I nagle zaczynasz widywać kolegów raz w roku... Jak wyglądają męskie relacje, kiedy zostajesz ojcem

Piotr Rodzik
Po ślubie niewiele się zmieni. Ty i twoi kumple nadal będziecie się widywać, będziesz z grubsza tym samym człowiekiem, co wcześniej, tyle że szczęśliwszym, bo masz najlepszą z żon. Zmiana przyjdzie, gdy w waszym życiu pojawi się dziecko. Twój świat zostanie wywrócony do góry nogami i w takiej pozycji pozostanie przez dłuższy czas. Jak długi? To zależy w dużej mierze od ciebie, ale musisz pogodzić się z tym, że przez pewien czas kolegów będziesz widywał głównie na Instagramie.
Fot: Pedro Sandrini/Pexels
Po narodzinach dziecka po prostu życie zaczyna wyglądać inaczej. I, prawdę mówiąc, kłopoty (w relacjach z kumplami) pojawiają się od początku. – Już samo tzw. "pępkowe", jeśli nie ogarniesz tematu zanim wrócicie do domu, może okazać się problemem – przekonuje Wojtek, ojciec dwójki dzieci.

"Zanim wrócicie do domu" oznacza powrót żony ze szpitala po porodzie. To paradoksalnie ostatni chwile, kiedy jesteś jeszcze "wolny" w takim sensie, w jakim wolność odczuwają single i osoby w luźnych związkach. Żona ma fachową opiekę w szpitalu, a ty musisz po być przy niej w każdej wolnej chwili.


Jeśli w tym czasie nie zdążysz z uczczeniem narodzin dziecka to zapomnij o świętowaniu. Chyba, że masz na myśli wspólne spotkanka z żoną, rodzicami i teściami przy herbacie i cieście. Czemu tak? – Człowiek nie ma sumienia zostawić żony z dzieckiem, które w pierwszych tygodniach po porodzie daje do wiwatu bardziej niż AC/DC w szczycie formy – mówi Wojtek.

Koledzy nie będą ci ułatwiać zadania. Zwłaszcza jeśli nie mają jeszcze dzieci i dla nich każda okazja jest dobra do tego, by poimprezować. – Kumple będą naciskać, zaczepiać. Mówić ci, że jesteś pantoflarzem. Można się nasłuchać – śmieje się Wojtek.

Później nie będzie lepiej
To nie tak, że kiedy żona dojdzie do siebie po porodzie, wszystko nagle stanie się łatwiejsze. W międzyczasie wchodzisz mocno w tryby nowego życia jako ojciec. Skupiasz się na opiece nad dzieckiem. Priorytety się zmieniają, dochodzą nowe obowiązki, które zajmują ci większość czasu. To niby oczywiste, ale żeby w pełni to zrozumieć, trzeba to po prostu przeżyć. Pojawia się również element zmęczenia.
Fot. Unsplash.com / Matheus Ferrero
– Poza tym, że nie wypada zostawić rodziny w domu, zwyczajnie możesz nie mieć ochoty wychodzić z kumplami, bo padasz na twarz albo skupiasz się na obowiązkach domowych, odtąd dużo ważniejszych dla ciebie.

Później nie jest łatwiej, z powodu ilości obowiązków przychodzi przechodzisz na "autopilota": praca, dom, zakupy, spanie (na raty) i tak w kółko. Coraz częściej odpuszczasz wyjścia ze znajomymi, bo ci się po prostu nie chce, bo masz inne priorytety, bo jak masz trzy godziny luźniejsze (marzenie) to chciałbyś zwyczajnie odpocząć – podkreśla Wojtek.

Podobnie ten okres wspomina Zbyszek. U niego po narodzinach dziecka już nic nie było takie samo. – Przyznam, że mnie się w życiu wywaliło wszystko do góry nogami. Bardzo dużo relacji z życia sprzed ojcostwa po prostu się zakończyło – przyznaje z brutalną szczerością.

