Ty możesz zjeść warzywa, ona uważa cię za mordercę, który żywi się cierpieniem zwierząt. Jak skonsumować związek z weganką, żeby nie skończył się niestrawnością?
Znasz scenę z filmu "Był sobie chłopiec", w której Hugh Grant zostaje wrobiony w randkę z matką Marcusa? Idą do knajpy, a na wieść, że jego towarzysze są wegetarianami, zamawia kanapkę ze stekiem. Tak nie rób. Tym bardziej, że w przypadku wegan, jadłospis jeszcze bardziej się zawęża.
Z danych Newserii wynika, że ponad 3 mln Polaków to wegetarianie lub weganie. Nietrudno zatem na rynku randkowym trafić na dziewczynę, która będzie na diecie roślinnej. Przejście z jej nawykami żywieniowymi do codzienności może nie być już takie proste.
"Cześć, jestem weganką"
Weganizm to dieta polegająca na wykluczeniu z niego wszystkich produktów odzwierzęcych. Ludzie będący weganami nie jedzą jajek, miodu, serów. Często to więcej, niż dieta. To styl życia, który ma na celu wyeliminowanie krzywdy zwierząt, poprzez zaprzestanie kupowania rzeczy, których wytwarzanie wiąże się z krzywdzeniem naszych mniejszych przyjaciół.
– Problem z wegankami jest taki, że one w pierwszych kilku zdaniach rozmowy już informują, że nie jedzą produktów odzwierzęcych. I wtedy w głowie otwiera się klapka, że na randkach to ja się nie najem – mówi Krzysiek.
Opowiada, że czuł się przytłoczony potrzebą swojej dziewczyny dbania o zwierzęta. – Też martwię się o planetę, ale wychodzenie z nią w miejsca publiczne było okropne. Na wszystkich imprezach mówiła o zaangażowaniu w sprawy zwierząt. Przed każdą randką myłem kilkukrotnie zęby, żeby nie wyczuła, że przed wyjściem do niej zjadłem szynkę – opowiada. – Chodziliśmy tylko do czysto wegańskich knajp, bo nie chciała czuć zapachu mięsa.
– Miała piękne ciało i była naprawdę inteligentna, ale bardzo ograniczała moją wolność. I to w tak głupiej sferze, jak dieta – tłumaczy Krzysiek. Czy spróbowałby jeszcze raz umówić się na randkę z weganką? – Jeśli będzie mnie ograniczać i oceniać za odmowę przyjęcia jej stylu życia, nie wytrzymamy długo.
Podwójne standardy
– W domu mi weganizm nie przeszkadza. Aga gotuje dla wszystkich i robi naprawdę świetne rzeczy. Na stole nie pojawia się mięso, ale wszystko jest smaczne – mówi Łukasz. – Co innego na mieście. Czasami muszę odreagować wszystkie strączki i idę na okropnie tłustego kebaba albo burgera. Pochłonięcie zwierzaka wystarcza na jakiś czas – śmieje się.
Od początku znajomości ustalili, że Łukasz nie będzie rezygnował ze swoich przyzwyczajeń. Ich dzieci również są w dużej mierze na diecie wegetariańskiej. – Jak wychodzimy sami z chłopakami, to zdarza mi się karmić ich kabanosami – wyznaje.
Na weselu Łukasza i Agi było podwójne menu. – Gdybym nie zjadł na własnym przyjęciu schabowego, to bym się wkurzył - komentuje.
Dojadanie po dzieciach
Wojtek nigdy nie brzydził się mięsem, dopóki nie spotkał Izy. Zakochał się na zabój. Rzucił dla niej pracę, rodzinne miasto i krwiste steki. – Prawda jest taka, że za każdym razem, gdy jechałem w odwiedziny do brata, nadrabiałem mięsne posiłki – wyznaje Wojtek.
Łatwo było mu ukrywać grzeszki, dopóki nie pojawiło się dziecko. – Młoda odmówiła jedzenia wyłącznie warzyw. Zapałała wielką miłością do kiełbasy i kotletów. Oboje z żoną nie lubimy wyrzucania jedzenia, więc dokańczałem obiady po córce – opowiada Wojtek.
By nie dochodziło do scysji w kwestii diety, zarówno z żoną, jak i córką, ustalili, że raz w roku odpuszczą bycie "wege" i urządzą porządnego grilla. – Zjeżdża się cała rodzina. Na początku śmiali się z nas, że jesteśmy farbowanymi weganami, ale teraz impreza u nas zyskała status kultowej – śmieje się Wojtek.
Niezależnie czy kochasz tylko warzywa, zwierzęta czy ludzi. Love is love. I czasem warto dla niej trochę się poświęcić.