Gdy zobaczyłam pierwszy cios, który padł w czasie kłótni dzieci z "Rodu Smoka", otworzyłam szeroko oczy i dałam się ponieść zaskoczeniu. Uśmiechnęłam się też pod nosem, bo wiedziałam, że zaraz rozegra się toksyczna jatka pomiędzy rodzicami. Ci, niezależnie od tego, czy są fikcyjnymi, czy prawdziwymi postaciami rzadko wiedzą, jak rozwiązywać konflikty pomiędzy małoletnimi. Oto kilka powszednich i pokazanych w serialu błędów rodzicielskich.
Reklama.
Reklama.
Obejrzałam ten odcinek z dziką przyjemnością, choć musiałam wysilać wzrok, by cokolwiek ujrzeć, bo twórcy pożałowali doświetlenia. Seriale oparte na książkach George'a R.R. Martina nigdy nie były biblią dobrego rodzicielstwa, ale te kilkanaście minut w 7. odcinku "Rodu Smoka" to smaczek dla każdego rodzica.
Oto 5 błędów popełnionych przez dorosłych w czasie zażegnywania sporów pomiędzy kuzynami:
1. Parentyfikacja
Alicent, która pyta Aemona, gdzie był, gdy jego brat stawał się ofiarą napaści, nie ma nic wspólnego ani z troską, ani uzyskaniem dodatkowych informacji. Nastolatek zostaje "upupiony" przez matkę i osadzony w roli opiekuna rodzeństwa. Uznawanie, że starsze rodzeństwo powinno troszczyć się o młodsze ma w naszym kraju (i jak widać fikcyjnych serialach) długą tradycję i jest zachowaniem wręcz oczekiwanym. Tymczasem nawet dziecku u skraju dorosłości nie powinno pełnić obowiązków wychowawczych wobec innych dzieci.
2. Zadawanie pytań dzieciom i słuchanie odpowiedzi dorosłych
Król mówi: "Aemondzie, chcę usłyszeć, co się wydarzyło", a potem odwraca głowę w stronę swojej żony, która udziela odpowiedzi za syna. To jasny sygnał dla chłopca, że nikogo nie interesuje jego prawda, ponieważ dorośli uzgodnią wspólną wersję wydarzeń. Aemond wie, że posunął się za daleko, ale jego złość od wielu lat tłumiona i skrywana, musiała znaleźć ujście. Nikt jednak nie jest ciekawy wykładu chłopca o zaniedbaniach, których dopuścili się wobec niego dorośli. Nikt nie szuka źródła, a wszyscy opierają się na skutkach wydarzenia. Aemond stracił oko i to ono jest dal Alicent oznaką krzywdy wyrządzonej dziecku, a nie wieloletnie upokarzanie chłopca przez kuzynów, na które dawała ciche przyzwolenie.
3. Licytacje
Zna to każdy rodzic, który musi wysłuchiwać "to on zaczął", "a ona pierwsza", "to nie tak, ja się tu bawiłem" itd. W 7. odcinku "Rodu Smoka" to akurat rodzice przerzucają się argumentami, kto został bardziej poszkodowany w czasie sprzeczki (delikatnie mówiąc), do której doszło pomiędzy dziedzicami. Jest to jednak sygnał wzmacniający dla dzieci, że niekonstruktywna dyskusja też przynosi efekt. Nie zawsze najlepszy, ale da się coś na nim ugrać, w najgorszym razie kuzyn zostanie wyśmiany przed całym dworem.
4. Zmuszanie do kłamstwa
Gdy Viserys pyta syna, skąd wie, że dzieci Rheanyry pochodzą z nieprawego łoża, ten patrzy na matkę. W ostatniej chwili zrzuca winę na starszego brata, o którym wie, że jego buńczuczność nie pozwoli mu trzymać języka za zębami, a z drugiej strony Aegon jest długo wyczekiwanym przez ojca chłopcem i cieszy się u niego względami. Kluczem jest jednak poczucie winy i zagrożenia wobec matki, któremu poddaje się chłopak. By ją chronić, posuwa się do kłamstwa. Relacja dorosły-dziecko jest tu silnie zaburzona.
5. Brak konsekwencji
"Musicie zakończyć kłótnie, przeproście się i podajcie sobie ręce" - mówi król. To mniej więcej przypomina hasła dobrej woli wygłaszane przez nauczycieli na szkolnych korytarzach. Wszyscy zainteresowani bójką wiedzieli, że konflikt powróci ze zdwojoną siłą na szkolnym boisku lub poza murami szkoły.
Dzieci, ani nikogo innego, nie można zmuszać do wyrażenia skruchy. Ona musi być dobrowolna, ponieważ oznacza, że wszystkie nieprzyjemne emocje zostały przepracowane lub ukojone na tyle, że jesteśmy w stanie odzyskać racjonalny osąd. Ponadto Viserys pokazuje dobitnie w tym odcinku, że brak mu autorytetu. Krzykiem zmusza do posłuszeństwa, a od strachu do uznania daleka droga.
Rodzice, rozmawiając z dziećmi na temat konfliktów, powinni odwoływać się do swojej wiedzy i używać emocjonalnego słownictwa, które pomoże nazwać i oswoić uczucia, które nimi targają. Pomyślcie o tym, gdy następnym razem na usta będzie cisnęło wam się hasło: "Idźcie się teraz ładnie razem bawić", gdy chwilę temu po policzkach wartko płynęły łzy.
Mam nadzieję, że dzieci, które brały udział w nagraniach tych scen "Rodu..." były i pozostają pod opieką psychologa. A wy, rodzice, nigdy nie bierzcie przykładu z wesołego rodu Targaryenów, jeśli wasze dzieciaki wejdą w konflikt z rówieśnikami.