Nie bądź TVN-em. 5 rzeczy, które musisz wiedzieć o koreańskim popie, bo słucha go twoje dziecko

Aneta Zabłocka
Widzieliście materiał w Dzień dobry TVN, w którym wesoła pani i równie wesoły pan robią sobie żarty z fryzury ("farbowana") i stylówy ("nie bardzo męski") jednego z członków ważnej koreańskiej grupy pop. Tego niestety nie da się odzobaczyć.
Fot: facebook.com/bangtan.official/
Nie da się też uznać, że tematu k-popu nie ma. Zwłaszcza, jeśli jesteście rodzicami. Wtedy wiedza o koreańskiej muzyce staje się elementarzem rozmowy ze współczesnym nastolatkiem.

Wiecie, że zjawisko istnieje. Słyszeliście, że jest ważne i znaczące, ale nie macie o nim wielkiego pojęcia. Nie chcecie skończyć jak miły pan i równie miła pani z TVN-u.

Przede wszystkim jednak nie chcecie "boomersko" odezwać się do swojego dziecka i, nie mając żadnej wiedzy na temat k-popu, wystrzelić ze złośliwym lub niesprawiedliwym komentarzem, po którym wasz nastolatek ostatecznie nabierze przekonania, że starym nie warto o niczym opowiadać, bo i tak go wyśmieją.


Dlatego właśnie potrzebujecie podstawowej wiedzy o tym, czym jest koreański pop – i dlaczego to takie ważne zjawisko w popkulturze. I wtedy pojawiamy się my – i mówimy po prostu jak jest, a dzięki temu wszystko staje się prostsze.

K-pop to globalny fenomen

Każde pokolenie ma swój boysband. Kilkanaście lat temu byli Backstreet Boys czy Nsync z Justinem Timberlake'iem. Koreański pop to po prostu nowe zjawisko, ale zasady pozostają te same.

Członkowie koreańskich grup takich o trudnych do wymówienia nazwach BTS, AB6IX, I.O.I czy (G)I-DLE, Twice, EXO mają globalną popularność. Nowych artystów k-popu regularnie przybywa, ale nazwy wymienione powyżej powinniście zapamiętać, bo to pierwsza liga koreańskiej sceny muzycznej.

Każdy obszar kulturowy w Azji ma swój fenomen muzyczny, jest więc j-pop (muzyka japońska) czy cantopop (muzyka południa Chin, popularna między innymi w Hongkongu), ale to właśnie Koreańczycy w ostatnich latach zawojowali świat.

To coś więcej niż tylko przeboje

Utwory gwiazd k-popu łączą różne style – od jazzu po hip-hop i r&b. Ale na muzyce się nie kończy. Styl ma ogromne znaczenie dla koreańskich gwiazd. Każda z czołowych grup ma swoją paletę barw, które dominują w teledyskach i na koncertach.

Dotyczy to także "lightsticków", przezroczystych pałeczek, które świecą w ciemności. Stały się one znakiem rozpoznawczym k-popu, fani używają ich podczas koncertów zamiast zapalniczek czy latarek w telefonach. Oczywiście – w kolorach przypisanych danemu zespołowi. Koncerty gwiazd k-popu to spektakle. Artyści mają do perfekcji opracowane układy choreograficzne, do tego w czasie występu wielokrotnie zmieniają ubrania.

Ich teledyski kosztują fortunę

Klipy, które kręcą zespoły z Korei to prawdziwe majstersztyki sztuki filmowej. Szerokie plany, efekty specjalne, stroje - to wszystko kosztuje. Teledysk grupy B.A.P. do piosenki "One shot" kosztował producentów blisko milion dolarów. To najdroższy teledysk w dziejach k-popu.

Fani oczekują wielkich produkcji. Nagranie BTS do utworu "Fake Love" w ciągu 24 godzin miało 35,9 milionów odtworzeń na YouTubie. W klipie walą się ściany, latają kule ognia, a z nieba spada deszcz Snickersów.

Te koreańskie słowa musisz znać

Bez podstawowych pojęć w świecie k-popu będziecie się poruszać po omacku. A więc zacznijmy nasz krótki przewodnik: "Aegyo" to najważniejsze słowo, bo opisuje cały nurt kultury popkulturowej Korei. W "aegyo" zawierają się wszystkie charakterystyczne miny i zachowania znane z k-popowych teledysków. Wszystko co sprawi, że jako fan powiesz "daebak", czyli "urocze, słodkie".

"Sasaeng" to z kolei po koreańsku określenie oddanego fana. Takiego, który w bardzo żywiołowy sposób manifestuje swoje uwielbienie dla zespołu i często narusza jego prywatną przestrzeń. Filmuje gwiazdy z ukrycia, rzuca się w ramiona na ulicy, wysyła niepokojące wiadomości. Bywa, że przekupuje współpracowników idola, by się do niego zbliżyć.

Jest jeszcze słowo-klucz opisujące fenomen k-popu - "jjang", które tłumaczy się jako "niesamowite".

K-pop to ogromna machina produkcyjna i promocyjna

Za eksplozję globalnej popularności k-popu odpowiedzialne są w dużej mierze trzy firmy producenckie: S.M. Entertainment, YG Entertainment i JYP Entertainment. Ta „wielka Trójka” stworzyła niezwykły system wyszukiwania, selekcji i kształcenia talentów muzycznych oraz scenicznych.
Bo K-pop to wokaliści bardzo starannie przygotowywani do podbicia rynku. Trainees, bo tak nazywają się "rekruci", wyłapywani są na castingach i przechodzą serię bardzo intensywnych szkoleń.

Uczą się aktorstwa, języków obcych, tańca, mają zajęcia z psychologami, Uczestnictwo w projekcie „przyszła gwiazda k-popu” nie zwalnia to jednak młodych osób z obowiązku szkolnego.

To nie przypadek naszej Roxi Węgiel, która chodzi do szkoły w kratkę, bo koncertuje. W Korei Południowej rodzice bardzo duży nacisk kładą na edukację, więc gwiazdy k-popu zazwyczaj mają świetne stopnie w szkole na świadectwach.

Jest jeszcze jeden haczyk. To, że wytwórnia wybrała dziewczynę/chłopaka do projektu muzycznego nie gwarantuje mu kariery. Równie dobrze może zostać odesłany z kwitkiem podczas szkolenia. Żeby zostać gwiazdą, trzeba zaryzykować.

Jeśli się uda, potem można zbierać owoce. Szczególnie producenci i managerowie mogą mieć powody do zadowolenia. Supergrupy przynoszą niesamowite dochody.

Ocenia się, że grupa BTS, ze względu na swoją globalną popularność, warta jest kilkadziesiąt milionów dolarów, a koreańskiej gospodarce w najbliższej dekadzie przyniesie dziesiątki miliardów dolarów.

Dodajmy do tego pozostałe gwiazdy tego nurtu, warte niewiele mniej, i mamy pełen obraz zjawiska, o którym nie sposób powiedzieć, że jest "przejściowe" czy "niszowe".

To wielki, globalny trend, który będzie tylko rósł, razem z waszymi nastoletnimi dziećmi. Jeśli nie chcecie wypaść z obiegu, lepiej wrzućcie sobie na playlistę w Spotify kilka k-popowych utworów. Zapunktujecie w ten sposób u swoich dzieci.