Rok 2020 nie będzie wspominany przez nas szczególnie pozytywnie. Powody są oczywiste. Pandemia, zapaść gospodarcza, zamknięte knajpy, teatry. No i oczywiście odwołane premiery filmowe. Na szczęście, mimo zamkniętych kin nie zostaliśmy całkowicie pozbawieni dobrych produkcji, które albo zdążyły zadebiutować na ekranach przed marcem, albo trafiły do nas przez platformy filmowe.
Dzisiaj na Netflixie pojawił się długo wyczekiwany przez kinomanów "Mank" Davida Finchera. Historia, w której jeden z najważniejszych reżyserów XXI wieku opowiada o powstaniu jednego z najistotniejszych filmów w historii kina "Obywatela Kane'a". Jestem w pracy, więc jeszcze "Mank" nie widziałem i nie mogę go umieścić go w tym rankingu.
Zanim więc zachwycę się nową produkcją Finchera, postanowiłem spojrzeć na miniony rok i wybrać najlepsze filmy, jakie zobaczyłem w 2020 roku. Ostatnie miesiące w świecie kina były… dziwne. Wiele z filmów, na które czekałem ostatecznie nie trafiły na ekrany kin, ale dzięki streamingowi wybór dobrych produkcji nie był wcale taki trudny.
Na liście nie znajdziecie filmów, które debiutowały w Polsce poprzez festiwale filmowe, a jedynie te, które były ogólnodostępne. Czy to na waszych komputerach, czy przez ten krótki czas, gdy kina jeszcze nas u siebie gościły.
Kolejna ekranizacja klasycznej powieści Jane Austen. Powiem szczerze, że szedłem do kina bez wielkiego przekonania i być może właśnie ten brak wielkich oczekiwań spowodował, że Emma. mnie zachwyciła. Pięknie nakręcona produkcja ze świetnym aktorstwem i co najważniejsze z duszą, która w odpowiedni sposób miesza żart z obyczajowością znaną z kart powieści.
Wydawało się, że nie da się już opowiadać historii pisarki w nowy i świeży sposób. Jednak debiutująca reżyserka Autumn de Wilde umiała w swoim filmie zawrzeć urok, którego tak często brakuje kolejnym ekranizacjom, aż zbyt dobrze znanych książek. Wychodząc z kina miałem jeszcze świeżo w pamięci pokaz "Małych kobietek" i chociaż film Grety Gerwig zebrał słuszne pochwały od fanów i recenzentów, to w moich oczach "EMMA." jest najlepszą produkcją kostiumową ostatnich lat.
Bad Education
Produkcja HBO, która opowiada fascynującą historię Franka Tassone – szkolnego komisarza, który przez lata swojej kariery stał się wzorem do naśladowania dla uczniów i nauczycieli, po czym okazał się złodziejem wyprowadzającym powoli pieniądze z powierzonego mu budżetu.
To, co na pewno zafascynuje polskich widzów to spojrzenie na niezrozumiały dla wielu z nas świat amerykańskiej edukacji. Gdzie dobre szkoły nie powstają po ty, aby kształcić uczniów, a raczej po to, aby deweloperzy budowlani mogli sprzedawać domy po zawyżonych cenach. "Bad Education" jest powoli opowiadaną historią, która szokuje i wciąga dzięki genialnemu aktorstwu i niesamowitym prawdziwym wydarzeniom, na których się opiera.
The Willoughbys
Oj, jak bardzo się nie spodziewałem, że ten film będzie tak dobry. Gdy zobaczyłem "Willoughbych" na Netflixie, nie miałem pojęcia, o czym mogą opowiadać. Okazało się, że jest to idealna mieszanka głupkowatego humoru i historii przypominającej te autorstwa Lemony Snicketa. Jest coś pocieszającego w historii sierot, które po latach nieszczęść w końcu znajdują na swojej drodze ludzi, którym faktycznie zależy na ich szczęściu.
I chociaż z moimi synami oglądałem produkcję w wersji z dubbingiem, to po zobaczeniu, że w oryginalnej występują m.in. Terry Crews, Martin Short, Will Forte czy Ricky Gervais odpaliłem film drugi raz. I znowu się zachwyciłem. Bo tak szczerze to głęboko w duszy jestem małym chłopcem, który po prostu szuka pocieszenia w ładnych bajkach.
The Trial of the Chicago 7
Aaron Sorkin to jeden z najlepszych scenarzystów ostatnich lat. I chociaż jego filmy nigdy nie udają, że są realistyczne, ponieważ bohaterowie przerzucają się w nich genialnymi wypowiedziami w tempie karabinu maszynowego, to oglądając te dyskusje, człowiek jest po prostu pod wrażeniem prędkości wypowiadanych genialnych zdań, świetnych inwektyw i zabawnych retoryk. "Trial" to drugi w karierze Sorkina projekt, w którym odpowiada również za reżyserię.
W "Siódemce z Chicago" zostajemy wciągnięci w dramat sądowy, który był następstwem protestów w San Francisco w 1968 roku. Nie jest to arcydzieło kinematografii. Jest to dobry amerykański film, który czasami śmieszy, czasami zaskakuje, ale co najważniejsze opowiada fascynującą historię, w której Ameryka nie jest pokazana jako wspaniały kraj możliwości, a raczej miejsce pełne błędów i porażek.
Circus of Books
Dokument nakręcony przez Rachel Mason opowiada historię jej rodziców, którzy w latach 80. stworzyli gejowską księgarnię, a następnie stali się największym dystrybutorem gejowskiego porno w całych Stanach Zjednoczonych. Dokument, który zaskakuje i pokazuje, że czasami w walce o prawa LGBTQ+ najwięcej mogą zrobić szarzy mieszkańcy amerykańskich przedmieść, którzy jeszcze niedawno "nie znali żadnej osoby homoseksualnej". "Circus of Books" zaskakuje na każdym kroku.
Trudno wyobrazić sobie, aby podobna historia mogła się wydarzyć w Polsce. Pomyślcie, że wasi rodzice mają księgarnię, która okazuje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych gejowskich miejsc w całym kraju. Z czasem przekształca się w firmę produkującą porno, aby następnie stać się kolebką walki o prawa osób homoseksualnych. A wszystko to pod okiem głęboko wierzącej katoliczki, która walczy z własną homofobią.
Babyteeth
Grającą główną rolę Eliza Scanlen ma za sobą niesamowity okres w karierze. Najpierw zachwyciła fanów i recenzentów swoją rolą w "Ostrych przedmiotach", następnie pojawiła się w uwielbianych nowych "Małych Kobietkach", a w końcu dostała film, w którym to ona zagrała główną rolę.
W "Babyteeth" znajdziemy pewną niepowtarzalną naturalność i realizm. Opowiada on historię Mili, ciężko chorej nastolatki, której choroba okazała się nieuleczalna. Jest to wyjątkowo interesująca i świetnie zagrana historia "coming of age". Dodajmy do tego wspaniałą delikatną reżyserię, która pozwoliła nie wpaść "Babyteeth" w niepotrzebny melodramatyzm. Nie dziwi więc zachwyt zarówno widzów, jak i recenzentów.