O związek trzeba dbać, niezależnie od jego etapu. By relacja przetrwała, potrzebne jest zaangażowanie obu stron. Takiego też zdania jest Igor, który mimo wielu wątpliwości postanowił napisać do nas list. Podzielił się w nim historią, której zakończenie pozostaje wielką niewiadomą.
Reklama.
Reklama.
"Już kilka razy zabierałem się za napisanie tego listu. Siadałem, pisałem, ale potem dochodziłem do wniosku, że to bez sensu. Kogo obchodzi moja historia. Kasowałem wszystko i wracałem do normalnego życia. Jednak kiedy na profilu koleżanki przeczytałem, że współcześni mężczyźni nie walczą i nie starają się o kobietę tak jak kiedyś, usiadłem i zacząłem pisać. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się skończyć.
Idealne małżeństwo
Poznaliśmy się już w liceum. Przez życie, razem, trzymając się za ręce, idziemy już od ponad 10 lat. Mamy 5-letniego syna, psa i rybki. Normalna rodzina. Żadnych większych kłótni, rzucania talerzami, skoków w bok – przynajmniej mam taką nadzieję. Ona zajmuje się domem, ja utrzymuję rodzinę. Tak postanowiliśmy, kiedy na świecie pojawił się Mikołaj. Tak zostało do tej pory, choć od dwóch lat nasz syn chodzi już do przedszkola.
Od rana do wieczora pracuję, ona zajmuje się domem, synem. Czasu dla siebie nie mamy niemalże w ogóle. By sobie dorobić, łapię czasami w weekend różne dodatkowe zlecenia.
Zostaliśmy sami
Kiedy zaczęły się wakacje, syn zapytał, czy mógłby wyjechać na kilka dni do dziadków. Kupili kota, chciał go zobaczyć. Nie mieliśmy nic przeciwko, chociaż zawsze wyjeżdżaliśmy razem. Teraz chciał sam – ok, niech tak będzie. Kiedy pojechał, wpadłem na świetny pomysł.
Randka! Nie byliśmy na niej niemalże od 6 lat. Chciałem zrobić żonie niespodziankę. Całe dnie siedzi w domu, byłem przekonany, że się ucieszy. Zarezerwowałem stolik w naszej
restauracji, w tej, w której kiedyś się jej oświadczyłem. Z pracy napisałem SMS-a
'Bądź o 19 pod naszą restauracją. Mam dla ciebie niespodziankę.' Odpisała 'OK'.
Ostatnia randka w życiu
Przez pół dnia myślałem o wspólnej kolacji, wspólnym wieczorze. Aż wstyd się przyznać, ale byłem bardzo podekscytowany. Tylko my, we dwoje. Poza domem. Smaczne jedzenie, blask świec. Czego chcieć więcej? Pojawiłem się pierwszy, czekałem przed wejściem z bukietem czerwonych róż. Była zaskoczona. Podziękowała, ale jakoś bez większego entuzjazmu. Weszliśmy do środka. Zamówiłem jej ulubiony makaron, wino, deser. Ja wybierałem, bo ona nie mogła się zdecydować.
Kelner zapalił świece, zostaliśmy sami. Chciałem złapać ją za rękę, popatrzeć w oczy, powspominać. Chciałem wykorzystać ten czas, bo wiedziałem, że nieprędko się powtórzy. Ku mojemu zaskoczeniu – wyjęła telefon. Zaczęła przeglądać jakieś filmiki, chyba w mediach społecznościowych.
Odczekałem chwilę, ale sytuacja się nie zmieniła. Zapytałem grzecznie, co robi.
Odpowiedziała, że przegląda, co w świecie słychać. Nie odłożyła telefonu aż do
momentu, w którym kelner przyniósł nam jedzenie.
Kiedy zaczęliśmy kosztować pyszności, ktoś zadzwonił. Koleżanka. Powiedziała, że niedługo oddzwoni. Jak tylko skończyła jeść, wzięła telefon do ręki. Z koleżanką o wyprzedażach, sukienkach i bluzkach dyskutowała chyba z 15 minut. Nawet podczas deseru. Wbiło mnie w ziemię. Nie mogłem zrozumieć, co się dzieje. Tak się starałem, tak bardzo chciałem, abyśmy miło spędzili czas, a ona najwyraźniej miała to gdzieś.
Kiedy wracaliśmy do domu, zapytałem wprost. Dlaczego cały wieczór spędziła z telefonem, a nie ze mną. Wiecie, co usłyszałem? 'Przecież już tyle lat jesteśmy razem, że nie musimy się o siebie starać. Nie wiem, po co w ogóle wymyśliłeś tę kolację'. Nie wiedziałem, co powiedzieć, zamilkłem. Co dalej będzie? Czy taki związek ma szansę przetrwać?".