Mieszkańcy metropolii od dawna są już przyzwyczajeni do tego, że muszą płacić za parking w całym centrum. Wkrótce będą musieli do tego przywyknąć także ci z małych miast. Posłowie chcą bowiem wprowadzić przepisy, które pozwolą tworzyć strefy płatnego parkowania także w miastach poniżej 100 tys. mieszkańców. Tanio nie będzie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Miasta są zakorkowane, więc ludzi trzeba zniechęcać do jeżdżenia prywatnymi samochodami. A najłatwiej to zrobić, tworząc strefy płatnego parkowania i regularnie podnosząc opłaty. Taką taktykę od lat stosują władze polskich metropolii. Korków dzięki temu nie udało się zlikwidować, udaje się za to zyskać spore pieniądze do budżetu.
Płatna strefa w każdym mieście
Już wkrótce na kierowcach będą mogli zarabiać także włodarze mniejszych miejscowości. Posłowie koalicji rządzącej chcą im bowiem dać możliwość zmieniania całych połaci miasta w śródmiejskie strefy płatnego parkowania. Różnią się one od zwykłych stref płatnego parkowania, które już są w wielu polskich miastach. Mają większy zasięg i wyższe stawki opłat. Pomysł uzasadniają oczywiście koniecznością odkorkowania miast i dbania o czyste powietrze.
"Kierowcy w centrach miast wykorzystują do parkowania każdy wolny fragment przestrzeni, niszcząc przy tym zieleń miejską oraz uszkadzając niejednokrotnie zabytkową tkankę miejską. Tak duże natężenie ruchu to również istotne zanieczyszczenie środowiskowe, związane z emisją spalin samochodowych i hałasem" – czytamy w uzasadnieniu projektu nowelizacja ustawy o drogach publicznych.
Droższe jeżdżenie już wkrótce
Tego, że śródmiejskie strefy płatnego parkowania zaczną wyrastać jak grzyby po deszczu, należy się spodziewać szybko. Wspomniana nowelizacja trafiła już do konsultacji społecznych. Termin głosowania w Sejmie nie jest jeszcze znany, ale prawdopodobnie odbędzie się to na początku przyszłego roku. A jako że jest to wspólny projekt posłów Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, to jest niemal pewne, że zostanie przyjęty. Pewne jest też, że samorządowcy skwapliwie skorzystają z tej nowej możliwości zwiększenia wpływów do budżetu.
Zadowoleni nie będą na pewno kierowcy. Jeżdżenie po miastach, tych powiatowych i tych jeszcze mniejszych, wiązać się będzie z większymi wydatkami. Albo ze spacerem z darmowych parkingów na obrzeżach miast do centrum. Takie przechadzki mogą stać się bardzo popularne, bo parkowanie tanie nie będzie. Opłata za parkowanie jest wyliczana na podstawie kwoty minimalnego wynagrodzenia.
I tak, za postój w zwykłej strefie płatnego parkowania miasta mogą pobierać opłatę nie większą 0,15 proc. minimalnego wynagrodzenia (za pierwszą godzinę postoju). Ale w śródmiejskiej strefie płatnego parkowania, a takie będą powstawać, ta stawka to już 0,45 proc. minimalnego wynagrodzenia. W tym roku minimalne wynagrodzenie to 4242 zł brutto. A zatem godzinę postoju w strefie płatnego parkowania samorządy mogą żądać maksimum 6,36 zł, a w śródmiejskiej strefie już nawet 19 zł. Oczywiście to stawki maksymalne, w rzeczywistości ceny godzinnego postoju aż tak wysokie raczej nie będą. Ale i tak kierowcy dostaną mocno po kieszeni.