Życie dziecka nie jest proste. Dorośli ciągle dają ci nie ten kubeczek do picia, o który prosiłeś, dorzucają bez celu brokuły na talerz albo każą ci odpowiadać na zadania z matematyki pełnym zdaniem. Co gorsza, wmawiają ci, że nie powinieneś się poddawać, podczas gdy ty masz wrażenie, że poniesienie porażki to jedyne, czego teraz pragniesz.
Reklama.
Reklama.
Rozsądny i dobry rodzic da dziecku szansę doświadczyć porażki, bo nic tak nie uczy zachowywać się uważnie, jak obtarte kolano.
Morin Amy w swojej książce "13 rzeczy, których nie robią silni psychicznie rodzice. Jak wychować dzieci, aby wyrosły na spełnionych i szczęśliwych dorosłych" pisała, że najlepsi rodzice:
nie akceptują mentalności ofiary
nie kierują się poczuciem winy
nie traktują dziecka jak pępek świata
nie dopuszczają, by dzieci nimi rządziły
nie pozwalają dzieciom unikać odpowiedzialności
nie chronią dzieci przed bólem
nie strzegą dzieci przed popełnianiem błędów
nie mylą dyscypliny z karą.
Każdą z tych rzeczy możemy zaadaptować do naszego stylu rodzicielstwa. Choć w tej formie zasady Amy mogą wydawać się trochę szorstkie, tak naprawdę wszystkie są nastawione na uważność oraz podążanie za dzieckiem.
Nie akceptują mentalności ofiary.
Z pewnością pierwszy punkt jest wam dobrze znany albo z własnego z dzieciństwa, albo dzieciństwa waszych dzieci. Lubimy za swoje (lub nieswoje) porażki obwiniać innych.
Badania psychologiczne dowodzą, że jeśli osoba nam bliska ponosi porażkę, mamy tendencję do wymyślania powodów, które są jej przyczyną, jednak nigdy nie odpowiadają one negatywnym cechom naszego ulubieńca.
Na przykład: "Kasia dostała 1 z biologii, bo nauczycielka źle sformułowała pytanie".
Dlatego lepiej nie akceptować mentalności ofiary i nie szukać usprawiedliwień dla porażek, a dać dziecku samemu się z nimi zmierzyć. W innym wypadku przekonujemy je, że wyuczona bezradność to norma, na którą nic nie mogą poradzić.
Nie kierują się poczuciem winy.
Czasami krzykniemy na dziecko, aby poszło się bawić, bo właśnie rozlaliśmy olej, a nie dlatego, że chciało nam opowiedzieć o swojej nowej konstrukcji z klocków. Jednak jeśli zaraz potem pójdziemy karmić dziecko słodyczami, kierując się poczuciem winy, zamiast porozmawiać z nim o tym, dlaczego przekierowaliśmy swój gniew na niego, dziecko pozostanie skołowane. "Rodzic krzyczy, ale potem daje słodycze". To dla niego żadna pomoc w panowaniu nad własnymi emocjami, a wskazywanie zastępników, które tłumią je jeszcze bardziej.
Nie traktują dziecka jak pępek świata.
Dzieci są pępkami naszego świata, ale świat wcale nie musi uważać, że wszystko im się należy. Nie ma rodzica, który nie chciałby uchylić nieba swoim pociechom, jednak zachowaniu zdrowego umiaru i nauka dzielenia się oraz współpracy ze światem jest również bardzo ważna. Stawiając dziecko na piedestale wyższości nad innymi, skażemy je na wieczną samotność.
Nie dopuszczają, by dzieci nimi rządziły,
nie pozwalają dzieciom unikać odpowiedzialności,
nie mylą dyscypliny z karą.
Stawianie granic a karanie dziecka to zupełnie dwie różne rzeczy. Pierwsza z nich uczy konsekwencji, a także poruszania się w świecie, druga bywa destrukcyjna dla dziecięcej psychiki.
Rodzice boją się podporządkować dzieciom, bo uważają, że pozwolenie na to, aby nimi rządziły, pokaże ich słabą wolę. Gdyby jednak nie traktować relacji rodzic - dziecko jak władcy i poddanego, może się okazać, że współpraca na wielu polach jest bardzo owocna.
Dzieci muszą wiedzieć, jakie konsekwencje ich czekają, ale nie mogą być to pomysły, które wyskakują z głów rodziców, jak Filip z konopi. Mówiąc do dziecka wcześniej: "Jeśli nie założysz teraz butów, może się okazać, że spóźnimy się na film" podejdzie do zadania zupełnie inaczej, niż gdybyś na bieżąco wymyślił, że "skoro nie zakładasz butów, to nie ma deseru po obiedzie". Te rzeczy nie mają ze sobą nic wspólnego, nie uczą odpowiedzialności za swoje czyny, ani konsekwencji działań.
Nie chronią dzieci przed bólem,
nie strzegą dzieci przed popełnianiem błędów.
Ból i popełnianie błędów to stałe czynniki obecne w życiu. Także dorosłym. Jeśli nie przygotujesz dziecka na ich przeżywanie w dzieciństwie, nie poradzi sobie z nimi w dorosłości.
Wszyscy chcemy chronić dzieci przed złem tego świata, ale jak mają to robić, jeśli pozbawiamy ich narzędzi na początku walki? Hasło "weź się w garść" nie pomaga dziecku w przezwyciężeniu problemów. Wskazuje jego braki "do tej pory nie był wzięty w garść, był słaby, nie wykorzystał swojego potencjału".
Motywacyjne gadki do dziecka mają sens tylko wtedy, gdy idzie za nimi przykład.
Gdy uczysz dziecko jazdy na rowerze, a ono boi się przekroczyć wysoki krawężnik, opowieść o tym, że kiedyś się bałeś, nic nie znaczy dla twojego dziecka. Jego myślenie abstrakcyjne nie sięga do twojej młodości. Jeszcze mniej przyniesie powiedzenie, że nie ma się czego bać. Twoje dziecko właśnie się boi!
Musisz cofnąć się parę metrów i pokazać mu, jak sam to robisz, ale pozwolić przekroczyć wysoki krawężnik na swoich zasadach. Tylko wtedy dziecko uwierzy w swoją sprawczość.
A ty w swoją. Bo, kto go nauczył tak przeskakiwać wyboje na rowerze? No proste, że tatuś.