Od kilku dni pół Polski zastanawia się nad tym, czego będzie się można nauczyć na szkoleniach wojskowych, które zapowiedział premier Tusk. Dokładne plany poznamy na koniec marca, ale pierwsze konkrety już są. Ujawnił je Paweł "Naval" Mateńczuk, były żołnierz jednostki GROM, a obecnie pełnomocnik MON do spraw warunków służby wojskowej.
Co mi da to szkolenie?
Polska potrzebuje półmilionowej armii, złożonej w sporej części z dobrze przygotowanych rezerwistów. A że takich mamy teraz mało, to każdy będzie mógł się zgłosić na specjalne szkolenie wojskowe i zdobyć potrzebne umiejętności. Takie plany ogłosił 7 marca premier Donald Tuska. A że nie podał żadnych konkretów na temat tych szkoleń, to natychmiast pojawiły się spekulacje. Na przykład takie, że na takim kursie będzie można zrobić za darmo prawo jazdy albo że za udział będą ulgi podatkowe.
To jednak jedynie plotki. Konkrety przedstawił za to były komandos jednostki GROM Paweł "Naval" Mateńczuk. Jego informacje są wiarygodne, bo jako pełnomocnik ministra obrony narodowej uczestniczy w przygotowaniu programu zapowiedzianych przez Tuska szkoleń. Co zatem czeka ochotników, którzy zgłoszą się na taki kurs? – Możliwości zdobycia wiedzy wojskowej, od podstawowej po specjalistyczną. Powszechnie, a więc od juniora do seniora. Każdy, kto będzie chciał podnieść swoje kompetencje z zakresu bezpieczeństwa, nie zostanie odesłany z kwitkiem – powiedział w programie "Gość Wydarzeń". Dodał też, że nie dotyczy tylko osób pełnoletnich, bo MON chce, by na takie szkolenia mogli się zgłaszać także nastolatkowie.
Dla początkujących i zaawansowanych
Atutem tych szkoleń ma być ich różnorodność. Zarówno jeśli chodzi o tematykę, jak i czas trwania. Część z nich to będą absolutne podstawy, dla osób, które nie miały do czynienia z wojskiem i nie mają wiedzy na temat obrony cywilnej czy reagowania w sytuacjach zagrożenia. Ale będą też szkolenia bardzo specjalistyczne, z konkretnych dziedzin obronności. Takie kursy będą krótkie, potrwają 2-3 dni i skończą się uzyskaniem certyfikatu.
Jako przykład Mateńczuk podał szkolenia dla operatorów dronów, bo tacy specjaliści są dziś armii szczególnie potrzebni. – Przykład Ukrainy pokazuje, że wojna się zmieniła. Kiedyś podstawową bronią żołnierza był karabin, dziś coraz częściej to jest dron. Są żołnierze, którzy na froncie nie oddali ani jednego strzału, a walczą skutecznie przy pomocy dronów – powiedział. Na takich szkoleniach szczególnie mile widziani będą ludzie, którzy mają już doświadczenie w pracy z dronami, na przykład kręcą filmy na komuniach czy weselach. – Oni, dzięki takiemu szkoleniu, staliby się wykwalifikowanymi operatorami dronów rozpoznawczych czy bojowych – stwierdził.
Pełnomocnik ministra obrony narodowej wyraźnie zaznaczył, że do udziału w szkoleniach szczególnie będą zachęcani ludzie, którzy mają umiejętności przydatne w wojsku, na przykład mechanicy samochodowi. Oni będą mogli się nauczyć obsługi i naprawy specjalistycznego sprzętu. A pytany o system bonusów i nagród dodał, że zachętą powinno być już samo to, że specjalista w danej dziedzinie za darmo podniesie swoje kwalifikacje, co może mu się przydać "w cywilu". Takim samym bonusem, jego zdaniem, będzie też możliwość nauczenia się właściwych zachowań w niebezpiecznych sytuacjach, co może ocalić życie.
100 tysięcy ludzi rocznie
Mateńczuk zdradził też, kto będzie prowadził te szkolenia. MON chce, aby zajmowali się tym nie tylko czynni żołnierze, ale też ci, którzy niedawno odeszli "do cywila". Jak ujawnił, tylko w ubiegłym roku odeszło z wojska 11 tys. żołnierzy. I to właśnie wśród nich resort chce szukać kandydatów na instruktorów, którzy podejmą się szkolenia cywilów w całej Polsce.
Dokładny program i zakres szkoleń premier ma przedstawić do końca marca, a same szkolenia mają ruszyć najpóźniej w przyszłym roku. Wstępny plan zakłada, że już od 2027 roku wojskowe szkolenie będzie mogło przejść 100 tys. osób rocznie.
Źródło: Polsat