Prości jak konstrukcja cepa i zafiksowani na seksie. Mężczyźni masakrują siedem mitów męskości

Aleksandra Gersz
Niby mamy XXI wiek, ale stereotypy wciąż trzymają się świetnie. Zwłaszcza te, które dotyczą płci. Trudno z nimi walczyć, bo są zakorzenione w kulturze tak mocno, że żyją własnym życiem – powielają je filmy, reklamy czy teledyski. Sami często traktujemy stereotypowe twierdzenia jak prawdę. Tylko że to głównie fałsz i generalizowanie. Tylko Zapytaliśmy mężczyźni o to, które mity na temat męskości najbardziej ich wkurzają.
Myślimy stereotypowo o kobietach, a one opłacają nam tym samym Fot. Pexels

1. Mężczyźni nie potrafią nic zrobić w domu

Tylko kobiety pojęły wiedzę tajemną, jaką jest gotowanie, pranie, sprzątanie, prasowanie czy wychowywanie dzieci. Dla mężczyzn to czarna magia i absolutnie żaden z nich nie potrafi uprasować sobie koszuli, przyrządzić obiadu czy umyć podłogi – musi to zrobić za nich żona albo mama.

– Jestem samodzielny, wyprowadziłem się od rodziców jako 19-latek czyli 8 lat temu. Mieszkałem najpierw w akademiku, potem ze znajomymi, a teraz sam. Nie umarłem z głodu przez te 8 lat, nie jadłem codziennie fast foodów, bo umiem gotować. Wszystko w domu robię sam, nie znoszę bałaganu. Nigdy nie miałem problemu z pracą domową. Nie zdarzyło mi się pomieszać białego prania z kolorowym – śmieje się Maciek.


Piotr podkreśla, że może nie jest Master chefem, ale dzieli się z obowiązkami z żoną i potrafi przygotować obiad czy kolację. – Jeszcze nikt nie umarł, więc chyba nie jest źle. Często sprzątam: szoruję łazienkę, kuchnię, trzepię dywany, myję okna. To dla mnie żaden problem, rodzice wymagali ode mnie i od brata pomocy w domu. Ciekawostka: mój tata gotuje dużo lepiej ode mamy – mówi.

To samo dotyczy opieki nad dziećmi. Marek przyznaje, że kiedy dwa lata temu urodził się jego syn, żona na początku bała się zostawić z nim dziecko. – Jasne, nigdy nie miałem do czynienia z noworodkiem, ale moja żona też nie. Niektórzy uważają, że kobieta ma to we krwi: dziecko się rodzi, a ona od razu wszystko wie, natomiast mężczyzna wszystko schrzani. Tymczasem moja żona też była na początku totalnie pogubiona. Kto nie jest, przy pierwszym dziecku? – pyta Marek.

Podkreśla, że metodą prób i błędów nauczył się fachowej opieki nad dzieckiem. – Przewijanie to pikuś, a w kąpaniu byłem lepszy niż żona, bo to ją to strasznie stresowało. Chętnie zostawałem sam z dzieckiem, bo wszystko potrafiłem ogarnąć. Potem nikt już we mnie nie wątpił. Zresztą teraz syn ma dwa lata i nadal sobie radzę – śmieje się.

2. Mężczyźni w ogóle nie interesują się własnymi ślubami

Utarło się, że przyjęcie weselne jest dla kobiety. To ona decyduje o każdym szczególe i wszystko ma być wedle jej życzenia. Mężczyzna ma siedzieć cicho i milczeć, bo przecież i tak to go nie obchodzi. Jednak tak jak wiele kobiet nie fascynuje organizacja wesela, tak dla wielu mężczyzn jest interesujące wyzwanie.

– Braliśmy ślub z żoną rok temu. Podzieliliśmy się obowiązkami: ja miałem zająć się cateringiem, DJ-em, limuzyną oraz autobusem i noclegami dla gości. Kiedy znajomi pytali nas o ślub i zaczynałem opowiadać, jak idą przygotowania, wszyscy robili wielkie oczy. Myśleli pewnie, że ja nie wiem absolutnie nic, a wszystko ogarnia moja narzeczona. Ale to był nasz ślub i cieszyłem się na ten dzień, tak samo jak ona. Dla mnie to normalne, że wszystko przygotowywaliśmy pół na pół – mówi Filip.

