W najlepszym wypadku grzywna, w najgorszym – więzienie. To grozi dziś każdemu, kto ma przy sobie marihuanę. Polskie prawo jest w tej kwestii bardzo surowe i nie pozwala na posiadanie najmniejszej ilości narkotyków, nawet tych "miękkich". I choć politycy różnych opcji otwarcie mówią, że te przepisy trzeba poluzować, to do konkretnych działań się jakoś nie spieszą. Doskonałym przykładem może być Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany, który założyli posłowie Konfederacji. Choć powstał prawie dwa lata temu, jak dotąd nie przedstawił konkretnych propozycji liberalizacji prawa antynarkotykowego.
Do 15 gramów legalne
Znacznie bardziej aktywny jest powołany w listopadzie ubiegłego roku Parlamentarny Zespół ds. Depenalizacji Marihuany. Jak informuje "Rzeczpospolita", należący do niego posłowie w ciągu tych trzech miesięcy spotkali się już pięciokrotnie. I nie próżnowali, bo opracowali konkretny projekt liberalizacji prawa narkotykowego. Ich pomysł, jak wskazuje sama nazwa zespołu, dotyczy jedynie marihuany. I zakłada, że legalne będzie posiadanie na własny użytek do 15 gram suszu konopii indyjskich lub hodowanie jednego krzaczka tej rośliny.
Co istotne, ten projekt legalizacji marihuany powstał ponad politycznymi podziałami. Jego autorzy należą bowiem do różnych partii – Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Lewicy i Konfederacji. To pozwala sądzić, że projekt trafi pod obrady Sejmu. Argumentem za tym, że warto poluzować przepisy, jest fakt, że polskie sądy są zawalone rozpatrywaniem spraw osób, które zostały przyłapane na posiadaniu niewielkich ilości marihuany. Jeśli 15 gramów lub jeden krzak na własny użytek będą legalne, to policjanci i sędziowie będą mieć znacznie mniej roboty.
Wszystko w rękach Tuska
Brzmi sensownie. Tyle że legalizacja narkotyków to jeden z tych tematów, które w Polsce zawsze wywołują burzę, więc dla rządu są bardzo ryzykowne. I nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, by przewidzieć, że już samo dopuszczenie takiego projektu pod obrady Sejmu spotka się z gwałtowną krytyką ze strony PiS, Kościoła i wielu innych środowisk.
Dlatego, jak twierdzą eksperci cytowani przez "Rzeczpospolitą", rząd zastanowi się pięć razy, zanim zdecyduje się na jakiekolwiek zmiany w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Ostateczną decyzję w tej sprawie ma podjąć sam premier Tusk. Ale zanim to zrobi, zleci przeprowadzenie dokładnych sondaży, żeby sprawdzić, czy liberalizacja przepisów nie zaszkodzi notowaniom jego partii.
– Polacy są podzieleni w tej sprawie mniej więcej po połowie, a w ostatnich latach rośnie liczba przeciwników liberalizacji. Zwolennicy raczej nie głosują na PO, tylko np. na Konfederację, więc luzując prawo narkotykowe, Tusk nic by nie zyskał, a mógłby narazić się starszemu elektoratowi: rodzicom i dziadkom – stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej Łukasz Pawłowski.
Jedno jest pewne – Sejm nieprędko zajmie się wspomnianym projektem. A jeśli to zrobi, to prawdopodobnie czeka nas długa i burzliwa debata w tej sprawie, podobna do tych na temat aborcji czy eutanazji.
Źródło: "Rzeczpospolita"