Zaostrza się spór między MEN a episkopatem. Biskupi, którzy już wcześniej ostro krytykowali planowane przez resort zmiany w organizacji nauczania religii, teraz zareagowali na rozporządzenie umożliwiające wspólne lekcje katechezy dla uczniów z różnych klas. Duchowni zarzucają MEN naruszenie prawa, dyskryminację i namawiają wiernych do udziału w akcji protestacyjnej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od nowego roku szkolnego zmienią się zasady organizacji lekcji religii w przedszkolach i szkołach. Zgodnie z nowymi przepisami zajęcia z katechezy będą się odbywać w klasach, w których zgłosi się co najmniej siedmioro chętnych uczniów. Jeśli tylu chętnych nie będzie, dyrektorzy placówek mają organizować zajęcia, w których będą uczestniczyć uczniowie z różnych klas. Nie będzie można ich jednak łączyć dowolnie. W jednej grupie będą mogli się znaleźć uczniowie klas I–III, w innej z klas IV–VI, a najstarsi, z klas VII i VIII, w jeszcze innej. Ta zmiana jest już przesądzona – nowe przepisy zostały 1 sierpnia opublikowane w "Dzienniku Ustaw".
Ostre słowa biskupów
Na reakcję biskupów nie trzeba było długo czekać. 5 sierpnia Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski opublikowała oświadczenie, w którym stanowczo zaprotestowała przeciw zmianom zawartym w tym rozporządzeniu. Nie jest to pierwsza krytyka działań MEN w sprawie nauczania religii. Tym razem jednak pojawiły się naprawdę ostre zarzuty. Biskupi stwierdzili bowiem, że nowe przepisy wprowadzono z naruszeniem prawa.
"Proponowane zmiany dotyczące łączenia klas są krzywdzące czy wręcz dyskryminujące. Naruszają one prawo oświatowe i zasady pedagogiczne. Wprowadzają poważne problemy w zakresie realizacji programu lekcji religii" – czytamy w oświadczeniu podpisanym przez przewodniczącego Komisji Wychowania Katolickiego KEP, biskupa Wojciecha Osiala. Duchowny stwierdził też, że "zmiany zostały wprowadzone bez wymaganego przez prawo porozumienia ze stroną kościelną. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie uwzględniło opinii i postulatów przedstawianych w spotkaniach przez Kościoły i związki wyznaniowe".
Zachęty do protestu przeciw MEN
W dalszej części oświadczenia hierarcha po raz kolejny przypomniał, że nauczanie religii katolickiej i innych wyznań wspiera wychowawczą rolę szkoły i służy rozwojowi moralnemu i społecznemu uczniów, ma duże znaczenie dla poznawania własnej historii i kultury. Zachęcił też wiernych, zwłaszcza rodziców dzieci w wieku szkolnym, by "odważnie zabierali głos w tej sprawie" i włączali się w akcję "TAK dla religii w szkole".
Jest to protest prowadzony przez redakcje czterech tygodników katolickich. Utworzyły one stronę internetową, na której zbierają podpisy przeciwko planowanym przez MEN zmianom: możliwości łączenia uczniów z różnych klas na lekcjach religii, zmniejszeniu liczby lekcji religii do jednej tygodniowo, wyłączeniu ocen z religii ze średniej ocen oraz umieszczanie lekcji religii jedynie na początku i na końcu zajęć. Do tej pory pod protestem podpisało się prawie 5700 osób.
Biskup Osial już 1 sierpnia, a więc w dniu publikacji treści rozporządzenia MEN, apelował do wiernych do udziału w proteście. "Zachęcam Rodziców i wszystkie osoby, którym leży na sercu wychowanie dzieci i młodzieży w duchu wartości chrześcijańskich, o przyłączenie się do akcji i podpisanie protestu skierowanego do Minister Edukacji" – napisał przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP.
Kolejna odsłona batalii
Już wiosną, gdy tylko Barbara Nowacka ogłosiła, że w jej resorcie trwają już prace nad przepisami zmniejszającymi liczbę lekcji religii w szkole z dwóch do jednej tygodniowo, polscy biskupi skrytykowali te plany. W specjalnym oświadczeniu hierarchowie stwierdzili, że "nauczanie religii w polskiej szkole stanowi wielkie dobro dla dzisiejszego młodego człowieka" i że zajęcia z tego przedmiotu to standard w 23 krajach Europy.
Przypomnieli też, że prawo do lekcji religii w szkole publicznej to jedno z podstawowych praw człowieka wpisanych do Konstytucji RP, a katecheza "wspiera rodzinę i szkołę w różnych kryzysach psychicznych doświadczanych przez uczniów, jest dla nich pomocą w przeciwdziałaniu przemocy, agresji i profilaktyce uzależnień".
Już wtedy hierarchowie sięgnęli po mocne słowa. Stwierdzili, że zapowiadane zmiany są "krzywdzące lub wręcz dyskryminujące", bo "ograniczają prawa rodziców do wychowania własnych dzieci w wyznawanej wierze". A przedstawicielom resortu edukacji przypominali, że jakiekolwiek zmiany w nauczaniu religii mogą być wprowadzone tylko w porozumieniu z Kościołami oraz związkami wyznaniowymi.
Tamten, jeszcze dość łagodny ton, to już przeszłość. Teraz biskupi otwarcie zarzucają resortowi edukacji naruszanie prawa. Nic nie wskazuje jednak na to, by coraz ostrzejsze stanowisko hierarchów skłoniło MEN do zmiany planów. Barbara Nowacka wielokrotnie podkreślała, że doprowadzi do redukcji lekcji religii, niewliczania ocen z tego przedmiotu do średniej i takiego tworzenia planów zajęć, by katecheza była na pierwszej lub ostatniej lekcji. A to oznacza, że konflikt między resortem a Episkopatem będzie trwał.