Po porodzie będziesz zupełnie innym facetem. Zapytaliśmy kobiety o to, jak zmienili się ich mężowie
Narodziny dziecka to punkt zwrotny w życiu mężczyzny. Na tyle ważny, że większość z nas po prostu się zmienia. Dochodzą nowe obowiązki, nowa odpowiedzialność. I o ile ciężko zauważyć przemianę w sobie, o tyle kobiety dostrzegają je błyskawicznie. Zapytaliśmy dwie o to, jak zmienili się ich mężowie.
– Ostatnio rozmawialiśmy ze znajomymi, którzy mają dziecko w podobnym wieku (około roku – red.), że dzieci to łatwy przepis na rozstanie, jeśli między dwojgiem ludzi nie ma uczucia. Naprawdę tak uważam – mówi Ania.
– Liczba rzeczy do ogarnięcia, zmiany psychiczne i fizyczne wymagają od partnera zmiany podejścia do partnerki. Mam poczucie, że Mateusz się zmienił bardzo, a z drugiej, że ja go wręcz wcześniej po prostu nie znałam. Dziecko zmieniło wszystko – dodaje.
Właściwie co takiego uległo zmianie? Według Ani Mateusz stał się poważniejszy. – Zwłaszcza w tym, jak myśli o życiu. Nie zastanawia się nad błahostkami, które kiedyś potrafiły zatruć mu większość czasu. A prawda jest też taka, że związałam się z bardzo wrażliwym mężczyzną i właśnie dlatego myślę, że po narodzinach naszego dziecka było mu bardzo ciężko.
Nie chodzi o licytację, kto miał trudniej, a kto łatwiej. – Fakt jest faktem, że w życiu mężczyzny dziecko pojawia się w dopiero momencie jego przyjścia na świat. Kobiety są z nim o dziewięć miesięcy dłużej. Taka jest natura, w efekcie dla Mateusza wszystko wydarzyło się znacznie bardziej gwałtownie. Zmiany przyszły szybko – opowiada.
I dodaje: – Mateusz bardzo to przeżywał i nadal przeżywa. Kobiety, ze względu na hormony, też potrafią po porodzie dać facetom mocno w kość. Przyznaję, że Mateusz był niekiedy moim workiem treningowym. Kierowałam na niego swoje dobre i złe emocje, lęki i obawy. Bardzo dużo ode mnie przyjął, był bardzo dzielny. Żaden z jego kolegów nie wie jak dużo.
Według Ani, Mateusz po narodzinach dziecka stał się znacznie bardziej odpowiedzialny. – Od chwili pojawienia się córki w naszym życiu dużo pieniędzy inwestujemy w ubezpieczenia, które wcześniej były dla nas bzdurą. Dzisiaj widzę, że mąż bardziej zwraca uwagę na sprawy dotyczące przyszłośći, i w kontekście zawodowym, i prywatnym. Z rozwagą dobiera nawet rozrywki, rezygnuje z tych nie do końca bezpiecznych – podkreśla.
Pojawiły się nawet tematy, które kiedyś byłyby nie do pomyślenia - gdyby któreś z nich umarło, ile pieniędzy z ubezpieczenia dostaną bliscy? – Mateusz zaczął załatwiać polisę na miesiąc przed porodem, a finalnie umowę podpisał już po urodzeniu córki, na szpitalnym korytarzu. Wrócił do sali, pokazał mi teczkę z dokumentami i obwieścił, że teraz obie jesteśmy zabezpieczone – dodaje Ania. Podkreśla też, że poczuła się wtedy otoczona opieką męża.
Fot: Tina Bo/Unsplash
Mateusz zmienił się też w łóżku. – Przy dziecku nie ma dużo czasu na seks, ale teraz stał się on bardziej "jakościowy". Widać, że mój mąż podchodzi do tego z większą uwagą. Przy dziecku czujemy się wręcz jak nastolatki, które czekają na wolną chatę od rodziców. To nawet ciekawe – podsumowuje Ania.