Inaczej wyglądało to u Pawła. – Miałem pełno pomysłów, chciałem pomóc w przygotowaniach. Jednak moja narzeczona, teraz żona, w ogóle mnie do tego nie dopuszczała. Mówiła mi: "ty się na tym nie znasz", "to cię znudzi" albo "to nie dla facetów". Nie miałem absolutnie nic do gadania, mój jedyny wkład był taki, że mogłem zaproponować wodzirejowi playlistę. Rozumiem, że mężczyźni nie muszą interesować się wzorem na serwetkach albo kolorem kwiatów w kościele, ale czułem się po prostu pominięty – opowiada.

3. Mężczyźni zadają się z kobietami, bo chcą je poderwać

Każda przyjaźń kobiety i mężczyzny to friendzone. On sekretnie ją kocha, ona nie zwraca na niego uwagi. Bo przecież mężczyźni nie potrafią przyjaźnić się z kobietami i zadają się z nimi tylko dlatego, bo liczą na coś więcej.

– Zawsze miałem dużo koleżanek: czy to w szkole, czy na studiach, czy teraz w pracy. Jasne, zdarzyło mi się ze dwa razy być zauroczonym w mojej koleżance, ale generalnie nie mam problemów z przyjaźnieniem się z dziewczynami. W końcu przyjaźnię się z ludźmi, a nie z płcią. I wcale nie chcę "przelecieć" moich koleżanek – mówi Bartek.

Z kolei Wojtek dużo się nasłuchał przez to, że jego najlepszą przyjaciółką była dziewczyna. – Byliśmy nierozłączni od liceum, razem poszliśmy na studia i razem mieszkaliśmy po wyprowadzce do Warszawy. Nigdy w życiu nie czułem do niej nic więcej, ona do mnie też nie. Nigdy się ze sobą nie przespaliśmy, nie całowaliśmy po pijaku i tym podobne. Ale ludzie cały czas gadali, że to friendzone albo że się kochamy, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nasi rodzice byli pewni, że weźmiemy kiedyś ślub – mówi.

Koniec końców, przyjaciółka Wojtka zakochała się i zaręczyła. – Miałem problem z jej chłopakiem, bo mi po prostu nie ufał. Był zazdrosny, nie lubił, jak spotykaliśmy się we dwoje. Są już po ślubie. Generalnie nadal się przyjaźnimy, ale nie widujemy się tak często, jak kiedyś, co jest dla mnie trudne. Ale takie jest życie. Jej mąż za to powoli się do mnie przyzwyczaja – opowiada Wojtek.

Wielu mężczyzn denerwuje też że, gdy spytają o coś kobietę, ta sądzi, że to próba podrywu. – Któregoś razu w autobusie zagadnąłem dziewczynę, spojrzała na mnie i powiedziała: "Sorry, ale tam siedzi mój chłopak". A ja chciałem zapytać na którym przystanku mam wysiąść, bo nie znałem okolicy – śmieje się Patryk.

4. Mężczyźni nie mają kompleksów na punkcie wyglądu

Ruch body positive długo dotyczył jedynie kobiet. To się powoli zmienia, chociaż nadal przekazy dotyczące samoakceptacji dotyczą głównie kobiet. Zapominamy, że mężczyźni też mogą mieć problem z akceptacją własnego ciała. Często wstydzą się o tym mówić, bo to "niemęskie".

Jacek zawsze nienawidził lekcji WF, nie znosi też siłowni. Dlaczego? Nie lubi się rozbierać przy innych mężczyznach. – Jestem wysoki, patykowaty, blady. Nie mam żadnego sześciopaka, tylko wystające kości. Moje nogi są długi i chude, więc nie noszę szortów. Przebranie się w szatni w obecności innych facetów to dla mnie koszmar. Na siłowni byłem raz, czułem się jak kosmita. Już tam raczej nie wrócę – mówi.

Jak twierdzi, mężczyźni potrafią być bardziej krytyczni wobec wyglądu innych mężczyzn, niż kobiety. – Rzadko słyszę coś negatywnego od kobiet. Teraz mam dziewczynę, która powtarza, że lubi mnie takiego, jaki jestem. Ale faceci potrafią być naprawdę okrutni: koledzy żartują, że wyglądam jak tasiemiec albo wytykają mi brak mięśni. Niby to wszystko z sympatii, ale takie uwagi bolą – wyznaje.

Jacek podkreśla, że trudno nie mieć kompleksów, gdy współczesne ideały męskiej urody są nierealne. – Najlepiej, żeby mężczyźni wyglądali jak Kapitan Ameryka, tyle że mało kto wygląda jak superbohater. Cieszę się, że w mediach coraz częściej pojawiają się normalni faceci, ale wciąż jest tego za mało. Może poczułbym się bardziej pewny siebie, gdyby ktoś taki jak ja reklamował bieliznę Calvin Klein? To się chyba szybko nie wydarzy – śmieje się.

