Lato w pełni, a jak upał, to i wypady nad wodę. Niestety co roku słyszymy o tym, jak wypoczynek nad rzeką, jeziorem czy morzem dla niektórych zakończył się tragicznie. Wszystko przez nieodpowiedzialne zachowanie, lekkomyślność i brawurę. Skoki do wody są ulubionym zajęciem wśród dzieci, młodzieży, a także panów wypoczywających nad wodą. Niestety nadal wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mogą być one niebezpieczne.
Reklama.
Reklama.
Skoki z pomostu, materaca, kajaku... pomysłów jest wiele. Zabawa może być świetna, ale bez przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa może zakończyć się nawet śmiercią.
Ratownicy odradzają skakanie na główkę do naturalnych zbiorników wodnych. Nawet jeśli jednego dnia dno jest czyste, kolejnego prądy mogą je zmienić.
Ratownicy przestrzegają także przed szokiem termicznym i piciem alkoholu nad wodą.
Skok na główkę
Jest to najszybszy sposób znalezienia się w wodzie, jednak jednocześnie najmniej bezpieczny. Młode osoby skaczą tak zarówno do basenów i jezior, jak i do morza. Skok na główkę można wykonać tylko wtedy, gdy akwen jest nam dobrze znany (np. kąpielisko lub pływalnia), a woda jest odpowiedniej głębokości (1,5-2 metra, choć wiele zależy od wysokości, z jakiej wykonywany jest skok).
W innym przypadku może się skończyć poważnym urazem, kalectwem, a nawet śmiercią. W wyniku uderzenia głową o coś twardego następuje uszkodzenie kręgosłupa i rdzenia kręgowego. Lekarze mówią, że rdzeń doznaje gwałtownego szoku. W efekcie zawsze dochodzi do porażenia kończyn dolnych i znacznego niedowładu kończyn górnych.
Jak skakać do wody?
Zawodowi pływacy podkreślają, że poprawny skok na główkę powinien być wykonany z napiętym brzuchem i nogami. Ratownicy przestrzegają przed skakaniem do naturalnych zbiorników wodnych, bo tam mogą znajdować się zarówno kamienie, jak i konary drzew. Co więcej, dno w takich zbiornikach może się dynamicznie zmieniać. Znacznie bezpieczniejszy będzie sok na nogi lub na "bombę". Ratownicy zachęcają, by na główkę skakać jednak na basenie do tego dostosowanym.
Ważne nie tylko dno i technika
Nawet jeśli wiesz, jak skakać, znasz kąpielisko i czuwa ratownik, to jest jeszcze jedna rzecz, o której często plażowicze absolutnie nie pamiętają. Chodzi o nagłe wskakiwanie do wody. Choć mogłoby się wydawać, że to świetny sposób na schłodzenie organizmu, jednak to bardzo niebezpieczna praktyka. Zarówno w przypadku dorosłych, jak i dzieci.
Gdy mocno rozgrzane ciało nagle trafia do chłodnej wody, nietrudno o szok termiczny, woda wcale nie musi być lodowata. Pierwszym objawem szoku termicznego jest niekontrolowana próba złapania powietrza, która może skończyć się utonięciem. Nawet jeśli osoba, która wskoczyła do wody, nie zachłysnęła się, może zacząć się hiperwentylować, a wtedy pojawiają się mroczki przed oczami, zawroty głowy, drętwienie kończyn i twarzy.
W momencie nagłego kontaktu z zimną wodą naczynia krwionośne gwałtownie się kurczą, a podnosi się ciśnienie tętnicze. U osób obciążonych chorobowo prowadzi to do niedokrwienia mięśnia sercowego albo mózgu, może dojść do omdlenia lub do zawału. Może także pojawić się utrata orientacji oraz panika, co również może doprowadzić do utonięcia.
Do wody powinniśmy wchodzić wypoczęci i dobrze nawodnieni powoli, stopniowo schładzając ciało. Stosuj się do tych zasad i koniecznie naucz tego twoje dzieci. Pamiętaj także, że alkohol to zły pomysł, gdyż może powodować upośledzenie równowagi, słuchu czy wzroku. Niewielka ilość alkoholu podczas upałów może prowadzić do problemów z krążeniem, a nawet do utraty przytomności.