Zapewne używasz WhatsAppa albo innego komunikatora internetowego. Jesteś na jakiejś grupie z kumplami, rodziną czy ludźmi z pracy. I uważasz go za bardzo pożyteczne narzędzie do wymiany ważnych informacji czy utrzymywania sympatycznych relacji. Ale jeśli myślisz, że tak samo wyglądają konwersacje na klasowej grupie twojego dziecka, to jesteś w wielkim błędzie. Tam nie jest ani sympatycznie, ani rzeczowo. Rządzą wyzwiska, plotki, kłótnie, głupie zabawy i challenge.
Co się dzieje na klasowych grupach?
Smutną prawdę o tym, jak wyglądają dziecięce rozmowy na uważanym za bezpieczny WhatsAppie, pokazał opublikowany właśnie raport "Dziewczynki i komunikatory". Przygotowała go Fundacja Kosmos dla Dziewczynek we współpracy z Fundacją Deloitte. Raport powstał nieco przypadkowo. W październiku ubiegłego roku Fundacja Kosmos dla Dziewczynek zorganizowała debatę, do której zaprosiła kilkadziesiąt uczennic w wieku 10 i 11 lat.
Tematem miało być to, w jaki sposób dzieci używają urządzeń elektronicznych, głównie telefonów. "Jednak w trakcie debaty okazało się, że najważniejszym tematem, budzącym najsilniejsze i najbardziej różnorodne emocje, są komunikatory, a zwłaszcza WhatsApp, czyli aplikacja, z której – zgodnie z ograniczeniami wiekowymi – nie powinny korzystać, a robią niemal wszystkie" – napisali we wstępie autorzy raportu.
Dlaczego niewinny komunikator zdominował dyskusję? Okazało się, że wcale nie jest narzędziem do przekazywania konkretnych informacji na temat lekcji czy życia szkoły. Z wypowiedzi niemal wszystkich dziewczynek wynika, że pożytecznych treści jest tam niewiele. Dominują treści, od których włos się jeży na głowie. "Dziewczynki podkreślały, że ich rówieśnicy potrafią robić na komunikatorze rzeczy, których nigdy nie zrobiliby w bezpośrednim kontakcie, że na porządku dziennym są tam kłótnie, obgadywanie i wyzywanie innych. W związku z niektórymi mechanizmami działania komunikatorów dziewczynki często czują niepokój, smutek, lęk o siebie i swoich najbliższych" – czytamy w raporcie.
Jak tego nie zrobisz, to umrze ci pies. Albo mama
Lęk o siebie i bliskich? Tak i to uzasadniony, bo dziesięcioletnie dzieci potrafią być naprawdę okrutne. A w internecie są zwykle bardziej agresywne niż w rozmowach twarzą w twarz. Dowodem jest to, że wysyłają sobie groźby. Do tego na klasowych grupach na WhatsAppie popularny jest także tzw. łańcuszek, czyli zabawa polegająca na przesyłaniu jakiejś wiadomości z żądaniem, by rozesłać ją do kolejnych 10 czy 20 osób.
Tylko trudno to nazwać zabawą, jeśli dzieci dostają wiadomości zakończone komunikatem: "wyślij to piętnastu osobom, bo inaczej coś ci się stanie" albo "wyślij to do 10 dziesięciu osób piętnastu osobom, bo jak nie, to umrze ci matka". Takie teksty na klasowych grupach są na porządku dziennym. Na starszych to może nie robi wrażenia, ale u dziesięciolatków budzi lęk. "Na początku wchodzisz w te łańcuszki przez ciekawość. Ale potem czujesz taką złość, strach przed groźbami czasem też" – powiedziała jedna z dziesięcioletnich uczestniczek dyskusji.
Z raportu Fundacji Kosmos dla Dziewczynek wynika też, że dzieci są przebodźcowane i zmęczone ilością wiadomości na WhatsAppie. Zwłaszcza że często należą nie tylko do grupy klasowej, ale też do kilku innych. W efekcie dostają codziennie nawet kilkaset powiadomień. Przeczytanie ich wszystkich, odpowiadanie, włączanie się w dyskusje, obejrzenie przesyłanych memów czy filmików nie tylko zabiera czas, ale też zwyczajnie obciąża mózg. Można się oczywiście nie angażować, nie czytać i nie odpowiadać, ale to grozi usunięciem z grupy. A to dla dzieciaków najgorszy rodzaj wykluczenia. Dlatego godzą się na to, że klasowa grupa zamienia się w rynsztok.
Sprawdźmy, kto cię lubi
Godzą się też na publiczne ocenianie. Temu służy "ustawianie statusów". Na czym to polega? Koleżanka pisze: "wyślij mi zdjęcie, a ja napiszę, na ile cię lubię od 1 do 10. Ja nie chcę, żeby wkładała moje zdjęcie na status, ale ją lubię, więc co mam w tym momencie zrobić? Boję się, że stracę przyjaciółkę" – wyjaśniła jedna z bohaterek raportu. Jak trudna jest taka ocena od koleżanek dla dorastającej dziewczyny, chyba nikomu nie trzeba wyjaśniać. Przykrym przeżyciem jest też publiczne łączenie dziewczyny w parę z kolegą z klasy i wyśmiewanie, że są zakochani. To na whatsappowych grupach w podstawówkach jest równie częste jak kłótnie czy obelgi.
Dlaczego dzieci znoszą takie zachowania, choć są dla nich przykre? Bo się boją, nie chcą się wychylać, stracić kolegów czy wręcz stać się klasowymi wyrzutkami. Z podobnych powodów nie mówią rodzicom o tym, co się dzieje na ich grupie, nawet wtedy, gdy padają ofiarą hejtu czy są wyzywane i poniżane. Efekt jest taki, że wielu rodziców sądzi, że WhatAapp jest narzędziem bezpiecznym, a dziecko wręcz powinno z niego korzystać, bo to najlepszy sposób, by się dowiedzieć, co się dzieje w szkole. A to błąd, bo ten "pożyteczny komunikator" jest wykorzystywany w bardzo szkodliwy sposób.
Co można z tym zrobić? Dopóki nie będzie zmian prawnych, jedyną bronią jest czujność rodziców. "Zaglądajmy na WhatsAppa córki czy syna. Sprawdzajmy, kto do nich pisze. Zastanówmy się ze szkolną radą rodziców, czy nie zaproponować dzieciom alternatywy do komunikatorów" – radzi Sylwia Szwed, prezeska Fundacji Kosmos dla Dziewczynek. Jej zdaniem rodzice powinni też jednak domagać się od rządzących zmian w prawie.
Podobnego zdania jest Łukasz Wojtasik, ekspert od bezpieczeństwa w sieci z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. "Naszym celem powinno być spowodowanie, żeby dzieci z tych serwisów nie korzystały. To wymaga rozwiązań systemowych" – twierdzi i dodaje, że stanie się to możliwe, że używanie komunikatorów jest dla dzieci tak samo szkodliwe jak korzystanie z mediów społecznościowych. Dlatego te poniżej 13 roku życia nie powinny mieć do nich dostępu, a te starsze powinny z nich korzystać pod nadzorem opiekunów.
Źródło: raport "Dziewczynki i komunikatory" Fundacji Kosmos dla Dziewczynek