Chcecie zrobić naprawdę dobry uczynek? Nie kupujcie dzieciom tego szmelcu na Halloween
Najgorszy moment w roku to wcale nie ten, gdy w radiu pojawia się głos Mariah Carrey, słyszysz pierwsze dźwięki "All I Want for Christmas..." i czujesz, jak włosy na grzbiecie stają ci dęba. I nie ten, gdy motywy świąteczne wjeżdżają na ostro do sklepów już w październiku. No i wcale nie ten, gdy odkrywasz, że zestaw zabawek w liście do Mikołaja opiewa na kwotę, której nie pokryje nawet wyprzedaż rodowych sreber. Najgorszy moment właśnie nadchodzi.
Trochę nam to zajęło, ale wygląda na to, że w końcu oduczyliśmy się sięgać w sklepach po jednorazowe foliowe torebki. Coraz częściej pamiętamy o tym, by nie zamawiać w knajpach napojów z plastikowymi słomkami. Segregujemy odpady, sprzątamy po psie, przeliczamy ślad węglowy kuriera z Uber Eats wiozącego w piątkowy wieczór lek na ostrą weekendową gastrofazę w postaci pizzy z podwójnym serem – a potem przychodzi taki moment jak Halloween i wstępuje w nas wszystkich diabeł.
Nie wiem, jak to się stało, że niegroźne w sumie święto dyni i pustych kalorii zmieniło się w celebrację tandety, żałosnych zabawek i równie kiepskich przebrań. I kiedy mówię o tandecie, naprawdę mam na myśli największy szmelc tego świata. Wystarczy przejść się w tych dniach po dowolnym supermarkecie i zobaczyć, co wystaje z koszy przy kasie. W takich chwilach wyobrażam sobie, że są na świecie specjalne, wyselekcjonowane fabryki, które ruszają z produkcją tylko raz w roku po to, by pod koniec października zalać sklepy dziadostwem. A my to radośnie kupujemy. Równie dobrze moglibyśmy po prostu wziąć z altanki śmietnikowej trochę odpadów, zanieść je do domu i po prostu rzucić na podłogę w pokoju dziecięcym. Efekt będzie z grubsza ten sam. Rzeczy na Halloween to największy zabawkowy badziew, jaki widział świat. I nie może być inaczej, bo producenci wiedzą, że cykl życia tego dziadostwa to nawet nie jeden dzień. To jeden WIECZÓR. Litości, nawet jętki jednodniówki żyją dłużej.
Nie mam danych z Polski, ale przejrzałem statystyki dotyczące rynku w Wielkiej Brytanii i to jest po prostu koszmar. Tam 94 procent rodzin zapowiada, że w tym roku chce kupić dzieciom trochę halloweenowego szmelcu. Rocznie na śmietnik trafia na Wyspach 7 milionów kostiumów i jedynie malutki procent tych odpadów zostaje poddany recyklingowi.
Według organizacji charytatywnej Fairyland Trust, w Wielkiej Brytanii sprzedanych zostanie w tym roku 2 tysiące ton halloweenowych śmieci. To odpowiednik mniej więcej 83 milionów butelek PET. Rzeczy na Halloween produkuje się z surowców najgorszego gatunku. To po prostu odpady. Od tych, które znajdziesz w pojemnikach na recykling odróżnia je to że, aby zabrać je do domu i wręczyć dzieciom, musisz odstać swoje w kolejce, a potem jeszcze zapłacić.
Moja rada: w tym roku zróbcie dzieciom halloweenowe stroje z tego, co znajdziecie w domu (serio potrzebujesz wszystkich t-shirtów, które zalegają w twojej szafie?) Albo po prostu rozdajcie wszystkim chętnym cukierki jak leci, a potem włączcie Netflixa i niech dzieci oglądają do oporu. Tak będzie lepiej – i zdrowiej – dla wszystkich.