Łukasz (celowo zmieniamy imię czytelnika) nadesłał do nas przepełniony wieloma emocjami list. Choć przyznaje, że miał obawy i nie wiedział, jak to wszystko ubrać w słowa, zawziął się, przemógł i napisał. Zrobił to głównie po to, by uchronić innych facetów przed popełnieniem błędu. Przyznajcie, miło z jego strony?
"Dwa lata temu ożeniłem się z kobietą mojego życia. Magdę (tutaj też zmieniliśmy imię) poznałem na studiach, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, dogadujemy się, niekiedy rozumiemy się bez słów.
Nadajemy na tych samych falach, mamy podobne zainteresowania. Rok temu zostaliśmy rodzicami, co jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło. Poczuliśmy, zrozumieliśmy, że jesteśmy prawdziwą rodziną. Prawdziwą, gdyby nie jedna rzecz.
Moja żona nie przepada za moją matką, choć ta tak naprawdę nie zrobiła jej nic złego. No może poza tym, że chyba zbyt często wtrąca się do naszego małżeństwa i służy dobrymi radami. Jednak wiem, że ona nie ma złych zamiarów. Chce dla nas dobrze, chce nas przed czymś uchronić, przestrzec. Niestety, Magda ma na nią alergię, już na samą myśl zaczyna kichać (żartuję oczywiście).
Po urodzeniu syna zamarzyłem o takiej prawdziwej rodzinie. Nie tylko ja, żona i dziecko, ale nasi rodzice, rodzeństwo. Tak bardzo chciałem, abyśmy się wszyscy dogadywali. Postanowiłem porozmawiać o tym z żoną, która po namowach i prośbach zgodziła się dać mojej matce jeszcze jedną szansę. Z mamą również porozmawiałem, powiedziałem, o co chodzi i poprosiłem, by z tymi cennymi radami przystopowała.
Chciałem, aby się zaprzyjaźniły albo chociaż polubiły, takie miałem marzenie. Jak się okazało, moja matka słowo przyjaźń wzięła sobie głęboko do serca. Zbyt głęboko. Postanowiła pokazać Magdzie, jaka z niej fajna i równa babka. Że można na niej polegać, że jest szczera i prawdziwa. Posunęła się do czegoś, czego zupełnie się nie spodziewałem.
Moja matka zaczęła mnie obgadywać. Teraz, jak tak o tym myślę, to zaczynam się zastanawiać, czy ona naprawdę miała dobre intencje. Zaczęła opowiadać Magdzie o wszystkich moich zaletach, ale i wadach. Że bałaganiarz, że roztargniony, czasami marudny. Wspomniała, że w dzieciństwie byłem niejadkiem, że biłem się z kolegami i nie chciałem się uczyć matematyki. Jednak powiedziała coś jeszcze, coś, co o mały włos a doprowadziłoby do rozwodu.
Moja ukochana mamusia zaczęła opowiadać mojej żonie o byłych dziewczynach. Kiedy którą poznałem, co nas łączyło, w której byłem szaleńczo zakochany, a która była jedynie przelotną znajomością. Mam wrażenie, że połowę sobie wymyśliła, koloryzowała.
Magda zaczynała mieć tego wszystkiego dość. Każda kolejna historia zaczynała ją albo przytłaczać, albo doprowadzać do szału. Pewnego dnia nie wytrzymała i powiedziała mi wprost, że albo moja matka się od niej odczepi raz na zawsze, albo my się rozstaniemy.
Kiedy dowiedziałem się, co nawyprawiała moja matka, byłem wściekły. Zacząłem żałować, że nalegałem, że prosiłem żonę, by się z nią zaprzyjaźniła. Teraz wiem, że nic na siłę. Czasami jest lepiej tak, jak jest".
Czytaj także: https://dadhero.pl/292429,koncentrowanie-sie-tylko-na-dziecku-moze-zniszczyc-twoj-zwiazek