– Po prostu było mi wszystko jedno – wyjaśnia Piotrek. Gdy dowiedział się, że jego dziewczyna jest w ciąży, nie poczuł niczego. Nie miał ochoty skakać z radości, ale nie był też za bardzo przerażony. Ta informacja go nie ruszyła. Nie był zainteresowany zmienianiem swojego życia, nie chciał się starać dla kogoś innego. To małe dziecko, które miało pojawić się w jego życiu, było dysonansem, o którym wolał nie myśleć.
Badacze nie są w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, z czego może wynikać fakt, że ojcowie zostawiają swoje dzieci i rodziny. Według lekarzy większość mężczyzn, którzy ostatecznie zostawiają swoje rodziny, początkowo cieszą się z tego, że będą posiadać dzieci.
– Ojcowie nie opuszczają najczęściej rodzin z powodu lenistwa czy braku miłości. Raczej podświadomie czują, że nie są wystarczająco dobrzy, aby sprostać zadaniu – wyjaśnia David Brooks autor książki "Why Fathers Leave Their Children". – Wielu z nich nie umie sobie poradzić z nierealistycznymi standardami, jakie stawia się ojcom. Dlatego często są z góry skazani na porażkę w ojcostwie.
Piotrek nie uciekł od razu. Po prostu był beznadziejnym ojcem, ale też od początku nie ukrywał, że nie planuje się zmienić po narodzinach dziecka. Nie wspierał matki w zajmowaniu się szkrabem. Nadal robił swoje, grał w gry, chodził na imprezy i pracował. Gdy jego syn się urodził, miał 21 lat. Dla Piotrka najważniejsze było jego życie. Pamięta, jak matka jego syna próbowała z nim walczyć o każdą małą rzecz. Małą przynajmniej w jego opinii. Starała się przymusić go, aby udawał szczęście z okazji tego, że syn usiadł, wstał, postawił pierwsze kroki, ale dla Piotrka nie było to interesujące.
Nigdy się nie interesowałem swoim dzieckiem
– Nigdy po prostu się nim nie interesowałem, nie umiem tego prościej wyjaśnić – mówi. Tak naprawdę nadal nie ma problemu, żeby się do tego przyznać. Nie czuje poczucia winy, że nie był lepszym ojcem. Zresztą podkreśla, że nadal nie czuje się ojcem. Gdy jego partnerka poinformowała go, że od niego odchodzi, po prostu stwierdził, że jest to dobra decyzja i zakończył ten etap w życiu.
Gdy go pytam, jak to możliwe, że nawet nie próbował być tatą dla swojego dziecka, podkreśla raz jeszcze, że nigdy nie było to w kręgu jego zainteresowań. Gdy matka syna prosi go o wsparcie finansowe, nie ma problemu z wysłaniem jej kasy, ale nic więcej nie chce robić. – Nie umiem tego lepiej wyjaśnić. Zawsze byłem szczery co do mojego podejścia do niego. Nie starałem się udawać, że kiedykolwiek mogę się przekonać, że warto być tatą. Nie przekonałem się.
Przyznaje, że matka jego dziecka z czasem doszła do wniosku, że jego zachowanie, chociaż w jej opinii obrzydliwe, przynajmniej było szczere. Nie udawał, że chce być tatusiem, aby potem wszystko zawalić. Od początku miał ich dziecko gdzieś i nie dawał jej nadziei, że cokolwiek się poprawi. Dzięki temu mogła wszystko zakończyć szybciej i wychowywać syna sama.
Nie chce być ojcem
Michał podkreśla, że po prostu nie chciał być z kobietą, która była matką jego dziecka. Ich związek szybko się spieprzył. Na koniec okazało się, że ona zaszła w ciąże. Michał starał się walczyć o lepszą pracę, więc nie miał siły na bolesne zerwanie w trakcie ciąży i zamieszkali razem. Przyznaje, że nie czuł, że ich relacja ma sens, ale ponieważ tak go wychowano, zakładał, że będzie musiał się męczyć. Namawiał ją na aborcję, ale nie chciała się zgodzić.
