Tata po szwedzku. Gdy zobaczyłem, jakimi super ojcami są Szwedzi, z początku nie mogłem uwierzyć

Tomasz Ławnicki
Przy pierwszej wizycie w Sztokholmie TO rzuca się w oczy bardzo szybko. Bo różnica między Polską a Szwecją pod tym względem jest uderzająca. Nigdy wcześniej nie widziałem jednocześnie aż tylu ojców z dziećmi. Dużymi, małymi i zupełnie malusieńkimi. W wózkach, za rączkę i w chustach. Na ulicach, w parkach, w muzeach, w kawiarniach. Są po prostu wszędzie. Ba, umawiają się z kolegami i parami czy trójkami z gromadką dzieci idą na przykład na plac zabaw. 
Tata w Szwecji - na ulicach Sztokholmu szybko zauważysz różnice pomiędzy polskimi a szwedzkimi ojcami. Fot. 123rf

Posłuchaj tego artykułu w formie podcastu

Nie jestem aż tak ślepy, żeby nie dostrzegać, że w Polsce ojcowie też opiekują się dziećmi, spędzają z nimi coraz więcej czasu i potrafią być równie troskliwi (czasem nawet bardziej) niż mamy. Ale Szwecja to zupełnie inna skala. Chodząc po Sztokholmie odnosi się wrażenie, że ojcowie wręcz częściej niż matki zajmują się swoimi dziećmi.

Masz okres? Pogadaj z ojcem
I to nie ogranicza się do spacerowania. O, nie! Przykład? Oto coś, co w polskich realiach związanych z wychowywaniem dzieci wydaje się nie do pomyślenia: szwedzki producent tamponów wraz z agencją reklamową postanowił pomóc szwedzkim ojcom w rozmowach o miesiączce. Bo badania wykazują, że coraz więcej córek darzy swoich ojców na tyle dużym zaufaniem, że są gotowe z nimi rozmawiać o tak intymnych sprawach. 
Jasne, że facetowi trudniej cokolwiek doradzić nastolatce w kwestii menstruacji, dlatego wydano specjalny darmowy podręcznik. Z jednej strony – pomoże to ojcu w zrozumieniu, co przeżywa córka, z drugiej – na pewno będzie potrafił lepiej przygotować dziewczynkę na pierwszą miesiączkę, a później być dla córki odpowiednim wsparciem. 


Są w tym dobrzy
Tego, co w Polsce raczej trudno sobie wyobrazić, jest o wiele więcej. – Na basenach dziewczynki ze swoimi ojcami przebywają razem w męskich szatniach. Potem razem idą pod prysznic czy do sauny. To widok dość powszechny. Choć to pewnie jest kwestią pojmowania nagości jako czegoś naturalnego – mówi mi Michał, który w Sztokholmie mieszka od kilkunastu lat i na co dzień obserwuje, jak wiele czasu szwedzcy ojcowie poświęcają swoim dzieciom. I - co tu dużo opowiadać - są w tym dobrzy.
 
– Pewnie dla niektórych polskich mężczyzn będzie krzywdzące to, co powiem, ale generalizując - szwedzcy tatusiowie są o wiele bardziej zaangażowani w opiekę nad dziećmi niż polscy – mówi mi Agnieszka, która przez kilka lat mieszkała w Szwecji. Dziś znów jest w Polsce i dostrzega, jak bardzo u nas przez ostatnie lata zmieniło się podejście mężczyzn do kwestii wychowania dzieci. Jednak do poziomu szwedzkiego jeszcze jest dość daleko. 

Różnice wynikają choćby z tego, ile czasu swojemu dziecku jest w stanie poświęcić tata w Szwecji, a ile w Polsce (i nie tylko). Urlop rodzicielski przysługujący obojgu rodzicom wynosi u Szwedów 480 dni (18 miesięcy).
Już od lat 70. ojcowie w Szwecji biorą urlop na dziecko.Fot. 123rf
I uwaga - tak jest tam nie od paru lat, ale od dziesiątków. Dokładnie od połowy lat 70. Przez ten czas Szwedzi zdążyli się nauczyć korzystania z przywileju. 

