Rodzice po narodzinach dzieci wpadają w małą obsesję dotyczącą jedzenia. Sami odżywiają się niespecjalnie, ale stawiają sobie za punkt honoru żywić dzieci najzdrowszą z diet i kupować brokuły co drugi dzień na ekologicznym bazarku. Wielu z nich poddaje się, gdy dziecko sukcesywnie odmawia jedzenia zielonych warzyw, a potem zamartwia, że w diecie malucha pojawia się za mało witamin.
Wszystkiemu winne jest podejście. WHO zaleca, aby dzieci jadły dziennie 400 g owoców i warzyw. Jednak to nie oznacza, że twój syn lub córka ma dopaść kłami brokuła i orżnąć go z różyczek. Te 40 dkg to mogą być dwa jabłka, z czego jedno podane w formie soku albo musu.
Dlatego kluczowe pytanie, jakie powinni zadać sobie rodzice, rozpoczynając bieg myśli pt. "Czy moje dziecko nie je za mało?", brzmi:
Czy twoje dziecko je niewiele, czy raczej nie chce jeść tego, co ty uważasz za słuszne?
Do 7. roku życia normą wśród dzieci jest neofobia żywieniowa. Wybiórczość pokarmowa we wczesnych etapach dotyczy niemal każdego dziecka, stąd opowieści o jedzeniu makaronu i parówek od rana do wieczora. Istnieja grupy produktów - zwykle bogate w gluten - które wchodzą dzieciom niezależnie od miejsca i sposobu wychowania.
Niezależnie od tego, ile buziek i kolorowych obrazków wytniesz z szynki i pomidora, twoje dziecko może po prostu nie chcieć go spróbować przez dobrych kilka lat.
W ocenieniu, czy dziecko nie ma problemów żywieniowych i wybiórczości pokarmowej ważne są inne aspekty, niż to, czy dziecko kiedyś zjadło chipsa z jarmużu. Oto kwalifikatory, które wskazują, że nie musisz się martwić o dietę swojego dziecka.
Wszystko gra z żywieniem twojego malucha, jeśli:
Prawdopodobnie twoje dziecko je dobrze i w proporcjach, które są dla niego wystarczające. Niestety, poprzez przekazy medialne oraz wiecznie powtarzane przez babcie "zmizerniałeś" i ocenianie wyglądu, tłumaczymy nadmierne podsuwanie dzieciom jedzenia troską. Tymczasem zmuszanie dziecka do jedzenia, przyniesie o wiele gorsze skutki, niż tymczasowe ssanie w żołądku.
O wiele lepiej jest dla dziecka, ale i dla rodzica, podążać rytmem posiłków i ich smakami za dzieckiem. Może się okazać, że to ono ma nam coś fajnego do zaoferowania, np. surowego ogórka maczanego w ketchupie albo frytki umazane truskawkowym shakem. I kto tu teraz jest wybiórczy pokarmowo?