"Brak komunikacji" to podobno najczęstszy morderca związków. Można podciągnąć pod to hasło niemal wszystko, ale problem polega na tym, by zrozumieć, co rzeczywiście oznacza "brak rozmowy", a może chodzi o rozmowy na konkretne tematy?
Często wina jest obopólna, a za główny czynnik wskazuje się różnice w charakterze.
Piękne hasła, pod którymi chowa się wiele lat urazy i setki małych niedopowiedzeń.
Co naprawdę złego musi dziać się w związku, aby się rozpadł?
W 2018 roku zawarto w Polsce 193 tysiące małżeństw, 63 tysiące par złożyło pozew o rozwód. Rozwodzą się już nie tylko długie stażem związki, ale także ci, którzy niedawno zostali małżeństwem.
Pytamy mężczyzn, co uważają za największe grzechy prowadzące do rozpadu związku. Ich relacje się rozpadły, ale dzięki temu, wiedzą, na co teraz zwrócić uwagę, by wszystko było jak w zegarku.
Oto najczęstsze błędy popełniane w małżeństwach według nich.
"Dopiero po rozwodzie zorientowałem się, że razem z moją żoną nie mieliśmy żadnych wspólnych zainteresować. Najpierw trochę się podrywaliśmy, potem przez rok planowaliśmy ślub i wesele. Ciąża, dziecko i nagle, gdy wyrosło z niemowlęcia i mieliśmy z żoną kilka wieczorów dla siebie, okazało się, że spędzamy czas oddzielnie.
Nawet nie chodzi o to, że któreś z nas wychodziło ze znajomymi, ale po prostu nie mieliśmy o czym rozmawiać. Każde z nas we własnym telefonie lub oglądające swój serial. Żadnego tematu poza wychowaniem syna, który moglibyśmy dzielić." Michał, 41 lat, Poznań
"Myślałam, że to zrobisz"
"No, a ja nie myślałem, że to zrobię. Ciągle słyszałem te słowa i choć 'powinieneś się domyślić' stało się już memem, to odmian stawiania oczekiwań, że partner będzie czytał w myślach, jest bardzo dużo.
'Myślałam, że to zrobisz', 'Czy tak trudno jest się domyślić?', 'powinieneś to wiedzieć', 'to przecież logiczne, że tak powinieneś zrobić', 'znowu muszę sama o wszystkim myśleć'. Musisz, bo nie mówisz, że mam to zrobić! Wiktor, 36 lat, Warszawa
Brak szacunku
"Tu nawet nie chodzi o słowa, bo moja żona nigdy wprost nie nazwała mnie idiotą, ale widziałem jej pogardliwą minę. Na początku nie pojawiała się często, ale z czasem krzywiła się za każdym razem, gdy jej o czymś opowiadałem.
To bolało najbardziej. Niemożność bycia wysłuchanym, pogarda i brak szacunku, które widzisz na twarzy ukochanej przez ciebie osoby. Nie potrafię powiedzieć, od czego się zaczęło. Być może nazwanie mnie 'dupkiem' bolałoby mniej, niż ta milcząca pogarda". Artur, 41 lat, Warszawa
Inne cele w życiu
"Do pewnego momentu wszystko było jasne. Jesteśmy razem, bierzemy ślub, jak dochrapiemy się dobrych umów w pracy, to dziecko i może kredyt na mieszkanie. Z tym, że nagle wszystko przyspieszyło.
Któregoś dnia obudziłem się, a moja żona powiedziała mi, że budujemy dom, wyprowadzamy się pod miasto, moje zarobki muszą wzrosnąć, bo ona do trzeciego roku życia chce być z dzieckiem, a w ogóle to potem chciałabym jechać na wakacje z naszymi znajomymi, którzy mają małe dziecko, żeby się oswoić z niemowlakami.
Nie jestem facetem, który broni kobietom realizować się w zamierzony przez nie sposób. Ale przed wszystkimi jej planami zostałem postawiony w trybie dokonanym. Miałem się zgodzić lub odejść. Wybrałem to drugie". Tomek, 33 lata, Warszawa
Wspólne konto
"Co moje to i twoje". Po ślubie rozliczamy się razem, odkładamy razem, planujemy wydatki. Zawsze byłem zwolennikiem wspólnego konta na dom oraz oddzielnych subkont na pasje. Wkładamy do worka proporcjonalnie do zarobków.
Z czasem okazało się, że to, że zarabiam więcej, jest problemem. Płaciłem za nasze wspólne wakacje, meble do domu, zamawiałem jedzenie, sponsorowałem wyjścia na miasto. Zawsze ja. Bo mam więcej, więc stawiam. Nierówność płac to słaba sprawa, ale ciągła zawiść o pieniądze, potrafi wykończyć. Łukasz, 35 lat, Łódź
Dać sobie pomóc
"Miałem w życiu bardzo ciężki okres. Praca, chora mama, znikające w zastraszającym tempie pieniądze. Ciągle byłem albo podminowany, albo wkurzony. Nie miałem żadnych stanów przejściowych.
Moja żona chciała mi pomóc, ale każdą jej sugestię traktowałem jak atak. Byłem wkurzony na siebie, ale nie chciałem brać winy na swoje barki. Wyżywałem się na niej. Dla mnie ta karuzela emocji była nie do wytrzymania. A co dopiero dla mojej partnerki, która zderzała się tylko z moim zachowaniem, bo nie dopuszczałem jej do swojego umysłu". Maciek, 39 lat, Warszawa
Zrobiłem coś złego, więc ci o tym nie powiem
"Przez wiele lat gromadziłem w sobie dużo małych i moim zdaniem nic nieznaczących tajemnic. Ale jak powtarzała moja mama 'prawda jak oliwa, na wierzch wypływa'. Nienawidziłem tego w dzieciństwie, ale to największa prawda życiowa.
Robiłem głupstwo i zapominałem o nim powiedzieć. Co się może stać, jeśli spóźnię się z jakąś płatnością? Albo roztrwoniłem trochę więcej kasy, niż powinienem, ale przecież mamy dwie pensje. Zgubiło mnie to i wpędziło w długi. Przede wszystkim straciłem zaufanie żony".Konrad, 34 lata, Warszawa
Najtrudniej jest dostrzec winę w sobie. Jeśli jednak już raz to zrobimy, będziemy wiedzieli, czego w przyszłości unikać i jak zaradzić kryzysowi w zalążku.