"Cząstki kobiety" niedawno miał swoją premierę na Netflixie, a jego ocena w serwisie Filmweb nie spada. Nie dziwię się. To film przepełniony boleścią i dramatem, którego nawet nie chcemy sobie wyobrażać, a reżyser Kornél Mundruczó podprowadził nas tak blisko do swoich bohaterów, że wręcz możemy poczuć ich przyspieszony oddech. Mam jednak sporych rozmiarów "ALE"...
Temat filmu jest bardzo konkretny, dlatego trudno napisać o nim cokolwiek i uniknąć spoilerów. Tym bardziej że chcę dokładnie napisać, co uwierało mnie przez cały seans i zwyczajnie wkurzyło – zepchnięte w kąt cierpienie mężczyzny.
Na początek jednak frazes: nikt z nas nie ma prawa mówić, jakby się zachował w takiej sytuacji. Nie wiemy tego i obyśmy nigdy się nie dowiedzieli. Dlatego nie chcę oceniać ani głównej bohaterki, ani jej partnera.
Uwaga! W tekście są spoilery
Martha (Vanessa Kirby) i Sean (Shia LaBeouf) spodziewają się dziecka. Właściwie niewiele o nich wiemy. Ona pracuje w dużej firmie, on w porcie, jest pracownikiem fizycznym. Ona nosi eleganckie garsonki, on zdziadziałą, brudną kurtkę. Zdjęcia na lodówce sugerują, że mieli kilka fajnych momentów, które postanowili zatrzymać na całuśnych selfies.
Kilka przebitek daje sygnał, że oboje niecierpliwie czekają na narodziny córeczki. Współpracownicy Marthy przygotowali jej imprezę z tortem i prezenty dla dzidziusia, z Seana koledzy w pracy śmieją się, że mówi tylko o dziecku. Ona przygotowuje pokoik, on drukuje zdjęcia z USG i wiesza w ramce nad łóżeczkiem.
Para decyduje się na poród w domu, z położną, a Martha jest wyraźnie przeciwna szpitalowi, nawet gdy pojawiają się komplikacje. Pierwsza część filmu to właśnie poród (warto dodać, że ta prawie trzydziestominutowa scena nakręcona jest w jednym ujęciu) – trudny i niepokojący. I niestety zakończony tragedią. Z niewyjaśnionych przyczyn dziecko Marthy i Seana umiera.
Różne oblicza żałoby
Każdy inaczej radzi sobie ze stratą. I chociaż etapy żałoby są psychologom dobrze znane, to w obliczu tragedii naprawdę bardzo różnie to przeżywamy. Właśnie tę różnicę w przechodzeniu żałoby chciał pokazać reżyser.
W wywiadzie dla Przekroju Kornél Mundruczó mówi: "Martha zdaje się kompletnie wyizolowana, utrata dziecka całkowicie nią zawładnęła. Kiedy Kata [Kata Weber odpowiedzialna za scenariusz – przyp. red.] przygotowywała się do napisania scenariusza, trafiła na wiele historii kobiet, które poroniły, bądź ich dzieci zmarły tuż po porodzie. Interesowało nas to, w jaki sposób radziły sobie ze stratą. I choć te drogi bywały różne, wszystkie łączyło dojmujące poczucie samotności. [...] W przeciwieństwie do Marthy Sean opłakuje stratę dziecka w tradycyjny sposób, co oznacza, że po złości i zaprzeczeniu jest w stanie dojść do pewnego poziomu akceptacji".
Martha i Sean trwają w tej samej tragedii, ale inaczej sobie z nią radzą. To zrozumiałe. Co jednak mnie poruszyło, to odsunięcie mężczyzny na mniej ważny plan. To, że jest bohaterem drugoplanowym (co podkreśla również sposób kadrowania i ostrość – wyraźna w wielu ujęciach Martha i gdzieś w tle majaczący Sean), to zrozumiałe. Już sam tytuł filmu sugeruje, że uwaga ma się skupić na kobiecie. Jednak taka narracja sprawiła, że szybko to jemu zaczęłam współczuć bardziej (o ile da się to stopniować), bo poza stratą dziecka, stracił tożsamość. Stracił właściwie wszystko.
