"Trzeba kogoś po sobie zostawić". Młodzi ojcowie mówią o tym, dlaczego postanowili założyć rodzinę

Kamil Rakosza
Spytaliśmy trzech młodych ojców, co w ich przypadku było bodźcem do założenia rodziny. Dlaczego się na to zdecydowali, i który moment życia jest tym właściwym. Mimo, że żaden z naszych rozmówców nie skończył jeszcze trzydziestki, z ich wypowiedzi bije niezwykła dojrzałość ojców.
Młodzi ojcowie opowiedzieli nam, jak to u nich było z założeniem rodziny. Fot. Pixabay
– Poznaliśmy się gdy mieliśmy po dwadzieścia parę lat. Po dwóch i pół roku znajomości wzięliśmy ślub, a dopiero dwa lata po ślubie moja partnerka zaszła w ciążę – wspomina 27-letni Mikołaj. Dla naszego rozmówcy najważniejsze było poczucie stabilizacji, które przyszło wraz z kupnem mieszkania. – To był sygnał, że można już myśleć o dziecku – podkreśla.
Zakładanie rodziny to oczywiście praca zespołowa. Bez właściwej kobiety, która w odpowiednim momencie pojawiła się w życiu naszych rozmówców, nie wiadomo jak wyglądałyby ich obecne losy.


– Wcześniejsze związki nie dawały mi poczucia, że będzie to możliwe. Dopiero gdy poznałem obecną żonę mogłem poważnie myśleć o założeniu rodziny – podkreśla 28-letni Kacper. Wspólnie wychowują prawie dwuletnią córkę. W rozmowie z dad:Hero zaznacza, że założenie rodziny zawsze było jednym z jego życiowych celów.

– Należy kogoś po sobie zostawić. Trzeba kontynuować pokoleniowy ciąg – zauważa 28-letni Michał. – Z żoną zdecydowaliśmy się na dziecko, ponieważ w tamtym czasie sprzyjała mi sytuacja finansowa, zresztą całe życiowe "zaplecze" było korzystne. Stwierdziliśmy zatem, że lepszego momentu na pierwsze dziecko nie będzie.

Gumki do szuflady
Decyzja o założeniu rodziny i zbudowanie w sobie takiej potrzeby to dopiero początek. Taka świadomość może jednak zwyczajnie tkwić w głowach bardzo długo. Dlatego najważniejszy jest ten jeden, właściwy moment.
– W teorii żona mogła zajść w ciążę nawet od razu po ślubie, bo jakoś wtedy schowałem gumki do szuflady – opowiada Mikołaj. – Ale tak naprawdę ciężko wskazać jakiś bezpośredni moment. To narastało. Mieliśmy już mieszkanie, żona zaczęła bardziej przejawiać instynkt macierzyński i mówić głośno o dziecku. Zmienił się również jej sposób myślenia – ciąża przestała być karą, a stała się spoko sprawą.

Kacper wspomniał w rozmowie z dad:Hero, że dla niego najważniejsze było spotkanie odpowiedniej osoby. – Życie się zmienia, już nie jestem tylko ja i moje plany, zachcianki czy kaprysy. Po założeniu rodziny na pierwszym miejscu jest dobro wspólne i wiele decyzji, które jako kawaler podjąłbym w inny sposób, dzisiaj podejmuję po konsultacjach i w trosce o nas – dodaje.
Dla trzeciego z młodych ojców kluczowe okazało się przejście pewnego wieku, w którym przestali myśleć o sobie jako o niedojrzałym szczeniaku. – Moment, w którym stwierdziłem, że chcę mieć rodzinę, przyszedł tuż po moich 25. urodzinach. Zrozumiałem, że nie jestem już dzieciakiem. Mimo to bałem się w opór, zresztą do tej pory mam obawy, że teraz wszystko jest dobrze, ale za kilka lat sytuacja może się odwrócić. To rzeczy, których nie da się przewidzieć – mówi Michał.

Urodzony tata
Może po prostu niektórzy są stworzeni do bycia ojcami? Jeśli tak, to bardzo dobrze, że z sercem wypełniają swój obowiązek, pozwalając jeszcze trochę zwlekać tym, którym do ojcostwa nieśpieszno.

– Założenie rodziny zawsze było z jednym moich celów. Z uwagi na bardzo dobre relacje z rodzicami, którzy byli i nadal są moimi przyjaciółmi, zawsze chciałem stworzyć szczęśliwy związek, którego owocem będzie potomstwo – podkreśla Kacper.

Mikołaj również zaznacza, że w jego przypadku potrzeba ojcostwa tkwiła w nim praktycznie od zawsze. – Ja chyba po prostu mam jakieś predyspozycje do bycia mężem i ojcem – twierdzi. – Zawsze tego chciałem, więc wszedłem w to jak w masło i nie stroniłem od ożenku. Kiedy tylko pojawiła właściwa kandydatka, nie wahałem się. Po roku znajomości się oświadczyłem i tak to się zaczęło.