
Uczniowie, którzy skończyli 18 lat, mogą bez problemu kupić alkohol i papierosy. Mogą, bo są przecież dorośli. Ale ci sami uczniowie często mają problem z usprawiedliwieniem nieobecności w szkole, bo nauczyciele żądają, by przynieśli usprawiedliwienia. Kto ma rację? Wątpliwości w tej sprawie rozstrzygnęło MEN. Na korzyść uczniów.
Czy ukończenie 18 lat daje prawo do samodzielnego usprawiedliwiania nieobecności na lekcjach? Uczniowie nie mają co do tego wątpliwości. Uważają to za jeden z przywilejów dorosłości i przynoszą do szkół usprawiedliwienia, które sami sobie napisali.
Jakie prawa ma pełnoletni uczeń?
Wątpliwości mają za to nauczyciele i dyrektorzy szkół. Na tyle poważne, że poprosili o wyjaśnienie tej kwestii polityków.
A konkretnie Iwonę Marię Kozłowską i Annę Wojciechowską z KO. Obie posłanki napisały w tej sprawie interpelację do MEN, bo – jak twierdzą – otrzymały "liczne prośby nauczycieli, wychowawców i dyrektorów szkół średnich" o uregulowanie tej kwestii.
"Uczniowie powołują się na swoją pełnoletniość jako podstawę do samodzielnego usprawiedliwiania nieobecności, natomiast nauczyciele i dyrekcje szkół, kierując się troską o dyscyplinę szkolną i bezpieczeństwo uczniów, oczekują usprawiedliwień od rodziców lub prawnych opiekunów" – czytamy w interpelacji.
Dokument kończy się pytaniem, czy resort edukacji planuje wprowadzenie "jednoznacznych przepisów", które rozwieją wszelkie wątpliwości. Co na to MEN? Wiceszefowa tego resortu w odpowiedzi na interpelację stwierdziła, że dodatkowych regulacji prawnych nie będzie, bo sprawa jest jasna.
Samodzielne usprawiedliwianie zgodne z prawem
"Uczeń pełnoletni ma możliwość samodzielnego usprawiedliwienia nieobecności, gdyż jako osoba pełnoletnia posiada zdolność do czynności prawnych. Oświadczenie rodziców/opiekunów prawnych uczniów niepełnoletnich lub oświadczenie ucznia pełnoletniego o przyczynach nieobecności jest jak najbardziej uwzględniane" - rozwiała wątpliwości wiceministra Lubnauer.
Nie oznacza to jednak, że nauczyciele nie mają nic do gadania i muszą bez szemrania przyjmować takie samousprawiedliwienia uczniów.
Lubnauer przypomniała, że przepisy dają im furtkę do tego, by po prostu nie akceptować. Chodzi o to, że oświadczenia uczniów nie mają statusu dokumentu urzędowego, dlatego "mogą podlegać ocenie dyrektora szkoły czy nauczyciela".
Jednym słowem pełnoletni uczniowie mają prawo sami usprawiedliwiać swoje nieobecności. A wychowawcy muszą te usprawiedliwienia przyjmować. Ale mogą też oceniać ich wiarygodność i jeśli będą mieć wątpliwości, to w dzienniku i tak zostanie "nieobecność nieusprawiedliwiona".
Źródło: PAP