To one powinny się od nas uczyć i dowiadywać. To my, rodzice, powinniśmy być dla naszych dzieci wzorem do naśladowania. Inspiracją, drogowskazem i wsparciem. Niestety, to my coraz częściej uczymy się od nich. Bo to one uświadamiają nam, gdzie popełniamy błąd i jak bardzo w pewnych momentach je krzywdzimy.
"Kiedyś na facetów, którzy rozmawiają o dzieciach, wymieniają się radami i wskazówkami, patrzyłem krzywym okiem. Wydawało mi się to takie niemęskie. Uważałem, że są zdominowani przez swoje partnerki/żony, że nie mają własnego zdania i całe ich życie kręci się wyłącznie wokół rodziny. To tacy ludzie bez przysłowiowych jaj, zainteresowań i ambicji.
Teraz wiem, jak bardzo się myliłem. Jestem jednym z nich, czego absolutnie się nie wstydzę. To, że dzielę się swoimi doświadczeniami, nie umniejsza mojej męskości" – kontynuuje czytelnik.
List jest wyjątkowo długi, dlatego pozwolę sobie zacytować jego fragmenty. Te, które najwięcej wnoszą i najlepiej przedstawiają całą sytuację.
"Pięć lat temu zostałem ojcem i od tamtej pory to rodzina stała się dla mnie najważniejsza. Moje życie przestało kręcić się wyłącznie wokół pracy, piłki nożnej i tenisa. Nie przesiaduję już tyle w nadgodzinach, a każdej wolnej chwili nie spędzam na meczu lub korcie.
Myślałem, że jestem idealnym ojcem, takim, z którym można konie kraść. Kiedy wracam do domu, jestem przy nich. Niezależnie od tego, czy oglądam telewizję, szukam czegoś w telefonie czy po prostu leżę na kanapie i odpoczywam – jestem. Widzę, jak mój syn buduje z klocków, układa puzzle czy lepi coś z tej swojej kolorowej plasteliny. Byłem przekonany, że tak powinno wyglądać ojcostwo. Myliłem się. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo.
W ubiegły weekend syn podszedł do mnie i zapytał, czy spędzimy razem dzień. Byłem trochę zdziwiony, dokładnie nie wiedziałem, co ma na myśli. Przecież niemalże przez większość wolnych dni jesteśmy razem. Już nawet nie pamiętam kiedy musiałem w weekend pojawić się w pracy. Przeglądałem wtedy jakieś wiadomości w telefonie, spojrzałem na niego i powiedziałem: 'Synek, oczywiście, spędzimy razem ten dzień tak jak zawsze'.
Mały spojrzał się na mnie i odpowiedział: 'Jeśli tak jak zawsze, to ja tak nie chcę'. Odwrócił się i poszedł do pokoju. Myślałem, że go coś ugryzło, ma gorszy dzień. Choć starałem się nie analizować, to słowa te wracały do mnie jak bumerang. Nie dawały mi spokoju. Poszedłem do pokoju, by dowiedzieć się, o co chodziło. Chciałem rozwiązać zagadkę".
Tutaj znowu pominę fragment, w którym tata próbuje nakłonić syna do zwierzeń. Stara się zrozumieć, co miał na myśli.
"W końcu spojrzał na mnie i powiedział: ‘Chciałbym spędzić czas z tobą, a nie z tobą i twoim telefonem. Zawsze, kiedy się bawimy, patrzysz w komórkę.
Zaniemówiłem, no zamurowało mnie. Nigdy wcześniej nie patrzyłem na to w ten sposób. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że ja faktycznie z tym nieszczęsnym telefonem niemalże się nie rozstaję. Nawet podczas wspólnych posiłków zerkam na niego kątem oka. Przecież ja w pełni nie koncentruję się na dziecku, na zabawie, na rozmowie. Bo ten telefon wciąż mnie rozprasza.
Przyznaję, zrobiło mi się głupio i od razu zrozumiałem błąd. By mnie nie kusił, wyłączyłem go na dwa dni. I wiecie co? To były najpiękniejsze dni ostatnich lat. Poczułem się taki wolny, niczym nieograniczony. Byłem ja i on, no czasami też dołączała do nas żona. Bawiliśmy się, wygłupialiśmy, śmialiśmy aż do utraty sił. A w niedzielę wieczorem wydarzyło się coś najpiękniejszego. Moje jedyne dziecko podziękowało mi za czas spędzony razem, a przed snem dodało: 'Tato, kocham cię'.
Panowie, faceci, ojcowie, uczcie się na moim błędzie. Nie popełniajcie go i bawiąc się z dzieckiem, całą uwagę poświęćcie wyłącznie jemu. Zobaczycie, będzie wspaniale".
Czytaj także: https://dadhero.pl/293279,tych-3-rzeczy-mozesz-uczyc-sie-od-czeskich-rodzicow-wiedza-co-robia