Kasia, żona Adama
– Zastanawiam się, czy określenie, że mąż spoważniał jest właściwe. Przed pierwszym dzieckiem oboje byliśmy bardzo zapracowani i po porodzie to się nie zmieniło. Dzieci na pewno wywołały rewolucję w naszym życiu, ale wszystko jakoś samo ewoluowało. Na pewno pojawiła się odpowiedzialność za rodzinę, bez dwóch zdań – to pierwsza myśl Kasi, kiedy pytam o to, czy jej mąż zmienił się, gdy powiększyła się ich rodzina.
Adam, według Kasi, bardzo szybko wszedł w nową rolę. – Razem od początku uczyliśmy się tych ról. On też przewijał, też kąpał, też karmił – podkreśla. Chociaż początki były i trudne, i czasami zabawne.
Czemu zabawne? – Adam zwariował na punkcie dziecka. Dzieci szybko stały się dla męża bardzo ważne. Nigdy nie zapomnę, jak gadał z córką pierwszej nocy po powrocie ze szpitala. Chodził z nią po mieszkaniu, oprowadzał, pokazywał gdzie co jest. Kiedy nie chciała spać, miał do niej anielską cierpliwość – opowiada.
– To był chyba taki okres, kiedy dziewczyny spędzały więcej czasu na zabawie z tatą niż z mamą. W ogóle Adam oszalał wtedy na punkcie zabawek, sprzętów i gadżetów dla dzieci. Ciągle wpadał na pomysł, żeby coś kupić i zawsze to musiało być najlepsze, bezpieczne, sprawdzone. Nieważne czy to był wózek, fotelik samochodowy czy podgrzewacz do butelek – wspomina.
Ale początki wcale nie były łatwe: – Gdy nasza córka miała trzy tygodnie, zostawiłam ich pierwszy raz samych i poszłam do fryzjera. Po pół godzinie telefon, że dziecko płacze i nie chce jeść z butelki. Za chwilę znowu, że mam wracać, bo dziecko odmawia współpracy. Parę dni później pojechaliśmy na zakupy, po jedną rzecz dla mnie. Wybieraliśmy się na wesele i chciałam kupić jeden konkretny ciuch. Adam z córką zostali w samochodzie, ja pobiegłam do sklepu. W przymierzalni telefon: wracaj, mała tak płacze, że nie da się jej uspokoić. Tak to się zaczęło.
Adam się nie poddawał, chociaż nie miał mnóstwo pracy. – Pierwsze dziecko urodziło się w bardzo intensywnym okresie zawodowym mojego męża. Mimo to szukał czasu, żeby częściej być z nami i pracować mniej – podkreśla.
Jej mąż okazał się dla niej olbrzymim wsparciem wtedy, kiedy rodzina powinna wspólnie odpoczywać. Bo ona pracowała w weekendy, więc opieka nad córką (pierwszą z dwóch) spadała na Adama.
Fot. Unsplash.com / Nadine Shaabana
Oboje z mężem od początku dbali o to, żeby nie ograniczyć za bardzo kontaktów towarzyskich. – Dość szybko zaczęliśmy wszędzie ze sobą zabierać dzieci. Nigdy nie były dla nas ograniczeniem. Młodsza miała trzy lata, a starsza cztery, gdy zaczęły śmigać z tatą na nartach.
Coś jednak się zmieniło w życiu Adama. Po pierwsze: skończyły się wyjścia bez żony (i dzieci). – Chciał jak najwięcej czasu poświęcać nam. Po pracy natychmiast wracał do domu. W ogóle chciał coś robić z dziećmi, gdzieś pójść z nimi, pojechać, coś im pokazać. Nie przypominam sobie, żeby nawet wspominał, że gdzieś idzie sam – wspomina Kasia.
I druga sprawa: – W tym czasie wszyscy nasi znajomi rodzili dzieci, więc dość szybko pojawiły się "spotkania z dziećmi".
A co dla niego było najtrudniejsze? – Pamiętam, że strasznie go przed wszystkimi chwaliłam, bo tak świetnie sobie radził z ojcostwem. Gdy urodziła się druga córka, już miał swoje patenty na to, jak ogarniać obie, gdy mnie nie było w domu.
Ale gdy go pytam o najtrudniejsze rzeczy, bez wahania wymienia zmienianie pełnych pieluch. Rzeczywiście mam przed oczami obraz, gdy wracam do domu i widzę Adama, który myje naszą córkę pod kranem - opowiada Kasia ze śmiechem.