Brooks podkreśla, że powody zostawienia swojego dziecka mogą być różne. Mogą wynikać z traum, z którymi mierzy się mężczyzna. Z nieuświadomionym do końca strachem czy z powoli rozpadającego się związku, który coraz bardziej dobija faceta. W wielu wypadkach ojcowie zrywają kontakty z dziećmi po zakończeniu postępowania rozwodowego, co pokazuje, że często te dyskusje i kłótnie tak bardzo wpływają na ich psychikę, że po tym, jak odcinają się od swoich partnerek, automatycznie również zaczynają oddalać się od swoich dzieci.
Na dwa miesiące przed narodzinami córki, dziewczyna Michała postanowiła z nim zerwać. Okazało się, że rozmawiała od miesięcy ze starym chłopakiem, z którym chciała się zejść. Facet nie miał problemu z tym, że była w ciąży, chciał do niej wrócić i zajmować się dzieckiem.
Michał podkreśla, że w momencie, gdy usłyszał tę informację, w jego głowie pojawiły się naraz złość i kompletna niepohamowana ulga. Z jednej strony nie chciał pogodzić się z tym, że to ona zostawiała go. Z drugiej nie mógł nie czuć radości z tego, że nie musi zajmować się dzieckiem z kobietą, której nie tylko nie kocha, ale tak naprawdę niezbyt lubi.
Jestem ojcem obcego dla mnie dziecka
Jej nowy facet zakazał jej kontaktów z Michałem. Uważał, że dziecko również nie powinno z nim przebywać, aby nie mieszać mu w głowie. Miało mieć jednego tatusia i był nim nowy partner matki. Michał był zadowolony. "Problem z głowy".
– Gdy dzieciak miał 8 lat, jego matka do mnie napisała, po tym, jak zmarła jej mama – opowiada Michał. Doszła wtedy do wniosku, że żadne dziecko nie powinno nie znać obojga rodziców. Michał więc rozmawiał czasami z dorastającą Anią przez skype’a albo Messengera, ale nigdy nie poznał jej osobiście. – Te kontakty są całkiem miłe, ale nie powodują, że żałuję tego, co się stało.
Zresztą podkreśla, że rozmowy nie są zbyt częste. Tylko wtedy gdy dziewczynka ma na to ochotę, a z jej perspektywy te gadki to niezbyt komfortowa dyskusja z obcym dorosłym facetem.
Jego była aktualnie jest w nowym związku, po tym, jak jej były okazał się kontrolującym świrem. Według Michała nowy gość wydaje się całkiem fajny. Gdy pytam go, czy planuje się kiedyś spotkać z córką, twierdzi, że nie. Jeśli dojdzie do sytuacji, że będzie taka możliwość, to na pewno się nie powstrzyma. Michał nie ma rodziny i mieszka w Norwegii. Nie widzi powodu, aby wracać do Polski tylko po to, aby spotkać obcą w sumie dla siebie dziewczynkę.
– Nie kocham jej. Jest miłym dzieckiem, ale nie żałuję, że nigdy nie musiałem się nią zajmować – wyjaśnia. – Lubię swoje życie, ona swoje, tak jest najlepiej.
Brooks wyjaśnia, że czasami oczywiście rolę odgrywa samolubność. Poczucie, że to nie jest czas na rodzinę. Takie działanie oczywiście wpływa negatywnie na dziecko, ale jeśli mężczyzna decyduje się na rezygnację z roli ojca, niemożliwe wydaje się zmuszenie go, aby nagle zmienił postępowanie.
Obaj moi rozmówcy przyznają, że nie było w ich sytuacji niczego wyjątkowego. Po prostu nigdy nie chcieli mieć dzieci. Robią więc to, co mogą, żeby pomóc. Najczęściej finansowo, ale nic więcej dla nich nie ma znaczenia. Gdy pytam ich, czy mają poczucie winy albo boją się, że za kilka lat stwierdzą, że popełnili wielki błąd, twierdzą, że nie. Zrobili to, co uważali za odpowiednie dla nich samych. Nic więcej.
Na pytanie, czy uważają, że to fair w stosunku do ich byłych partnerek, podkreślają, że oni obaj sugerowali aborcję. Decyzja, więc należała do kobiet, które miały świadomość kim są ojcowie ich dzieci. – Nie czuję się winny. Robię to, czego ode mnie się oczekuje, wysyłam pieniądze i żyję dalej. Lepsze bycie nieobecnym ojcem, niż udawanie, że jesteś ojcem, będąc beznadziejnym i szkodliwym wpływem na gówniaka. Tyle.