– Tylko ludzie, którzy ledwo mnie znają, byli zdziwieni, że zdecydowałem się zrezygnować ze swojego nazwiska – opowiada Tomek, który nie tylko zmienił nazwisko na to należące do żony. Jeszcze przed ich ślubem zdecydował również, że jego synowie nie będą reprezentowali jego rodu. – Nie rozmawiam z ojcem od wielu lat. Nie widziałem żadnego logicznego powodu, dla którego moje dzieci miałyby mieć z nim jakikolwiek związek.
Tomek przyznaje, że w jego grupie znajomych decyzja nie wzbudziła zbyt wielkich emocji. Oczywiście część rodziny patrzyła na niego spode łba, gdy się dowiedziała, że chce zerwać ostatnią nić, która ich łączyła. Jednak dla niego nie miało to większego znaczenia.
Podkreśla, że nawet gdyby miał dobre relacje ze swoją rodziną, nie widziałby nic dziwnego w tym, aby przyjąć nazwisko swojej żony. – Nigdy nie rozumiałem konceptu, dlaczego nazwisko rodowe jest ważne, ale tylko w wypadku mężczyzn, kobiety za to mogą sobie znikać i tyle.
Gdy pytam, czy zna wiele osób, które zdecydowały się wybrać nazwisko żony, przyznaje, że nie. Według niego będzie się to zdarzało jednak coraz częściej.
– Oczywiście w mniejszych miastach jest to nadal postrzegane, jako coś, co urąga twojej męskości. Moim zdaniem, jeśli zmiana nazwiska może zagrozić twojemu poczuciu własnej wartości, to prawdopodobnie masz większe problemy.
Powód do wyśmiewania, jak każdy inny
– Któregoś dnia mój młodszy brat stwierdził, że wkurzy matkę i powie jej, że też będzie zmieniał nazwisko, ponieważ moja żona przekonała jego dziewczynę – opowiada mi Michał.
– Moja matka zadzwoniła do mojej wtedy narzeczonej i nawrzeszczała na nią, że zamienia kobiety w rodzinie w liberalne feministki – opowiada i przyznaje, że przez kilka następnych tygodni sytuacja była dosyć napięta. Jego brat był oczywiście z siebie dumny, bo uważał, że jego żart był wspaniały. – Moja żona średnio doceniła jego poczucie humoru, po tym, jak dostała opieprz od teściowej.
Powody, dla których Michał zdecydował się na zmianę nazwiska, były proste. Jego ukochana chciała koniecznie zostać przy nazwisku swojego ojca, a jemu zależało, żeby zakładając nową rodzinę, mieli to samo nazwisko. – Czułem, że warto mieć wspólne nazwisko z nią i w przyszłości z dzieciakami.
Zmiana nazwiska była więc dla niego czymś oczywistym. Do tego Michał miał braci, którzy mogli spokojnie zostać przy nazwisku ojca, więc jego ród był "uratowany". Jego mama jednak średnio przyjęła tę wiadomość. – Patrzyła na to w typowo konserwatywny sposób. Skoro facet się żeni, to jego nazwisko powinno być przekazane kobiecie.
Co na to dziadek?
Mama Michała była jedynaczką, ale nie rozumiała argumentów, które podnosił. – Gdy pytałem, czy dziadek nie byłby szczęśliwy, gdyby jego nazwisko przetrwało kolejne pokolenia, po prostu prychała, że taka jest tradycja.
Przyznaje, że jego bracia nadal robią sobie z niego jaja. Podobnie koledzy, z którymi chodzi na Legię. Nie widzi jednak w tym nic dziwnego. – Wyśmiewamy się z siebie bez przerwy. To tylko kolejny powód, żeby powiedzieć mi, że jestem pantoflarzem.
W jego opinii, dopóki ludzie nie zaczną zrywać z zasadą, że kobiety biorą nazwiska mężów, córki nadal będą postrzegane przez wiele osób, jako gorsza opcja. W końcu historycznie, gdy syn zapewniał ciągłość rodu, córka oznaczała zbieranie pieniędzy na posag. W naszych głowach od lat zakorzeniane jest, że ród to rzecz święta. A głową rodu zawsze musi być mężczyzna.
– Oczywiście rozumiem osoby, które chcą w ten sposób uczcić swoich rodziców. Jednak czy ludzie chcą zaczynać każde małżeństwo sugestią, że to rodzina mężczyzny jest automatycznie ważniejsza, tylko dlatego, że on jest facetem? – tłumaczy Michał.
Jest przekonany, że tego typu myślenie jest po prostu szkodliwe. Sugeruje każdemu, że w małżeństwie to właśnie mężczyzna jest ważniejszy. Podczas gdy obie osoby powinny być sobie równe.
Gdy nikt nie chce zachować swojego nazwiska
– Nie rozumiem, czemu małżeństwo nie może sobie wymyślić nowego nazwiska – mówi Jacek. Razem ze swoją narzeczoną, gdyby mieli taką możliwość, najpewniej by się na nią zdecydowali i wyjaśnia, że oboje nie lubią swoich nazwisk.
Przyznaje, że jego dorastania opierało się na byciu gnębionym przez nazwisko, które innym dzieciakom wydawało się zabawne. Jego przyszła żona posiada za to nazwisko, które jest szalenie popularne w Polsce i chciałaby je zmienić na coś ciekawszego.
– W ogóle uważam, że ludzie powinni wybierać to nazwisko, które fajniej brzmi – mówi. Według Jacka to najlepszy sposób na podjęcie tej decyzji. – Ludzie często przykładają wagę do pierdół, które w ich opinii są szalenie ważne, tylko dlatego, że są tradycyjne.
Przyznaje, że wiele osób po prostu lubi patrzeć na innych z góry. Podkreśla też, że nie widzi różnicy między ludźmi, którzy uważają imię Brajanek za żenujące, a tymi, którzy myślą, że przyjmowanie nazwiska żony jest niemęskie. – Jeśli czegoś ludzie powinni się nauczyć, to tego, aby pozwolić innym ludziom być sobą.
Jest to zapewne trudniejsze od bycia po prostu palantem, ale może się kiedyś tego nauczymy.