Nie ma znaczenia to, co sądzisz o tym ty sam czy twoi koledzy. Bo tak naprawdę po porodzie stajesz się "zakładnikiem" trzech osób. Siebie, czyli swoich myśli i odpowiedzialności, którą wziąłeś na barki. Dziecka, bo jest dla ciebie najważniejsze. I także żony – w zależności od tego, jak się czuje, musisz jej poświęcić odpowiednią ilość czasu. Koledzy muszą poczekać na swoją kolej. Czasami mogą się w ogóle nie doczekać. I z tym muszą się pogodzić, ty również.

– Żona bardzo źle znosiła okres po porodzie. Tak naprawdę pod opieką miałem i syna, i ją. Oboje jesteśmy spoza Warszawy, a obie babcie mieszkają daleko od nas, do tego są schorowane – wyjaśnia Zbyszek.

I dodaje: – Nie było w ogóle czasu na życie towarzyskie. Byłoby to nieodpowiedzialne, gdybym w takiej sytuacji wychodził wieczorami. Póżniej, gdy dziecko jest już odchowane, odbudowa relacji nie jest już taka prosta.

Z domu i tak musisz wyjść
Spokojnie: nie będzie tak, że zamkniecie się w czterech ścianach do "osiemnastki" dziecka. Zdaniem Wojtka ten czas dla innych trzeba jakoś wygospodarować. Przy czym ci "inni" to z początku nie koledzy, a przede wszystkim… ty i żona.

– Jedyne, co mogę polecić, to kłaść dziecko do spania przed dwudziestą. W ten sposób zafundujesz sobie codziennie 2-3 godziny "wolnego". Możesz ten czas spędzić z partnerką. Możesz też pójść na piwo z kolegami, ale podejrzewam, że wybierzesz pierwszą opcję – mówi.

– Ta metoda sprawdza się tylko przy pierwszym dziecku. Przy drugim, szczególnie gdy ma już kilka lat, opcja na wolne po dwudziestej jest mało realna – dodaje Zbyszek. – Prawda jest jednak taka, że musisz wyjść do ludzi i dla higieny relacji w domu musisz zadbać o to, by robiła to również twoja partnerka. No i towarzystwem z którym się spotykacie nie powinno być grono innych młodych rodziców, z którymi będziecie rozmawiać tylko o obsłudze niemowlaków.

Na ten sam aspekt zwraca uwagę Robert. – Przez pierwsze miesiące praktycznie siedziałem tylko w domu, ale teraz staram się chociaż raz w tygodniu z kimś spotkać – tłumaczy.
Fot. Unsplash.com / Kari Shea
Pojawia się tu też novum, które dla wielu pewnie będzie zaskoczeniem po porodzie. Coraz częściej będą to wspólne wypady do znajomych z żoną, a nie samodzielne urywanie się z domu. – Najczęściej wychodzimy właśnie we dwoje, bo moja żona też widzi, jak dużo daje możliwość oderwania się od dziecka na kilka godzin. Jeżeli jest możliwość zostawienia dziecka z teściami, należy z niej korzystać – tłumaczy.

Z drugiej strony mimo wszystko bardzo ważne są spotkania bez żony i czasami trzeba o nie powalczyć. – Widuję kolegów i staram się dbać o te spotkania, mimo że żona czasem oponuje. Trzeba walczyć o swoją przestrzeń i czas dla siebie. Inaczej można ześwirować – mówi Robert.

Nie gadaj o dzieciach
Robert potwierdza słowa Wojtka. – Nie gadaj o dzieciach. Zwłaszcza, jeśli nie masz z kim. – Z kolegami najlepiej spędzać czas na wesoło. Trzeba na chwilę odciąć się od domowych problemów i pozwolić sobie na zabawę. Nie gadaj z kumplami o dzieciach, jeżeli nie są ojcami, nic nie zrozumieją – podkreśla.

W ten sposób tylko się zirytujesz i odbierzesz sobie przyjemność płynącą ze spotkań z kolegami. – Trochę zaczynają irytować wtedy ich głupie pytania, kąśliwości, czasem oderwane od rzeczywistości. Po takim wyjściu możesz czuć się gorzej niż przed nim, bo dojdziesz do wniosku, że nikt z twoich przyjaciół cię nie rozumie – zauważa Robert.