Mój związek z Call of Duty nie jest zbyt bliski. Faktycznie lata temu zdarzało mi się nie raz odpalić gry z tej serii, ale w czasach największej popularności po prostu wybierałem inne tytuły. Jednak teraz, przy okazji premiery najnowszej odsłony kultowej gry, czułem, że muszę ją przetestować.
"Call of Duty: Black Ops Cold War" – pierwsze wrażenia
Premiera darmowego "Warzone" spowodowała, że Call of Duty po raz pierwszy w życiu stał się grą, która mnie zainteresowała. I chociaż moje przeżycia z open bety Black Ops – Cold War nie napawały mnie optymizmem i tak zdecydowałem się odpalić pełną wersję w dzień jej premiery.
Najnowszy CoD jest... taki sobie. Powiem szczerze, że czterogodzinna kampania, którą sprezentowali nam twórcy, jest jednocześnie bardzo krótka, ale jakimś cudem za długa. Starano się rozbudować ten tryb, dodając do niego misje dodatkowe, pozwalając na podejmowanie decyzji, które wpływają na ostateczne rozwiązanie historii, ale szczerze mówiąc, historia wydała mi się płytka i opowiedziana w zbyt szybkim tempie.
Tryb kampanii wydaje się po prostu mieszanką największych hitów w historii CoD-a. Próbą zagrania idealnie wszystkich nut, które mogliby chcieć usłyszeć fani. Brakuje w niej jednak jakiegoś poważnego zacięcia. Potrzeby opowiedzenia dobrej historii, która zapadnie nam w pamięć. Są po prostu wycinki i zajawki twórców, które nie do końca się ze sobą łączą.
To, co wydaje się najbardziej szokujące to fakt, że w tak krótkiej kampanii zdarzają się momenty monotonii. Sekwencje w Wietnamie po prostu nużą, latanie helikopterem irytuje, a gunplay jest wkurzajaco lekki w porównaniu do "Modern Warfare". Kampania nowego CoD-a jak zwykle w wypadku serii jest – i tyle można o niej powiedzieć. Ponieważ jest jedynie dodatkiem do multika, który ma nam zapewnić setki godzin rozrywki.
Jest to o tyle smutne, że momentami widać było, że deweloperzy chcieli coś zmienić w świecie CoD-a, ale ostatecznie się poddali i zrobili to samo co kiedyś.
Call of Duty: Black Ops Cold War – multiplayer
Po pierwsze im dłużej gram w nowe Black Ops, tym bardziej uczucie strzelania z broni zaczyna mi odpowiadać. Być może w porównaniu do poprzedniczki i do Warzone feeling jest bardziej arcade’owy, ale jeśli tylko postaramy się postrzegać Cold War jako coś oddzielnego, jest w tym sporo zabawy. Początkowe bronie sprawiają wiele radości. Gdy jeszcze nie są wykozaczone, a gracze korzystają z podstawowych wersji. Jednak im bardziej je rozbudowujemy, levelując i zdobywać kolejne ulepszenia przyjemność ze strzelania nie znika.
Movement też nie przeszkadza, chociaż przy okazji miałem uczucie jego plastikowości. Możliwe, że właśnie moje negatywne odczucia z bety pozwoliły mi trochę lżej podejść do pełnej odsłony. Dzięki czemu grze było łatwiej mnie pozytywnie zaskoczyć.
Muszę przyznać, że w multiplayerze najwięcej radości sprawiają mi duże bitwy z 24 graczami na mapie. Jest to pewnie związane z tym, że ostatnią strzelanką, która naprawdę mnie uzależniła, było Battlefield. W wypadku tej gry nawet słabi strzelcy mają znaczenie dla rozgrywki, spełniając powierzane im zadania.
CoD vs taktyka
CoD to mimo wszystko tytuł, w których jednostkowi gracze skupiają się na tym, aby walić do innych typów. Często kosztem taktyki i dążenia do wygrania gry. Jednak jeśli uda wam się znaleźć ludzi, z którymi się dogadujecie, rozrywka zyska na jakości. Mnie się udało zdobyć grupę graczy, z którymi od 6 miesięcy codziennie gram w Warzone, więc teraz przyszedł czas na poszukiwania podobnych osób w "Zimnej Wojnie".
Trybem, który jest dla mnie nowością, są Zombies. Dla większości fanów CoD-a tryb kultowy. Dla mnie tajemnica, jako kompletnego nooba w świecie produkcji Activision. Zombies to klasyczna rzeź, w której czwórka graczy musi oczyszczać mapę z kolejnych fal atakujących ich żywych trupów. Nie ma w niej zbyt wiele myślenia. Jest raczej walenie na pałę w kolejne martwe mordy, które próbuję zeżreć waszą twarz.
Tryb sprawia dużo radochy. Zwłaszcza jeśli komunikujecie się między sobą z pozostałymi graczami. Przy odpowiednim skillu można pewnie spędzić w nim kilka godzin bez przerwy, ponieważ jedna z opcji gry pozwala na nieograniczoną ilość fal. Moi znajomi nie byli ze mnie raczej dumni w trakcie rozgrywki, gdyż moje marne skillsy powodowały, że co chwila musieli mnie ratować i podnosić.
Czy warto odpalać nowego CoD-a?
Nie jestem w tym momencie w stanie ocenić tego, jaką grą jest tak naprawdę Call of Duty. Czy warto kupić ją na konsole nowej, czy starej generacji? Ja testowałem CoD na PlayStation 4, ale też nigdy nie byłem typem gracza, który wymaga od tytułów idealnej grafiki i jakości. Wiem jedno – najbliższy weekend spędzę, strzelając do ludzi, zombie, ratując vipów, walcząc w meczach 6 na 6, 12 na 12 i kończąc story mode. A potem się zobaczy. W świecie multi czasami grę można ocenić dopiero po setce godzin w niej spędzonych. Nie feruje więc wyroku, ale cieszę się, że ta setka godzin jest przede mną.