"Zniknąłem z życia mojego dziecka, dla jego dobra". To najtrudniejsza decyzja dla każdego rodzica
Każda rodzina ma swoje problemy. Czasami kłócimy się o Sąd Najwyższy czy KRS, czasami o to, że dzieci zbyt późno wracają do domu z imprezy albo, że nie chcą posprzątać swojego pokoju. Norma, standard. W większości domów rodzice i dzieci potrafią się dogadać. Co, jeśli rozmowa jest niemożliwa i jedyne co, co możesz zrobić, to zerwać kontakt z własnym dzieckiem – dla jego dobra?
Czasami jednak dzieci przekraczają granicę, doprowadzają kontakty z rodzicami do stanu, w którym to rodzice, chcąc przerwać toksyczną relację, uznają, że jedynym rozwiązaniem będzie rezygnacja z niej.
– Bardzo trudno się przyznać do tego, że zerwało się kontakt ze własnym dzieckiem – mówi Tomek. – Częściej to dzieci przestają rozmawiać z rodzicami. Na przykład wtedy, gdy rodzice byli beznadziejni, krzywdzili dziecko, wtedy taki krok to po prostu ratowanie własnego zdrowia psychicznego. Gdy to rodzic podejmuje decyzję o zerwaniu kontaktu, wszyscy uważają, że jest złym człowiekiem – mówi Tomek.
A to niesprawiedliwe. Jego zdaniem istnieją dwa przypadki, które mogą doprowadzić do zerwania przez rodziców kontaktu z własnym dzieckiem – uzależnienie albo choroba psychiczna. – Gdy człowiek jest chory, nie panuje nad sobą i może krzywdzić najbliższych. Tak było w naszym przypadku – opowiada Tomek.
Miałem troje dzieci, teraz mam tylko dwójkę
Jego historia jest przejmująca. Miał trójkę dzieci. Użyłem słowa "miał", bo z jednym z nich nie ma już kontaktu. – Gdy urodziła się nasza najmłodsza córka, okazało się, że ma zaburzenia osobowości z pogranicza borderline.
Była trudnym dzieckiem, ale lekarze robili wszystko, aby jej pomóc. – Kiedy się połapaliśmy, w czym tkwi problem, zdążyła dać nam popalić. Żona podejrzewała ją między innymi o to, że była odpowiedzialna za zabicie kota sąsiadów.
4 lata temu córka Tomka przestała przyjmować leki, zaczęła kraść i brać narkotyki. W domu stała się agresywna, i fizycznie, i psychicznie w stosunku do swoich rodziców.
– Wielokrotnie próbowaliśmy zamknąć ją w szpitalu psychiatrycznym. Czasami zostawała na dłużej, ale z reguły uciekała. Po ostatniej próbie leczenia poddaliśmy się. Po prostu zatrzasnęliśmy drzwi przed nią i wyprowadziliśmy się z naszego starego mieszkania.
Tomek przyznaje, że nie ma pojęcia, gdzie może się znajdować jego najmłodsza córka. Gdy rozmawia z ludźmi, mówi, że ma tylko dwójkę dzieci.
– Żona jest w rozsypce, ale mi po prostu ulżyło. Nie mam pojęcia, co się dzieje z moją córką. Szczerze mówiąc – nie chcę wiedzieć.
Przez całą naszą rozmowę nie wymienia jej imienia. Mówi o niej wyłącznie "nasza córka". Pytam go, co by zrobił, gdyby któregoś dnia zapukała do drzwi ich nowego mieszkania. Odpowiada, że w ogóle nie zaprząta sobie tym głowy. – Nie ma sensu się dołować. I tak już doświadczyłem wielu złych rzeczy w relacji z moją córką – mówi.
Chciałbym mu znowu zaufać
Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy zerwali kontakty ze swoimi dziećmi, mało kto jest przekonany, że byłby w stanie wytrzymać w swoim postanowieniu, gdyby ich dzieci znowu pojawiły się w ich życiu.
