Zmniejszenie liczby lekcji z dwóch do jednej w tygodniu, niewliczanie ocen z tego przedmiotu do średniej, umieszczanie katechezy wyłącznie na pierwszej lub ostatniej lekcji i łączenie uczniów w grupy w sytuacji, gdy w danej klasie jest mniej niż siedem osób chętnych do udziału w zajęciach. Takie cztery pomysły na zmianę w organizacji nauczania religii w szkołach ma Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Na razie w ramy prawne ujęto tylko ten ostatni pomysł. Niedawno w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie, które pozwala dyrektorom organizować katechezy dla grup stworzonych z uczniów z różnych klas. Takie grupy mogą powstać w sytuacji, gdy na katechezę zgłosi się siedem lub mniej osób z danej klasy.
Nowe przepisy błyskawicznie oprotestował biskup Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski. "Proponowane zmiany dotyczące łączenia klas są krzywdzące czy wręcz dyskryminujące. Naruszają one prawo oświatowe i zasady pedagogiczne" – napisał w oświadczeniu. To było kolejne jego pismo w sprawie działań MEN, ale pierwsze, w którym zarzucił resortowi naruszenie prawa.
Biskup Osial nie jest jednak osamotniony w swojej ocenie działań Barbary Nowackiej i jej współpracowników. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" o ocenę rozporządzenia zapytali eksperta w dziedzinie prawa wyznaniowego, prof. Pawła Boreckiego z UW. Naukowiec jest przekonany, że szefowa MEN złamała prawo, bo zmieniła zasady nauczania religii bez porozumienia z władzami Kościołów i związków wyznaniowych. A to jest naruszenie przepisów ustawy o systemie oświaty.
To nie wszystko. Według profesora Nowacka "postąpiła też niezgodnie z rozporządzeniem premiera z 2002 r. w sprawie zasad techniki prawodawczej. Naruszyła w konsekwencji fundamentalną konstytucyjną zasadę legalizmu, czyli praworządności, stanowiącą, iż organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa".
Ekspert wskazał też, w jaki sposób przedstawiciele Kościoła katolickiego czy innych związków wyznaniowych mogą utrącić nowe przepisy. "Rozporządzenie minister Nowackiej ze względów proceduralnych jest wadliwe, jest nielegalne, a w związku z tym jest niekonstytucyjne. I moim zdaniem należy zaskarżyć ten akt do Trybunału Konstytucyjnego. A jeśli zostanie zaskarżone, to Trybunał – niezależnie od przeważającej w nim opcji – powinien wydać wyrok stwierdzający niekonstytucyjność tego rozporządzenia. Nie ma innego wyjścia" – stwierdził prof. Borecki w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Czy polscy biskupi sięgną po takie rozwiązanie? – Trudno mi coś powiedzieć na ten temat, ja się tym nie zajmuję – powiedział w rozmowie z DadHero ks. prof. Piotr Tomasik, koordynator Biura Programowania Katechezy i członek Komisji Wychowania Katolickiego KEP.
Od jednoznacznej deklaracji uchyliło się też dwóch innych księży, z którymi rozmawiałem. Jeden z nich zasugerował jednak, że jest mało prawdopodobne, by rozporządzenie MEN zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego episkopat czy któryś z biskupów. Jeśli do tego dojdzie, to skargę konstytucyjną złoży któraś z organizacji katolickich. A że tak się stanie, to według mojego rozmówcy niemal pewne, bo opinia prof. Boreckiego argument, który może przechylić szalę sporu na korzyść obrońców dotychczasowego systemu nauczania religii.