Z matką dziecka po połowie
Mieszkający w Szwecji brytyjski dziennikarz Todd Green opisywał jakiś czas temu na blogu swoją przygodę z ojcostwem. Na opiekę nad swoim dzieckiem wziął dwa miesiące urlopu rodzicielskiego. 

Wśród jego brytyjskich przyjaciół ta decyzja została potraktowana jako czyn bohaterski. Wzięcie przez mężczyznę AŻ dwóch miesięcy wolnego, aby opiekować się małym dzieckiem, to w Wielkiej Brytanii coś niespotykanego. Szwedzcy znajomi z kolei nie mogli się nadziwić, że Todd wziął TYLKO dwa miesiące urlopu rodzicielskiego. Dla nich to było wręcz podejrzane i dopytywali go, czy aż tak bardzo nie lubi swojego dziecka, skoro zamierza mu poświęcić zaledwie 8 tygodni.  

Bo zazwyczaj mama i tata dzielą ten urlop między sobą po połowie (do niedawna istniała nawet specjalna zachęta to tego, by tak robić - parom za każdy dzień urlopu wypłacano tzw. premię równościową). Mama opiekuje się dzieckiem wtedy, gdy jest ono najmniejsze i gdy jest karmione piersią. Na tym etapie rozwoju dziecka mniej się wychodzi z domu, więc pewnie dlatego chodząc po mieście można mieć wrażenie, że dziećmi zajmują się częściej ojcowie. Bo potem z potomkiem zostaje tata i... radzi sobie równie dobrze.  

Nie boją się wygłupiać
– Nie znam żadnego szwedzkiego taty, który by unikał przywileju skorzystania z urlopu ojcowskiego. A gdy już zostają z dzieckiem na tych parę miesięcy czy dłużej, spędzają czas bardzo aktywnie. Chodzą z dziećmi na różne zajęcia. Ale nie że przywiozą, a potem siedzą pod drzwiami ze wzrokiem wlepionym w smartfona - oni też uczestniczą w zajęciach. Ściągają buty, siadają na dywanie z maluchami, śpiewają piosenki, tańczą, budują wieże z klocków itd. Generalnie nie boją się wygłupiać – opowiada Agnieszka. 

A w Szwecji jest gdzie spędzać czas z dzieckiem. Placów zabaw, miejsc, w których odbywają się przeróżne zajęcia ciekawe i ważne dla rozwoju dzieci, jest co niemiara.
Szwedzcy ojcowie nie wstydzą się wygłupiać. Tu zdjęcie z festiwalu kolorów w Sztokholmie.Fot. 123rf
Sztokholm jest pełen muzeów. Wiele jest typowo dziecięcych, jak przecudowne bajkowe Junibacken, wspaniały Skansen czy eksperymentarium Tom Tits. Ale i w tych "dorosłych", poważnych muzeach (takich jak Nordiska Museet, Moderna Museet, ArkDes czy Polismuseet) właściwie zawsze jest jedno piętro lub choć jedna sala przeznaczona dla najmłodszych. Jest co robić każdego dnia. Tu mam z dziećmi raczej się nie spotyka - tatusiów jest zaś mnóstwo.  

O kupie przy kawie
Podobnie w kawiarniach. – Istnieje nawet zjawisko określane tutaj jako Latte Pappa. Kawiarnie pełne są facetów, którzy przychodzą tam z dziećmi. Trochę się nimi zajmują, a trochę po prostu gadają między sobą. O czym? O tym, o czym rozmawiają ojcowie - o kupach, kolkach, gorączkach, o tym, któremu z dzieci jakie zęby rosną i czy dużo przy tym płaczą. Czyli o tym wszystkim, o czym w Polsce między sobą na ławce przy placu zabaw rozmawiają matki – mówi Michał. 

Na zabawie i wygłupianiu się z dzieckiem rola ojca absolutnie się nie kończy. Szwedzi - jak mówi Agnieszka - do obowiązków ojcowskich i w ogóle domowych podchodzą bardzo serio. – Jak wracają do domu to gotują kolacje i czekają na partnerkę. Nie wstydzą się "kobiecych" prac domowych i radzą sobie z nimi świetnie. Właściwie wszyscy Szwedzi, których znam, gotują chętniej i często lepiej od swoich żon/partnerek – opowiada Agnieszka. 