5. Mężczyźni cały czas myślą o seksie

Mężczyźni myślą o seksie non stop, kobiety w ogóle. To oczywiście jest bzdura i generalizowanie. Libido nie zależy od płci, poza tym myślenie o seksie co kilka sekund jest po prostu niemożliwe.

– To mnie zawsze śmieszy. Jak niby mam ciągle myśleć o seksie i jednocześnie pracować? Albo prowadzić samochód? Nie wiem, kto to wymyślił, ale to bzdury. To fizycznie niemożliwe. No chyba, że jest się nastolatkiem, ale z tego co pamiętam, nawet wtedy nie myślałem "o tym" bez ustanku – śmieje się Adam.

Z kolei Łukasz mówi krótko i zwięźle: – Nie myślimy cały czas o seksie i nie mamy nieustannie ochoty na seks. – Czasami wracamy z pracy i chcemy po prostu iść spać, co wcale nie znaczy, że mamy problem z libido albo z erekcją, albo że nie kochamy już swojej partnerki. Też bywamy zmęczeni albo nie mamy ochoty i już – kwituje.

6. Mężczyźni rozmawiają o swoim życiu seksualnym z kolegami

W temacie seksu jest jeszcze jedna kwestia, którą popkultura szczególnie sobie upodobała: męskie rozmowy o współżyciu i o ciałach partnerek. Wbrew pozorom to mit. Bo nie wszyscy mężczyźni czują się komfortowo w takich tematach.

– Nigdy w życiu nie rozmawiałem z moimi kolegami w pracy o moim życiu łóżkowym. Ani ja o tym nie mówiłem, ani oni. Jasne, czasami zdarzają się wyznania przy piwie, że ktoś poszedł z kimś do łóżka, mówiąc kulturalnie, ale ludzie reagują najczęściej stwierdzeniem "nieźle, stary". I to tylko w przypadku przygód na jedną noc. Jeśli rzecz dotyczy żony czy dziewczyny, jest to temat tabu – mówi Mateusz.

Zdaniem wielu mężczyzn rozmowa o seksie to domena… kobiet. – Ja i faceci, których znam, nigdy nie radzimy się siebie nawzajem w kwestii seksu i nie rozmawiamy o wyczynach naszych kobiet w łóżku. Za to kobiety o tym dyskutują! Kiedyś moją dziewczynę odwiedziła przyjaciółka i słyszałem, jak ze szczegółami opisywała seks ze swoim nowym chłopakiem. Kiedy przeszła do opisu jego penisa, nie wytrzymałem, wziąłem psa na spacer i wyszedłem – opowiada Igor.

7. Mężczyźni są prości i nie czują emocji

"Faceci nie płaczą" – to stereotyp, który wciąż ma się nieźle. Bo przecież mężczyźni muszą być zawsze twardzi, a uczucia i emocje są domeną kobiet. To jedna wielka głupota – jesteśmy ludźmi, a emocje są wpisane w człowieczeństwo.

Prawda jest jednak taka, że mężczyźni nie lubią i nie potrafią okazywać tych emocji. Co nie oznacza, że ich nie doświadczają. – Nie lubię pokazywać innym, co czuję. Zawsze byłem skryty. Ale odczuwam emocje, tyle że wszystko trawię wewnątrz, w milczeniu. Może to niedobre dla zdrowia psychicznego, ale tak mam i koniec – mówi Michał.

– Niektórzy myślą, że faceci są tylko źli lub napaleni. To bzdura, odczuwamy te same emocje, co kobiety, może po prostu rzadziej dajemy temu wyraz. Być może to kwestia wychowania, nie wiem. Zdarza mi się płakać. Płakałem, gdy rzuciła mnie dziewczyna, gdy zmarła moja babcia, uroniłem też łzę na ostatnich "Avengersach". Nie czuję się przez to mniej męski, ale nie będę też o tym opowiadał kolegom, bo by mnie zniszczyli – mówi Krystian.

Podobnie jest zresztą z mitem, że mężczyźni są "prości w obsłudze". Otóż nie są, mimo że czasem sprawiają takie wrażenie. – Mam proste potrzeby, ale to nie tylko jedzenie, spanie i seks. Po prostu nie potrzebuję do szczęścia więcej, niż jest mi to potrzebne. Nie komplikuję sobie życia, wszystko mam poukładane. To jednak nie oznacza, że jestem idiotą, który ma jedynie dwie szare komórki – podsumowuje Janek.