Facet wykluczony
W kontekście poronienia w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na ból kobiety. To ona nosiła dziecko w brzuchu, odczuwała fizycznie ciążę, ostatecznie to ona poznaje ból porodu. Tata "dołącza" to tego rodzicielstwa po porodzie, gdy dziecko jest już na świecie.
Wraz z odświeżaniem, a raczej budowaniem ojcostwa na miarę naszych czasów, to myślenie się zmienia. Faceci chcą pomagać, uczestniczyć w opiece, chcą być docenieni i mieć wpływ na życie małego człowieka. Tata, kiedyś kojarzony z wielkim nieobecnym, coraz częściej o sobie przypomina i walczy o uwagę, aktywnie angażując się w wychowanie.
Sean wydaje się takim facetem. Facetem, który ma swoje demony i problemy, ale dla którego narodziny dziecka to wielkie wydarzenie. Od początku akcji porodowej uspokaja Marthę, próbuje jej pomóc, wesprzeć. Reaguje, czuwa. Gdy widzi niepokój położnej, chce jechać do szpitala. Później robi zdjęcia. To dla niego cudowny moment, który trwa zaledwie chwilę.
Mężczyzna zostaje podwójną ofiarą – stracił dziecko i zostaje odrzucony przez partnerkę. Widzimy go jakoś z boku, gdy w panice próbuje poskładać te rozsypane klocki. Płacze, błaga, szuka rozwiązań. Sprawy nie ułatwia niechęć rodziny Marthy do Seana, a szczególnie zachowanie jej matki. Ta ostatnia całkowicie chce go wykluczyć ze wszystkich decyzji, a ostatecznie poniża w okrutny sposób.
Trudno oczywiście jednoznacznie ocenić Marthę. Trudno zarzucić jej, że celowo krzywdzi swojego partnera. Jednak wiele scen może doprowadzić do furii – gdy całkowicie odrzuca jego propozycję rozmowy, kłamie, odbiera prawo do decydowania o pochówku dziecka.
Sean coraz bardziej znika, pogrąża się, wraca do nałogu, dopuszcza się zdrady. Właściwie staje się cieniem, który w końcu całkowicie się rozpływa...
Poronienie to również tragedia dla mężczyzny
– Mieliśmy 4 poronienia – opowiadał Tomek w rozmowie z DadHero. Jego zdaniem ludzie powinni przestać traktować ojców jedynie jako obserwatorów tragedii, która dotykają rodzinę. – Mam wrażenie, że w sytuacjach poronienia jesteśmy postrzegani, jako "znajomy matki". Nie jako "ojciec" – irytuje się.
Tomek zdaje sobie sprawę, że poronienie przez kobietę to coś, czego mężczyzna nigdy w pełni nie zrozumie. Podkreśla zarazem, że działa to też w drugą stronę. – Często zdarza się, że kobiety oczekują od ciebie współczucia, ale nie oferują tego samego tobie. Zakładają, że dana sytuacja nie ma na ciebie wpływu.
– Gdy jesteś mężczyzną, w jakimś stopniu czujesz się odpowiedzialny za to, co się stało. W końcu to ty zapłodniłeś kobietę, to twoja wina, że ona musi przez to przechodzić – mówi z naciskiem.
To fragment artykułu Kacpra Peresady, który porozmawiał z mężczyznami o poronieniu. Jednak nie trzeba konkretnych historii. Wystarczy odrobina empatii, by zrozumieć, że strata dziecka to ogromna tragedia dla dwójki ludzi, którzy marzyli o założeniu rodziny. Darujmy sobie ocenianie, czyi ból jest gorszy. "Cząstki kobiety" i tak polecam obejrzeć, bo paradoksalnie może właśnie to zepchnięcie mężczyzny na dalszy plan, jest dobrym pretekstem do rozmów na temat roli taty.