Niedawno świat obiegła wieść o 12-letnim geniuszu z Belgii, który w ekspresowym tempie uzyskał tytuł magistra fizyki kwantowej. Laurent Simons ukończył studia magisterskie w pół roku, licencjackie w rok, a dyplom szkoły średniej otrzymał w wieku 8 lat.
Nie powinniśmy być zatem zdziwieni, jeśli za jakiś czas przed imieniem i nazwiskiem naszego bohatera zobaczymy tytuł „prof.” I to w momencie, gdy jego rówieśnicy nadal będą eksplorowali pomieszczenia akademików i klubów studenckich, a nie świat wiedzy.
Polski geniusz
W podobnym do Laurenta wieku na studia wybrał się Kamil Wroński, który złoty indeks Politechniki Lubelskiej otrzymał już w wieku 8 lat, a w wieku 9 poszedł na pierwsze zajęcia z innymi studentami. Co ciekawe – zarówno on, jak i jego nieco młodszy kolega z Belgii mają bardzo dziecięce marzenia. Ten pierwszy chce zbudować teleport, a Laurent podarować człowiekowi nieśmiertelność.
Nierzadko genialne pomysły wypływają właśnie z dziecięcej wyobraźni, a jako dorośli – cóż, marzyć przestajemy. Tylko na ile to jest dziecięce bujanie w obłokach, a na ile konkretny plan biznesowy? Innymi słowy – czy te dzieci mogą być po prostu dziećmi?
Tak wczesna kariera naukowa z hipernapędem może negatywnie wpłynąć na pewne sfery życia młodego człowieka, jak choćby wyalienować go z życia rówieśników. Młody geniusz ma inne potrzeby, inne oczekiwania i presję względem jego osoby, a także tempo i środowisko życiowe. Dlatego rodzice Kamila podpisali przed podjęciem przez niego studiów dokument, który zapewniał monitorowanie stanu emocjonalnego chłopca, badanie jego potrzeb oraz dbanie o dzieciństwo i zrównoważony rozwój.
Jak Kamil oceni przydatność dokumentu – będzie można go zapytać dopiero za jakiś czas. Obecnie Kamil jest na piątym roku studiów i otworzył w tym roku swoją pierwszą firmę już w wieku 14 lat.
Genialny terrorysta
Historia zna też niestety przypadki dzieci, które startując z pozycji geniusza, skończyły na pierwszym miejscu… najbardziej poszukiwanych przez FBI za działalność terrorystyczną. Radykalnym przykładem, w jak tragicznym położeniu może znaleźć się wybitnie uzdolniona jednostka, jest przykład Theodore’a Kaczynskiego, genialnego amerykańskiego matematyka oraz terrorysty o pseudonimie Unabomber.
Pochodzący z polskiej rodziny i urodzony w Chicago Ted Kaczyński w wieku 10 lat uzyskał bez mała 170 punktów w teście IQ, a mając lat 16 – dostał się na Harvard. Genialny matematyk miał jednak ogromne trudności w przystosowaniu się do życia społecznego, a zwłaszcza w kontaktach z płcią przeciwną.
Świetnie zapowiadający się naukowiec zrezygnował w końcu z pracy na uczelni, zaczął pracować dorywczo, aż w końcu został bezrobotny i zamieszkał w drewnianej chacie w stanie Montana z dala od ludzi, odcięty od prądu i telefonu. Paradoksalnie – to w ścisłym umyśle matematycznym Unabombera zrodziła się koncepcja, że postęp technologiczny jest zgubą ludzkości, a nowe technologie niszczą świat.
W rezultacie Ted Kaczyński rozpoczął serię ataków terrorystycznych z użyciem bomb, których ofiarami często padali pracownicy uczelni. W 1998 roku Theodore Kaczynski został skazany na dożywocie, a przed zamachami 11 września uznawany był za symbol terroryzmu w USA.
Kto obroni "złote dzieci"?
Przypadek Teda Kaczyńskiego jest przypadkiem ekstremalnym, niemniej warto pamiętać o tym, że wraz z ogromnym talentem przychodzi ogromna odpowiedzialność, która spada na samego geniusza, ale początkowo nawet bardziej na rodziców.
Osoby wybitnie zdolne już na starcie odstają społecznie od swoich rówieśników, a zachęceni jego zdolnościami rodzice często amplifikują proces. Traktują młodego geniusza jak inwestycję, kreując jego karierę i jeszcze bardziej go alienując w świecie przedwczesnej dorosłości.
Pada także ważne pytanie o jednostkowość dziecka, ale nie w kontekście wyjątkowej zdolności mnożenia na czas, tylko tego, jak je widzą rodzice, bliscy i otoczenie. Sprowadzanie młodego geniusza do roli żywego komputera, maszyny do liczenia, albo rekordzisty na tym, czy owym polu jest przejawem odhumanizowania, a przypięty do piersi dziecka order ze współczynnikiem IQ ciąży tym bardziej, im wyższa jest jego wartość.
Z umiarkowanym więc optymizmem i mimo wszystko – po ludzku i ze zrozumieniem należy czytać wszelkie doniesienia o kolejnym złotym dziecku, które w wieku 10 lat idzie na studia, bo może się zdarzyć, że gdzieś pomiędzy stronami indeksu zgubiło swoje beztroskie dzieciństwo.