znajomi nie lubią moich dzieci
Życie towarzyskie po narodzinach dziecka. Czy ono jeszcze istnieje? Fot. Unsplash
Reklama.
  • Badania pokazują, że 60 proc. rodziców czuje się przytłoczonych wychowywaniem dzieci.
  • Większość z nich straciła wiele znajomości po narodzinach dzieci.
  • Zostają z nimi "dzieciaci" znajomi albo ci, którzy starają się udowodnić rodzicom, że bezdzietność jest lepsze.
  • Miałam kiedyś kolegę, który przychodził do nas tylko po to, żeby ponarzekać na nasze dzieci. Siedział godzinę, patrzył w telefon i przewracał oczami, gdy któreś dziecko do niego podeszło z pytaniem "co robisz?".
    W jego mniemaniu najwyraźniej odbywał wizytę towarzyską, która wciąga nas z pieluch i rodzicielskiego marazmu, ale tak naprawdę chodziło mu jedynie o wypowiedzenie w drzwiach zdania: "Strasznie tu u was głośno. Muszę teraz od tego odpocząć". Stary, ja też!
    Bo i bywało głośno. Z płaczącym niemowlakiem, zadającym milion pytań kilkulatkiem, chodzącą nieustannie pralką i zmywarką nie da się żyć cicho.

    Lambadziarze i lambadziary

    Ankieta przeprowadzona wśród 1300 matek (sorry panowie, ale zwykle wy macie jeszcze życie społeczne w pracy po narodzinach dziecka) wykazały, że 60 proc. z nich czuje się przytłoczonych nieustannym zajmowaniem się dzieckiem. A 4 na 5 mówi, że nie ma wystarczającej liczby przyjaciół.
    Wiele relacji społecznych rozpada się po tym, jak zostajemy rodzicami. Przetrwają najsilniejsi albo ci, którzy też zaciążą i mogą pogadać z nami o niemowlętach.
    Jest jeszcze jeden rodzaj znajomych, którzy zostają. Ci odwiedzają nas raz na jakiś czas, żeby samemu poczuć się lepiej. Należy do nich mój kolega opisany powyżej.
    "Dzięki Bogu, że nie mam dzieci", "lubię tylko swoje", "to jedno grzeczniejsze" - to miód na serce każdego rodzica słyszeć tak pełne empatii i wsparcia słowa od najbliższych znajomych.
    I oczywiście część krytyki pochodzi od bezdzietnych tzw. lambadziarzy, którzy cenią sobie życie w pojedynkę, imprezy co weekend i życie na własnych zasadach. I nie powiem tutaj, że nie mają racji. Rodzice też tęsknią za czasami, gdy można było po prostu wyjść z domu bez zakładania nikomu kombinezonu, rękawiczek, czapki, komina, wysokich butów i wypychania kieszeni kurtki zabawkami.
    Niektóre komentarze służą podkreśleniu "lepszości" innych rodziców, których dzieci mają anielskie charaktery. Przesypiają całe noce i nie znają słowa "nie".
    Nie zapraszam znajomych, żeby przyszedł bawić się z moimi dziećmi i był wdzięczny za możliwość pokazania mu, jak wspaniałe jest doświadczenie rodzicielstwa.
    Bo czasem nie jest. Jednak jeśli już ktoś postanawia wpaść, to czasem mógłby się ugryźć w język. Tak jak ja, gdy mam ochotę rzucić mu się do gardła i wrzeszczeć, że chcę odzyskać swoje stare życie.
    Przynajmniej dopóki moje dziecko nie przyjdzie mnie przytulić i powiedzieć, że jestem super.