"Jestem zły, bo żona wróciła do pracy". Zamiast narzekać na ilość obowiązków w domu, ogarnijcie się

Aneta Zabłocka
Najpierw cieszysz się, że twoja kobieta tak świetnie ogarnia opiekę nad niemowlakiem. Potem zaczynasz się martwić, że ciągle chodzi w tych samych rozciągniętych spodniach od dresu, więc marzysz o tym, by wróciła do pracy. Zapominasz o jednym – to oznacza, że będziesz miał dużo więcej rzeczy na głowie. Uwierz mi, jeśli twierdzisz, że jesteś na to przygotowany i dasz sobie radę to prawdopodobnie nie masz pojęcia o czym mówisz.
Fot: Energepic.com/Pexels
Kobiety zarabiają średnio o 18 procent mniej niż mężczyźni. A w ciągu ubiegłego roku z rynku pracy w Polsce zniknęło ponad 100 tysięcy młodych matek. To w dużej mierze zasługa wprowadzenia zasiłku "500+".

Mężczyźni zachęcają swoje partnerki do jak najszybszego powrotu do rzeczywistości po urlopie macierzyńskim. Chcieliby, żeby ich kobieta przestała mówić tylko o dzieciach, by zrobiła makeup, ładnie się ubrała i spróbowała wrócić do takiego życia, jakie oboje wiedli przed przyjściem dzieci na świat.
Prawda jest jednak taka, że powrót kobiet na rynek pracy to często cios dla związku. Dlaczego? Ano głównie dlatego, że wielu facetów nie umie przyjąć „na klatę” obowiązków związanych z byciem rodzicem. Są świetni w doradzaniu jak coś powinno zostać zrobione, ale gdy trzeba zakasać rękawy i zabrać się do codziennej pracy przy dzieciach, pojawiają się problemy, narzekanie – i codzienne kłótnie. Tak wygląda codzienność w przypadku wielu osób z którymi rozmawiałam.

Poranek

– Masakra. Nienawidzę poranków jeszcze bardziej od kiedy moja żona wróciła do pracy. Jak można spędzać 50 minut w łazience na robieniu makeupu – denerwuje się Piotr. – Halo, ja też muszę się ogarnąć przed pójściem do pracy!


Marcin założył niedawno firmę. Razem ze swoim wspólnikiem wynajęli kawalerkę i tam pracują. Jego żona pracuje na pół etatu z domu. – Walczę o przetrwanie, ona ma 4 godziny niezobowiązującej roboty przed komputerem, ale to ja mam ogarniać rano dzieci – skarży się. – Chciałbym, żeby zrozumiała, że moja praca jest w tej chwili ważniejsza.

– Moja żona wróciła do pracy, zanim jeszcze nasza Hania skończyła roczek. Początkowo chcieliśmy wysłać ją do żłobka, ale okazało się, że jesteśmy bardzo daleko na liście rezerwowej i będziemy musieli dzielić się opieką nad dzieckiem – mówi Tymek. Pracuje w wolnym zawodzie, zazwyczaj popołudniami.

– Na początku wszystko szło gładko. W pierwszych dniach regularnie wysyłałem do Marty wiadomości z pytaniami o to, gdzie są butelki, gdzie mokre chusteczki albo co dać do jedzenia. W końcu wypracowaliśmy z córką swój własny rozkład dnia – cieszy się.

Wieczór

U Filipa atmosfera zaczęła się psuć, gdy jego żona wróciła do pracy. – Do pewnego momentu nie zauważałem zmiany. Wydawało mi się, że pomagam jak mogę. Szczerze mówiąc, byłem wykończony pracą, a potem ciągłym sprzątaniem zabawek czy gotowaniem butelek – wspomina.

Jego żona uważała, że Filip pomaga za mało. – Jej zdaniem od kiedy mamy dziecko wszystkie obowiązki domowe spadły na jej głowę. Nie gadaliśmy o tym, ale coś w niej buzowało, bo któregoś dnia napisała mi maila, że nie podoba jej się ta sytuacja i powinienem bardziej ją odciążać.

Problem w tym, że ja robię bardzo dużo w domu, tyle że ona tego nie zauważa. Jak zacznę robić mniej to przekona się, kto w naszej rodzinie zasuwa na dwa etaty – denerwuje się Filip.
– Najgorsze są dni, gdy musiała zostać dłużej w pracy – opowiada Piotr – Niania wychodzi, a na mojej głowie ląduje dwóch ogarnięcie dwójki dzieci. Karmię, zabawiam, staram się przetrwać. Ona już od progu znajduje leżącego na podłodze pampersa, czepia się że dzieci są głodne, nic nie zrobiłem w domu. Słyszę jak klnie pod nosem. Mało rzeczy tak mnie wkurza jak te ciche pretensje – mówi.

Weekend

– Umówiliśmy się, że ona wstaje do dzieci w nocy, a ja ogarniam dzieciaki w weekendowe poranki – tłumaczy Piotr.

– Według mnie w czasie weekendów nasze obowiązki dzielą się 50/50. Gotuję obiad, czasem zabieram starszą córkę na turnieje gier planszowych, a po południu wychodzimy wszyscy na plac zabaw – wylicza.

Niedzielny wieczór to czas, gdy musi przygotować się do nowego tygodnia w pracy. – Potrzebuję spokoju, by przejrzeć kalendarz i sprawdzić księgowość. Wtedy ona daje dzieciom kolację i kładzie je spać. Dzieci są przyzwyczajone, że to ona je usypia. Gdy ja próbuję to robić, słyszę od nich, że „mamuśka musi przyjść”. Nie będę przecież walczył z własnymi dziećmi – tłumaczy się Piotr.

Filip: – Weekend jest też dla mnie, żebym odpoczął. Moja żona jest przedszkolanką, nie pracuje po 10 godzin dziennie jak ja. Teoretycznie powinna uwielbiać dzieci, ale czasem w soboty widzę jej zaciętą minę. Gdy jesteśmy wszyscy w domu weekendy strasznie mi się dłużą.

– Moja żona nie usiedzi nawet chwili. Ale w weekend totalnie jej odwala, jakby próbowała w jeden dzień nadrobić wszystkie obowiązki domowe. Od rana jest wściekła, że nikt jeszcze nie zaczął sprzątać. Ma zaplanowaną każdą godzinę. A mi tymczasem marzy się dzień w szlafroku przed telewizorem i żarciem z Uber Eats – mówi Marcin. A co z pieniędzmi? Piotr mówi, że na powrocie żony do pracy ich budżet domowy niewiele zyskał. – Wynagrodzenie niani pochłania niemal całą pensję mojej żony. Miał nadzieję, że gdy żona wróci do pracy, skończy się narzekanie na nierówny podział obowiązków w domu. Okazało się, że teraz kłócą się co wieczór.

Czy są dobre strony? – No dobra - przyznaje Marcin – widzę, że żona odżyła od kiedy pracuje. Jest szczęśliwa, to dobrze.