Chcesz pokazać swojemu dziecku kultową animację o jelonku Bambi? To może najpierw obejrzyj ją sam. I zastanów się, czy ma rację krytyk Richard Corliss, który uznał ten film za... horror. Jego zdaniem "Bambi" jest tak samo przerażający jak "Halloween", "Szczęki" czy "Teksańska masakra piłą mechaniczną".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kiedy się po wielu latach sięga po ulubione książki czy filmy z dzieciństwa, to można przeżyć szok. Bo sporo kultowych dzieł, które pochłanialiśmy w dzieciństwie, to de facto krwawe koszmary. Weźmy takie bajki braci Grimm. Szalona kobieta tuczy dzieci, żeby je pożreć, ale one okazują się sprytniejsze i palą ją w piecu. Przecież to opowieść dla fanów makabry, a nie opowiastka dla dzieci.
"Bambi" straszy jak Nosferatu
Do podobnego wniosku doszedł krytyk filmowy Richard Corliss, gdy obejrzał słynną animację "Bambi", która jest adaptacją książki Feliksa Saltena. Dziennikarz uznał, że ten film to nie jest niewinna bajeczka dla dzieci, ale rasowy horror. I dlatego umieścił go na opublikowanej przez portal Time.com liście 25 najlepszych filmów kina grozy.
Większość tytułów, które Corliss umieścił w swoim rankingu, to pozycje wręcz oczywiste nie tylko dla fanów horrorów. Są tam przedwojenne klasyki, jak "Nosferatu – symfonia grozy" Murnaua, "Frankenstein" Whale'a czy "Upiór w operze" Chaneya. Obok nich są też dość nowe filmy, jak "Wysyp żywych trupów" z 2004 czy "Czerwony smok" z 2002. Większość listy stanowią jednak hity z lat 60. i 70., w tym "Obcy" Scotta, "Halloween" Carpentera, "Carrie" De Palmy, "Egzorcysta" Friedkina, "Noc żywych trupów" Romero, "Szczęki" Spielberga, "Psychoza" Hitchcocka czy "Teksańska masakra piłą mechaniczną" Hoopera.
Życie w cieniu zbrodni
Co jest zaskakujące, Corliss na swojej liście 25 najważniejszych filmów grozy umieścił też "Wjazd pociągu na stację w La Ciotat", czyli trwającą niecałą minutę scenę pokazującą, jak lokomotywa wjeżdża na stację. Ten wybór można jeszcze jakoś wyjaśnić. Otóż ten film pokazywano w kinach w 1896 roku. Ludzie nie byli wtedy jeszcze oswojeni z widokiem ruchomych obrazów na ekranie. I dlatego uciekali w popłochu na widok pociągu jadącego wprost na nich. Stąd do dziś ta scenka cieszy się legendą filmu, którego publiczność panicznie się bała.
Jeszcze większym zaskoczeniem jest jednak fakt, że na liście kultowych horrorów znalazła się słynna animacja o słodkim jelonku Bambi. Jak krytyk uzasadnia swój wybór? Otóż jego zdaniem "Bambi" to opowieść o życiu w cieniu zbrodni i o ciągłym strachu przed mordercą. Corliss przypomina, przecież w filmie jest polowanie, podczas którego myśliwy zabija matkę jelonka. Maluch bardzo przeżywa tę stratę. I boi się, że też zginie. Dlatego w tej pozornie niewinnej animacji jest taki sam klimat napięcia i ciągłego zagrożenia, jak w "Szczękach" czy "Teksańskiej masakrze", bo widz do końca nie wie, czy główny bohater przeżyje.
Cóż, fakty się zgadzają. Bambi rzeczywiście traci mamę i boi się spotkania z myśliwym. Ale z drugiej strony przeżywa też masę zabawnych przygód, ma przyjaciół, ma tatę, który się nim opiekuje. Grozę trochę czuć, ale czuć też ciepło i humor. Ale z filmami jest tak, że każdy odbiera je inaczej. Oceńcie więc sami, czy "Bambi" naprawdę zasługuje na miano horroru.