– Niestety rodzice bywają kretynami – przyznaje jeden z użytkowników Reddita, którego poprosiłem o rozmowę. Jego syn uzależnił się od heroiny w wieku 16 lat. Zanim ojciec zdecydował się zerwać z nim kontakt, okazało się, że został dziadkiem.
– Zerwałem kontakt z moim synem 10 lat temu. Przez pierwsze 5 lat widywałem go co jakiś czas, potem już nie. Zakładam, że nie żyje – stwierdza.
– Dwa razy mnie okradł, wyniósł z domu prawie wszystko, co miało wartość. Wziął nawet mój samochód – mówi. Potem jego syn trafił do więzienia na 8 miesięcy. – Co weekend jeździłem na widzenia z jego córkami, a gdy w końcu go wypuścili, wrócił do mojego domu i znowu mnie obrabował – opowiada. – Wszystko przez heroinę. W końcu skupił się tylko na narkotykach, od tej pory ja zajmuję się jego dziećmi.
Pytam, co by zrobił, gdyby któregoś dnia znowu zobaczył swojego syna, po odwyku, proszącego o drugą szansę. – Najważniejsza rzecz to nigdy nie ufać osobom uzależnionym – odpowiada. – Każdy rodzic narkomana ci to powie. Jeśli pytasz, to powiem ci, że chciałbym znowu zaufać swojemu synowi.
Dodaje jednak, że na jedną rzecz by się nie zgodził pod żadnym pozorem. – Nie pozwoliłbym mojemu synowi na kontakty z jego córkami. Nie chciałbym, aby ich ojciec mieszał im w głowie.
Mam nadzieję, że rozumie, dlaczego zniknąłem
Mój kolejny rozmówca ma jeszcze inną historię. W tym wypadku jedynym sposobem na to, aby jego syn mógł wieść odrobinę lepsze życie, była całkowita nieobecność rodziców w życiu ich dziecka.
– Moja obecność wywołuje u mojego syna schizofrenię paranoidalną – wyjaśnia mi Henryk. – Chciałbym móc go przytulić i z nim porozmawiać, ale to po prostu niemożliwe. Nie ma znaczenia, czy bierze leki, czy nie, po prostu nie może przebywać w moim towarzystwie. Mam tylko nadzieję, że rozumie, dlaczego zniknąłem z jego życia.
Ludzie nie chcą wierzyć, że jest to prawdziwy powód, dla którego Henryk nie widuje się z synem. Nawet jego żona podejrzewa, że jest to sposób, aby po prostu oddalić od siebie myśli o chorobie dziecka.
– To nieprawda. Chciałbym się z nim widywać. Nie umiem sobie tego wytłumaczyć, ale wspominam dni, gdy był wulgarny w stosunku do mnie, albo gdy mnie atakował, jako coś pozytywnego. Bo przynajmniej był wtedy obecny w moim życiu.
Przez lata musiał radzić sobie z zarzutami, że być może znęcał się nad synem, skoro ten tak reaguje na jego osobę. – Były chwile, gdy krzyczałem na niego, ale zawsze jego zachowanie postrzegałem to jako objaw choroby, a nie jej przyczynę – stwierdza Henryk.
Od lat analizuje wszystkie błędy, które popełnił, wychowując syna. Wylicza w głowie, jak bardzo go skrzywdził. – To, co robimy jako rodzice, w ogromny sposób ma wpływ na przyszłość naszych dzieci. Często myślę o tym, co zrobiłem i uświadamiam sobie jakie poważne następstwa w życiu moich dzieci mogłem spowodować.
– Oczywiście, jest mi ciężko z tym że go nie ma, ale gdy podejmujesz taką decyzję, musisz też myśleć o innych. Moja córka wyjaśniła mi niedawno, jak wielki wpływ na nią miał jej brat. Dopiero teraz, gdy go z nami nie ma, wreszcie zaczyna jakoś układać sobie życie. Właśnie dlatego musieliśmy podjąć taką decyzję. Przynajmniej nasza córka ma szansę na szczęśliwe życie.