"Trzeba kogoś po sobie zostawić". Młodzi ojcowie mówią o tym, dlaczego postanowili założyć rodzinę
Spytaliśmy trzech młodych ojców, co w ich przypadku było bodźcem do założenia rodziny. Dlaczego się na to zdecydowali, i który moment życia jest tym właściwym. Mimo, że żaden z naszych rozmówców nie skończył jeszcze trzydziestki, z ich wypowiedzi bije niezwykła dojrzałość ojców.
– Wcześniejsze związki nie dawały mi poczucia, że będzie to możliwe. Dopiero gdy poznałem obecną żonę mogłem poważnie myśleć o założeniu rodziny – podkreśla 28-letni Kacper. Wspólnie wychowują prawie dwuletnią córkę. W rozmowie z dad:Hero zaznacza, że założenie rodziny zawsze było jednym z jego życiowych celów.
– Należy kogoś po sobie zostawić. Trzeba kontynuować pokoleniowy ciąg – zauważa 28-letni Michał. – Z żoną zdecydowaliśmy się na dziecko, ponieważ w tamtym czasie sprzyjała mi sytuacja finansowa, zresztą całe życiowe "zaplecze" było korzystne. Stwierdziliśmy zatem, że lepszego momentu na pierwsze dziecko nie będzie.
Gumki do szuflady
Decyzja o założeniu rodziny i zbudowanie w sobie takiej potrzeby to dopiero początek. Taka świadomość może jednak zwyczajnie tkwić w głowach bardzo długo. Dlatego najważniejszy jest ten jeden, właściwy moment.
Kacper wspomniał w rozmowie z dad:Hero, że dla niego najważniejsze było spotkanie odpowiedniej osoby. – Życie się zmienia, już nie jestem tylko ja i moje plany, zachcianki czy kaprysy. Po założeniu rodziny na pierwszym miejscu jest dobro wspólne i wiele decyzji, które jako kawaler podjąłbym w inny sposób, dzisiaj podejmuję po konsultacjach i w trosce o nas – dodaje.
Urodzony tata
Może po prostu niektórzy są stworzeni do bycia ojcami? Jeśli tak, to bardzo dobrze, że z sercem wypełniają swój obowiązek, pozwalając jeszcze trochę zwlekać tym, którym do ojcostwa nieśpieszno.
– Założenie rodziny zawsze było z jednym moich celów. Z uwagi na bardzo dobre relacje z rodzicami, którzy byli i nadal są moimi przyjaciółmi, zawsze chciałem stworzyć szczęśliwy związek, którego owocem będzie potomstwo – podkreśla Kacper.
Mikołaj również zaznacza, że w jego przypadku potrzeba ojcostwa tkwiła w nim praktycznie od zawsze. – Ja chyba po prostu mam jakieś predyspozycje do bycia mężem i ojcem – twierdzi. – Zawsze tego chciałem, więc wszedłem w to jak w masło i nie stroniłem od ożenku. Kiedy tylko pojawiła właściwa kandydatka, nie wahałem się. Po roku znajomości się oświadczyłem i tak to się zaczęło.