Każdy ojciec powinien mieć trochę wyobraźni. Nie tylko po to, by opowiadać dzieciom bajki, ale też po to, by nie narażać ich na niebezpieczeństwo. Niestety, wyobraźni zabrakło pewnemu mężczyźnie z Poznania, który wiózł jechał rowerem z kilkuletnim synem na ramionach. Jakby tego było mało, chłopiec nie miał kasku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak przewieźć dziecko rowerem, jeśli ten nie ma zamontowanego fotelika ani nawet bagażnika? Teoretycznie to niemożliwe. Ale pewien mężczyzna z Poznania znalazł na to sposób. Otóż posadził sobie kilkuletniego chłopca... na ramionach i ruszył w drogę. Ścieżką rowerową, no bo przecież nie będzie łamał przepisów.
Nagłe hamowanie i tragedia gotowa
Wyczyn "pomysłowego" ojca opublikował profil Moto sygnały, który na co dzień tropi wybryki poznańskich kierowców. Choć autorzy tego kanału widzieli wiele przykładów głupoty na drogach, to ten przypadek nawet ich wprawił w zdumienie. "Przecież tu nie musi być żadnej kolizji, wystarczy nagłe hamowanie i dzieciak leci" – napisali w komentarzu do zdjęcia.
To prawda, przy takiej jeździe niewiele trzeba, by doszło do tragedii. Na zdjęciu widać, że tata obie ręce trzyma na kierownicy, więc nie podtrzymuje chłopca. Ale nawet gdyby jedną ręką trzymał chłopca, to w krytycznym momencie, na przykład w chwili hamowania, nic by to nie dało. Praw fizyki nie da się oszukać – dzieciak wystrzeliłby jak z procy i upadł na asfalt. I na bank źle by się to skończyło, zwłaszcza że chłopiec nie ma na głowie kasku. Troskliwy tatuś zadbał tylko o to, syn włożył czapkę, bo przy szybkiej jeździe mogą marznąć uszy.
Kolejny "idiotata"
Sprawdziłem komunikaty na stronie internetowej poznańskiej policji. W ostatnich dniach nie było tam doniesień o wypadku rowerzysty z dzieckiem. To pozwala mieć nadzieję, że młody mężczyzna z synem na ramionach szczęśliwie dojechał do celu. Szczęśliwie to odpowiednie słowo, bo facet miał zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu. Oby ani on, ani jego syn nigdy się nie przekonali, że brak rozsądku na drodze się nie opłaca.
Rowerzysta z Poznania to kolejny w ostatnich tygodniach przypadek ojca bez grama wyobraźni. W połowie września pisałem o młodym mężczyźnie z Warszawy, który jechał monocyklem po chodniku, lawirując między przechodniami. Na rękach trzymał kilkuletnie dziecko. Maluch nie miał kasku, a tata karmił go bułką.