Z jej rozmów ze szwedzkimi znajomymi wynika (choć pewnie w różnych domach może być różnie), że kiedy to tata jest na urlopie rodzicielskim, to zazwyczaj do jego obowiązków należy także wstawanie w nocy  do dziecka, jeśli jest taka potrzeba. Skoro mama następnego dnia idzie do pracy, to takie zachowanie jest uważane za naturalne. Tak naprawdę to jest właśnie to gender w praktyce - którym raz po raz w Polsce straszy się z ambon czy sejmowej trybuny. 

Po równo, także po rozstaniu
A gdy parze się nie ułoży i dochodzi do rozstania? Jeśli chodzi o rolę ojca, to właściwie nic nie zmienia. Instytucja "niedzielnego tatusia" w Szwecji nie jest znana. Najczęściej jest tak, że oboje rodzice po równo sprawują opiekę nad dzieckiem. To oznacza, że dziecko spędza np. jeden tydzień w domu ojca, drugi w domu matki. 

Czy to rozwiązanie idealne dla jego rozwoju, poczucia stabilności - to już zupełnie inny temat. Istotne jest jednak to, że po rozstaniu rola rodzica nie ogranicza się do płacenia alimentów lub ich unikania. Ojciec pozostaje ojcem, związane z tym obowiązki nie przemijają. Nie ma tak, że wszystko zostaje na głowie matki. Jak równość to równość. 

Na kłopoty i mama, i tata
I tę równość (prawie) doskonale widać w wynikach tegorocznych badań przeprowadzonych przez szwedzki Urząd Zdrowia Publicznego wśród tamtejszych nastolatków. Prawie, bo jeśli w ich życiu pojawiają się jakieś kłopoty, to wciąż prędzej z tym pójdą do mamy niż do taty. Ale różnica pod tym względem jest wręcz minimalna. 
Czas spędzony z dzieckiem w najmłodszych latach procentuje wyższym zaufaniem w okresie dorastania.Fot. 123rf
87 proc. dziewcząt i 91 proc. chłopców w wieku od 11 do 15 lat zadeklarowało, że w razie problemów mogą się z tym pójść do mamy. 74 proc. córek i 84 proc. synów odpowiedziało, że w takiej sytuacji równie dobrze mogą się zwrócić do taty. 

Wniosek? Czas wspólnie spędzony we wcześniejszym dzieciństwie daje więź, która potem bardzo procentuje. – Zauważyliśmy, że odsetek uczniów, którzy mogą rozmawiać z ojcami o swoich obawach i problemach, w ostatnich latach w Szwecji znacząco wzrósł. Szczególnie wśród dziewcząt – odnotowała cytowana przez telewizję SVT Maria Corell ze szwedzkiego Urzędu Zdrowia Publicznego.

Daleko do Szwecji
W Polsce podobne badania prezentowała Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę - ale ankietowanymi były już osoby dorosłe. Nie ma porównania. W 2007 r. w ramach kampanii "Powrót taty" próbowano ustalić, jak wyglądały emocjonalne więzi dzieci z ojcami.  "Jedynie 3 proc. respondentów stwierdziło, że rozmawiało ze swoimi ojcami o uczuciach" – donosił raport.
  
"Z badania CBOS przeprowadzonego w 2013 roku można się natomiast dowiedzieć, że do ojca współcześni dorośli zwracali się częściej niż do matki, gdy chcieli porozmawiać o swoich planach na przyszłość, lub o tym, co dzieje się w Polsce czy na świecie. W przypadku bardziej osobistych spraw, takich jak złe samopoczucie, problemy uczuciowe czy kłótnie z przyjaciółmi, bardzo rzadko to ojciec był osobą, z którą chcieli o tym rozmawiać" – pisała Joanna Włodarczyk w opracowaniu "Być tatą. Wyniki badania polskich ojców". 

Do nadrobienia pozostaje zatem sporo. Mamy z kogo brać przykład. Parę dni w Sztokholmie, by poobserwować tłumy facetów pchających wózki lub czule tulących swoje maleństwa, każdemu zrobi dobrze.