Bawić trzeba się umieć, żeby na drugi dzień nie chorować. A co, jeśli choruje ci dusza, bo po imprezie w klubie pamiętasz tylko, że jakiś facet krzyczał za tobą, że "ru***by cię do utraty przytomności". To jakoś to nie ma zbyt wiele wspólnego z dobrą zabawą.
Werbalne - żarty o podtekście seksualnym, insynuacje o zabarwieniu erotycznym, komentowanie ubioru i wyglądu, używanie "kotków", "złotek", czyli wyrazów wskazujących na poufałość.
Nie baluję zbyt często na mieście, a jeśli wychodzę to w towarzystwie najbliższej przyjaciółki. Sama nigdy bym się nie odważyła. Dlaczego? Przez takie sytuacje, jakich byłam świadkiem w ostatni weekend.
Choć zdarza się także, gdy jestem w większej grupie kobiet. Ale samotne kobiece wychodzenie na imprezę zostawmy na inny materiał.
Wróćmy do sytuacji, której byłam świadkiem w sobotę.
W centrum Warszawy, w barze dobrej zabawy i nietanich drinków, stałam w kolejce po piwo.
Przede mną stało trzech dobrze ubranych facetów. Wszyscy w okolicach 30., fajnie zbudowani, raczej typ korpo. Nikt, po kim spodziewałabym się odzywek, na które sobie za chwilę pozwolą.
Przed mężczyznami stały dwie dziewczyny. Wiek około 25 lat, w krótkich sukienkach, rozpuszczone włosy. Obiektywnie bardzo ładne. Choć niezależnie od ich urody, nikt nie powinien tak do nich mówić.
A było tak. Panowie rozmawiają o zamówieniach, które zamierzają złożyć, a wtem jeden zwraca uwagę na dziewczyny i szturcha pozostałych kolegów.
"Ale bym ru***ł" mówi na cały głos. Ja wmurowana, dziewczyny nic nie dają po sobie poznać.
Do "odważnego" dochodzi kolejny dyskutant: "Taa, nawet byś nie wiedział, jak się za taką zabrać".
Panowie rechoczą, a za chwilę kontynuują rozmowę. Słychać "jakby mi dała, to bym już z domu nie wypuścił". "Lubię takie bardziej dupiaste". "To zagadaj". "Może potem".
Faceci nie podejmują się podrywu dziewczyn. Przesuwają się w kolejce i zamawiają drinki. Kobiety, choć nie ma wątpliwości, że słyszały tę wątpliwej jakości rozmowę, nie odzywają się i odchodzą.
A więc ja się pytam, po co wygłaszali takie komentarze? Choć dyskusja była obleśna i agresywna, choć wulgaryzmy rzadko działają na kobiety, to może mężczyźni uważali to za flirt lub podryw?
Może.
To jedna sytuacja z wielu, z którymi się spotkałam. Nie raz pan kelner w knajpie mówił, że zapisał stolik jako "ten z ładnymi dziewczynami" lub proponował nam wódkę, żebyśmy się znieczuliły i kontynuowały wieczór z nim - "tym brzydkim".
Pomyślicie, że w sumie - ujdzie, nie ma przekleństw, facet próbował. Nie można mieć do niego pretensji. Możecie powiedzieć, że jestem przeczulona.
A jednak... Po sobotnim wieczorze, jako dziaders i matka, mam przemyślenie, że nie chciałabym, aby kiedykolwiek moi synowie na imprezie próbowali w taki sposób nawiązać kontakt z dziewczynami.
A czy ty, tato, chciałbyś, aby twoja córka słyszała takie komentarze w kolejce do baru?
Badania na Uniwersytecie SWPS w Sopocie dotyczące molestowania w pracy wykazały, że dotyczyło ono aż od 66 do 78 proc. Polaków.
Badania z 2005 roku wykazały, że nawet jednorazowe niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym wywołuje stres podobny do wielokrotnego molestowania.
My dziewczyny przez lata byłyśmy uczone posłuszeństwa, nadal wiele z nas ma głos uwięźnięty w gardle i nie potrafi odpowiedzieć na takie impertynenckie odzywki. Same sobie tłumaczymy, że lepiej się nie odzywać, nie wszczynać burdy, bo będzie jeszcze gorzej.
Nie wierzymy trochę, że nas mogą pobić tacy goście, ale na pewno zaczną się śmiać lub nazwą nas słowem na "k...". To nas wtedy zniszczy, nasze poczucie własnej wartości, nasz dobry nastrój.
Wydaje się, że społeczeństwo idzie w dobrym kierunku - feminizuje się, uczy równości, akceptacji. Ale to tylko teoria.
Przed chłopcami jeszcze długa droga edukacji seksualnej i rozumienia świadomej zgody kobiety na seks. Przed dziewczynkami ścieżka nauki odważnego mówienia "nie".
Brakuje nam wszystkim wyczulenia dotyczącego molestowania seksualnego na płaszczyźnie werbalnej. Innymi słowy - gościu, nie mówisz do nieznajomej laski w barze, że chciałbyś ją "ruchać". Do znajomej też nie, bo to język agresji i przemocy.