W wielu europejskich krajach trwają prace nad zakazaniem loot boxów w grach komputerowych. Naukowcy ostrzegają, że tego typu tryby w grach powodują u dzieci uzależnienie, a najnowsze badania pokazują, że prowadzą wiele z nich do kradzieży.
Lootboksy to popularne skrzynki, które pozwalają graczom zdobywać przedmioty, które ulepszają ich postaci w grze.
Lootboksy opierają się na losowości, nigdy nie wiesz, co wygrasz, ale zarazem kosztują prawdziwe pieniądze.Uczucie, którego doświadcza gracz, bez względu na wiek, przy otwieraniu lootboksów jest porównywalne do tego, które znamy z kasyna.
Badania wykazują, że otwieranie lootboksów jest na tyle uzależniające, że dzieci nie wahają się popełnić przestępstwo, aby je zdobyć.
Mikropłatności, czyli darmowa gra, które może kosztować tysiące złotych
Po tym, jak mój syn zaczął grać w gry na telefonie, otworzyła się w moim domu puszka Pandory. Lata temu gry kosztowały kilkaset złotych i starczały dziecku na rok. Teraz dostęp do tytułów jest natychmiastowy, często darmowy, ale gry są tak zbudowane, aby co chwila nęcić dziecko możliwością poprawienia swojej gry czy ulepszenia postaci. Wszystko oczywiście za drobną opłatą. Tego typu funkcje w grach określanie są mianem mikrotransakcji.
Gdy dziecko ściąga na swój telefon darmowy tytuł, wielu rodzicom wydaje się, że to biznes życia. Syn albo córka mają dla siebie rozrywkę, która ich nic nie kosztuje, a z której uwielbiają korzystać. Niestety 99% tego typu stworzona jest w taki sposób, aby oferować graczom zdobywanie dodatkowych zasobów. Te mają spowodować, że nasza postać będzie silniejsza, mocniejsza albo po prostu wyjątkowa.
Jednak większość z tych usprawnień jest możliwa do zdobycia jedynie przy pomocy specjalnej growej waluty, którą oczywiście trzeba zakupić przy pomocy prawdziwej kasy. W wypadku niektórych gier, tego typu działanie nie jest bardzo problematyczne. Gra mówi ci dokładną cenę przedmiotu i dokonujesz transakcji. Wiesz dokładnie, co chcesz kupić i to kupujesz. Gdy jesteś dzieckiem, musisz oczywiście spędzić godzinę na przekonaniu rodziców, że jest to normalny zakup zabawki. Tylko że wirtualnej.
Ukradnij kartę, kup V-Dolce
Problem zaczyna się w momencie, gdy gra posiada w sobie lootboksy, czyli paczki z dodatkową zawartością w grze, w wypadku których nie wiemy, co znajduje się w środku. Gdy otwieramy taką skrzynkę, zostawiamy wszystko w rękach losu. Możemy wydać 10 zł i otrzymać wymarzoną skórkę dla naszej postaci albo dostać całkowicie nieprzydatny sprzęt, z którego nigdy nie skorzystamy.
Lootboksy są więc dla wielu dzieci pierwszą możliwością zaznajomienia się z hazardem. Wydają pieniądze i mają nadzieję, że dostaną nagrodę. Oczywiście dla dorosłych nagrodą będzie samochód albo milion złotych. W wypadku najmłodszych będzie to specjalna broń. Zresztą badania wykazały, że przy otwieraniu lootboksów dziecko czuje to samo, co dorosły, który czeka na ostatnią kartę w pokerze.
Według badań brytyjskiego Gambling Health Alliance co czwarte dziecko do 16 roku życia wydaje pieniądze na lootboksy znajdujące się w grach. Większość z nich wykorzystuje na to tygodniówki albo prosi rodziców o możliwość wykorzystania ich kart kredytowych. Problem jednak w tym, że aż 15% z nich przyznaje się do tego, że co najmniej raz w życiu ukradło pieniądze swoim rodzicom, aby zakupić grę.
W samej Wielkiej Brytanii co roku wydaje się około 3,75 miliardów złotych na paczki w grach. Duża część z tej kwoty pochodzi od nieletnich, którzy często, aby zdobyć te pieniądze, muszą uciekać się do przestępstwa. Badacze podkreślają, że jest to kolejny dowód na to, że losowe skrzynki w grach powinny trafić na listę gier hazardowych, co sprawi, że będą dostępne tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Naukowcy podkreślają, że chęć zdobywania lootboksów jest na tyle silna, że dzieci uciekają się do kradzieży, żebrania czy pożyczek, aby jest zdobyć. Jest to sposób manipulacji i wykorzystywania nieświadomości najmłodszych na temat ryzyka, jakie to za sobą niesie. Często mikropłatności zresztą są tak małe, że dzieci kupują je bez większego zastanowienia na telefonach rodziców. Jednak powtarzając tę czynność wielokrotnie pod wpływem impulsu, mogą wydawać tysiące.
Jak bronić dzieci przed hazardem?
Oczywiście naszą rolą, jako rodziców, nie jest odbieranie dziecku telefonu i odcinanie od rozrywki, która pozwala mu łączyć się ze znajomymi. Musimy uczyć dzieci szanowania pieniędzy i co najważniejsze, trzymać rękę na pulsie. Musimy wiedzieć, w jakie gry gra nasze dziecko, jak wyglądają w nich mikrotransakcje, jakie pojawiają się w nich treści i przejrzeć, chociażby sposób ich promocji w wirtualnym sklepie.
I mieć pewność, że nie uczymy naszego dziecka stawiania wszystkich pieniędzy na to, że następna skrzynka wydropi mu legendę.