Z niewierności zawsze wychodzi się na tarczy. Niezależnie od tego, kto zdradzi, konsekwencje zostaną poniesione. O tym, co dzieje się ze związkiem, gdy dochodzi w nim do zdrady i jak jej zapobiec, rozmawiamy z psychoterapeutą par Marleną Kazoń.
Mówi się, że kobiety odchodzą powoli, a zdrada w ich przypadku zwykle jest przemyślana. Czy to prawda? Mężczyźni zdradzają częściej i bez konkretnego powodu?
Według moich obserwacji, gdy kobieta zdradza, to powód niewierności jest o wiele głębszy, niż gdy robi to mężczyzna. Być może zabrzmi to pejoratywnie, ale mężczyźni często zdradzają, żeby podbić sobie własne ego. Kobiety znajdują inne sposoby na wzmocnienie własnego "ja". Flirtują, zmieniają pracę na lepszą, poprawiają swój wygląd, idą na dodatkowe studia, inwestują w dzieci.
Jednak każda zdrada ma dwa powody: ratuje związek lub przyspiesza rozstanie. I w taki sposób powinniśmy zdradę traktować, wtedy to daje nam możliwość zmiany.
Zdrada może uratować związek?
Z partnera schodzi napięcie, ktoś inny go docenia, zajmuje się nim, opiekuje. Gdy zdradza kobieta, mężczyźni zaczynają wyczuwać, że jest ktoś inny, starają się bardziej. Wtedy mówimy, że jest to miłość od drugiego wejrzenia.
Jeśli zmiana będzie tylko chwilowa, to partnerka zdradzi go drugi raz i kolejny. Mam wiele przykładów ze swojej praktyki, kiedy pary przychodzą po zdradzie i mężowie przyznają, że rozumieją błędy wynikające z zaniedbania swojej kobiety. Z drugiej strony wiele jest urażonych męskich ego
W jaki sposób zdrada przyspiesza rozpad związku?
W przypadku, gdy ktoś boi się podjąć decyzję o odejściu. Mówi sobie, że nie było tak źle lub jest mało asertywny w życiu. Zdrada jest wmawianiem sobie powodu do odejścia. Zdradziłam/zdradziłem i nie ma innej drogi, niż się rozstać.
Czy zaproponowanie otwartego związku to desperacki krok w sytuacji, gdy nie układa nam się z partnerem?
Otwarty związek to forma autodestrukcji. Im więcej ludzi w relacji, tym mniejsza bliskość pomiędzy nimi. Ma sens tylko w przypadku, gdy relacja nie jest sformalizowana i ludzie chcą się jeszcze pobawić. W innym wypadku to stąpanie po kruchym lodzie, bo więzi seksualne szybko zastąpią emocje.
Trudno się odchodzi od kogoś, z kim łączą nas zależności ekonomiczne i dzieci.
Tak naprawdę nie chodzi wcale o ekonomię, a emocje. Podpinamy do tego pieniądze, ale osoba, która jest zostawiona zrobi wszystko, aby się podnieść i przetrwać.
Moje pacjentki to silne kobiety z dużego miasta, one nie boją się powrotu na Podlasie i przyznania do porażki. Wyniosły model trwania w nieudanym związku od matek. Ponadto mężczyźni rzadko mówią "popracujmy nad relacją", częściej "jesteś nieznośna, musisz się zmienić".
Rozwody jednak stały się już czymś normalnym. Czy fala małżeńskich rozstań nie ośmiela nas bardziej do podejmowania radykalnych kroków dotyczących relacji?
Mnóstwo jest bardziej niebezpiecznych rzeczy niż zdrada, na przykład długoletnie zaniedbanie. By uniknąć rozwodu wiele osób ucieka w podróże, pracę, szuka pasji, zajmuje się dziećmi. To ślepa uliczka. Niemożność podjęcia decyzji w sprawie rozstania wiąże się z typem osobowości bycia zależnym. Taka osoba tak samo zadręczy swoje dziecko, jak bardzo uzależniona była od uwagi swojego męża/żony.
Czy klasyczny już kryzys po 5-8 latach związku, zwiastuje zdradę?
Wielka miłość i poczucie zauroczenia trwa najwyżej rok. Seks jest idealny, świetnie się rozmawia… W kolejnym roku zaczynamy zauważać mankamenty partnera, nadal jednak żyjemy we wspomnieniu jego idealizacji.
Zwykle w trzecim roku relacji pojawia się pierwszy kryzys. Często, by go pogrzebać, pary decydują się na ślub lub dziecko. To próby podtrzymania idealnego obrazu związku.
Pomiędzy 5 a 8 rokiem bycia razem dostrzega się jednak już więcej złych rzeczy w partnerze. "Bo ona jest głośna jak moja matka" - słyszę od pacjentów. Wtedy zauważam, że przecież z nikim cichym nie stworzył tak długotrwałego związku. To otwiera oczy. U niedojrzałych partnerów pojawią się jednak zdrady.
Jeżeli przetrwa się ten okres, który trwa od pół roku do roku i zobaczy się swojego partnera na nowo, jest szansa, że związek przetrwa kolejne lata.
Kolejne kryzysy pojawiają się, gdy dzieci zaczynają dojrzewać. Wtedy partnerzy obwiniają się o to, że dziecko jest takie, bo ten drugi "na wszystko pozwalał". Bardzo dużo romansów pojawia się, gdy dziecko wychodzi z domu i mamy do czynienia z tzw. syndromem opuszczonego gniazda.
Jak odbudować związek po zdradzie?
Trzeba zacząć od wyrażenia gniewu, mówić "skrzywdziłaś mnie, nie mam do ciebie zaufania, tworzyliśmy coś wyjątkowego". Partner musi poczuć żal z powodu tego, co zrobił. Prawdziwy, a nie automatyczne "przepraszam". Wyznanie musi być zbudowane na prawdziwych emocjach.
Jesteśmy w stanie przepracować zdradę w parze, czy potrzebujemy terapii?
Trzecia osoba szybciej porządkuje emocje, nazywa rzeczy po imieniu, pozwala wskazać powody.
A jeżeli umówimy się z partnerem, że "Czego oczy nie widzą..." i dopuścimy w związku jednorazowy skok w bok? Czy może być to bufor bezpieczeństwa dla małżeństwa?
Nikt nie funkcjonuje na zasadzie dobrowolnego wyłączania emocji. Za zdradą zawsze idzie poczucie winy. Prędzej czy później w kłótni wyjawimy ten sekret. A ja nie wyznaję zasady, że "prawda nas wyzwoli". Są rzeczy, których lepiej w związku nie mówić.
Nie zdradza się z pozycji bycia szczęśliwym i zaspokojonym. Powodem dla którego decydujemy się na jednorazową przygodę miłosną jest niskie poczucie własnej wartości. A ono może wynikać z zaniedbań partnera wobec nas.
Czy mówić dzieciom o tym, że tata/mama zdradziła nas i dlatego nasz związek się rozpadł?
Nie małym dzieciom i nie tym w okresie dojrzewania, najwcześniej w późnych latach liceum.
Po takiej informacji, dziecko jakkolwiek kochałoby rodzica, stanie po stronie tego zdradzonego. Należy powiedzieć bezwzględną i obopólną prawdę. Przyznać się, że zdrada wynikała z zaniedbania, że nie każdy wybiera taką drogę. Dziecko musi mieć wizję całości. A już zupełnie nie mówimy "będziesz takim dupkiem jak twój tatuś, który mnie zdradził". Dzieci nie należy obciążać życiem dorosłych.