Nie ma chyba w Polsce miasta, w którym nie byłoby budki z kebabami. Ogromna popularność tego dania przyczyniła się do rozpowszechnienia innego azjatyckiego zwyczaju – palenia sziszy. Zamiłowanie do fajki wodnej może mieć jednak katastrofalne skutki. Nowe badanie wykazało, że wdychanie dymu z sziszy to proszenie się o nowotwór.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Choć palenie sziszy jest niezwykle popularne w Europie, to nie ma co ukrywać, że największe doświadczenie w tej kwestii mają Azjaci. I to właśnie oni postanowili sprawdzić, jak wdychanie dymu z fajki wodnej wpływa na zdrowie.
Badanie przeprowadzone przez naukowców z Wietnamu jest cenne, bo dotąd nikt nie analizował tego, czy ta używka może być przyczyną poważnych chorób. W efekcie popularny stał się pogląd, że to bardzo bezpieczna forma palenia, bo woda w sziszy oczyszcza dym z wszelkich toksycznych substancji.
Szisza nie szkodzi? Nie wierz w to
Wietnamscy naukowcy rozbili w puch tę obiegową teorię. Ich badanie trwało aż 11 lat, a wzięło w nim udział prawie 40 tysięcy osób, które regularnie paliły sziszę. Jakie były skutki oddawania się temu nałogowi przez ponad dekadę? Wśród wszystkich uczestników rozpoznano aż 554 przypadki nowotworów. Autorzy badania wykazali, że miłośnicy fajki wodnej są dwa bardziej narażeni na śmierć z powodu raka niż ci, którzy nie palą tytoniu w żadnej postaci. A najbardziej zagrożeni są ci, którzy zaczęli palić sziszę w młodym wieku.
Wietnamscy naukowcy skrupulatnie wyliczyli też, na jaki rodzaj nowotworu najczęściej zapadają miłośnicy palenia sziszy. Wśród wszystkich badanych, którzy zachorowali, najwięcej było przypadków raka żołądka, raka wątroby, raka płuc i raka gardła. Brzmi znajomo? No jasne. Przecież te rodzaje nowotworów są szczególnie często wykrywane u osób, które nałogowo palą papierosy. To oznacza, że pogląd o bezpiecznym dla zdrowia paleniu fajki wodnej można już włożyć między bajki.
Palenie rzadsze, ale bardziej intensywne
Porównywanie palenia sziszy do palenia papierosów może wydawać się nieuzasadnione, bo przecież po fajkę wodną zwykle sięga się rzadko. Owszem, tyle że cały proces trwa o wiele dłużej. Papierosa wypala się w ciągu góra dwóch minut, a posiadówka przy sziszy zajmuje jednorazowo od pół godziny do nawet dwóch godzin. Podczas jednej takiej sesji można się więc nawdychać tyle dymu, ile podczas palenia kilkunastu papierosów. Dymu pełnego rakotwórczych substancji, bo wbrew obiegowej opinii woda w fajce wcale nie odfiltrowuje toksycznych substancji.
Wpływ na szkodliwość sziszy ma też sama "technika" palenia. "Osoby palące fajki wodne mają również tendencję do wdychania dymu głęboko do płuc z powodu większej siły potrzebnej do wciągnięcia powietrza przez warstwę wody. Efekt 'schłodzenia' wywołany przepływem dymu tytoniowego przez wodę może powodować większą liczbę zaciągnięć i tym samym wdychanie większej ilości substancji rakotwórczych znajdujących się w dymie" – czytamy na stronie Europejskiego Kodeksu Walki z Rakiem.