
Dyrektorzy szkół to ważna persona. Ich decyzje mają wpływ na życie nauczycieli, uczniów i ich rodziców. O ile jednak nauczyciele i rodzice mogą decydować o tym, kto włada szkołą, to uczniowie nie mają na to żadnego wpływu. Wszystko przez zapisy Prawa oświatowego, które mówią, że w komisji konkursowej wybierającej dyrektora szkoły mogą zasiadać i głosować po dwie osoby z rady pedagogicznej i rady rodziców. A uczniowie mogą co najwyżej przyglądać się ich obradom.
Uczniowie wybiorą sobie dyrektora
Taki układ jest niesprawiedliwy, na co niedawno zwróciła uwagę posłanka Dorota Marek. I zapytała MEN o możliwość zmiany przepisów, która dawałaby uczniom wpływ na to, kto zarządza ich szkołą. Jak się okazało, ministerstwo też dostrzegło ten problem. A nawet zatrudniło ekspertów, by znaleźli rozwiązanie. I znaleźli. Zespół ds. Praw i Obowiązków Ucznia zaproponował, by rozszerzyć skład komisji konkursowych o przedstawicieli samorządu uczniowskiego.
"Członkowie zespołu zaproponowali, aby do składu komisji konkursowej powoływani byli również dwaj przedstawiciele samorządu uczniowskiego" – odpowiedziała posłance Dorocie Marek wiceszefowa MEN Katarzyna Lubnauer. Dodała też, że ta propozycja została zaakceptowana z jednym zastrzeżeniem – w komisjach konkursowych będą mogli zasiadać jedynie uczniowie, którzy skończyli 18 lat.
Pomysł został szybko okrzyknięty "szkolną rewolucją". I słusznie, bo przyznanie uczniom prawa do decydowania o tym, kto będzie dyrektorem ich szkoły, to byłby prawdziwy przełom. Zwłaszcza że ich wpływ byłby realny, bo mieliby do powiedzenia dokładnie tyle samo, co nauczyciele i rodzice. Dziś rady pedagogiczne mogą wystawić do komisji konkursowej dwóch swoich członków. Dokładnie tyle samo, co rady rodziców.
Ewolucja zamiast ewolucji
Rewolucji jednak nie będzie. W ministerstwie edukacji ewidentnie uznano, że przyznanie uczniom aż takiej władzy to jednak o krok za daleko i już skorygowano pierwotne założenia. – Planowane przez MEN rozwiązanie polega na dopuszczeniu do komisji konkursowej przedstawiciela społeczności uczniowskiej, wyłącznie w przypadku szkół ponadpodstawowych oraz przede wszystkim uczniów, którzy ukończyli 18. rok życia – ogłosił właśnie rzecznik prasowy MEN, Piotr Otrębski.
Po czym dodał, że pełnoletni uczniowie nie będą mieli w komisji więcej głosów niż rodzice. Krótko mówiąc, samorządy uczniowskie będą mogły wydelegować do komisji tylko jedną osobę, a nie dwie, jak rekomendowali członkowie Zespołu ds. Praw i Obowiązków Ucznia.
Uczniowie, którzy już cieszyli się z nowego przywileju, mogą więc przyhamować z entuzjazmem. Po pierwsze, nie jest pewne, czy ten pomysł wejdzie w życie. Krytykuje go już część nauczycieli, zastrzeżenia zgłosił też przewodniczący ZNP. Ale nawet jeśli MEN jednak przeforsuje tę zmianę, to będzie to tylko pozorny ukłon w stronę uczniów. Więcej do powiedzenia nadal będą mieć nie tylko przedstawiciele władz samorządu czy kuratorium, ale też nauczyciele i rodzice. Żeby ten jeden samotny uczeń w komisji mógł rzeczywiście coś osiągnąć, trzeba by było przywrócić zasadę liberum weto.
Źródło: Polskie Radio