Poprosiłem, aby siedmiu moich znajomych wybrało po jednym filmie, który według nich każdy facet powinien zobaczyć chociaż raz w życiu. Bałem się, że kolekcja będzie składała się ze wszystkich filmów Martina Scorsese z małym wyjątkiem na "Ojca Chrzestnego", ale okazało się, że osoby, z którymi rozmawiałem, wskazały tylko jeden film Marty'ego.
Wybranie pojedynczego filmu z tysięcy, jakie każdy z nas oglądał w swoim życiu, nie może być łatwe. Na szczęście udało mi się w miarę sprawnie znaleźć facetów, którzy byli zainteresowani wyborem swoich ulubionych męskich filmów. Oczywiście każda tego typu lista jest mniej lub bardziej wybrakowana. W ogóle sformułowanie "filmy dla facetów" jest jakimś przestarzałym seksistowskim sposobem myślenia.
Mimo tego czasami miło jest zamknąć się w jakąś szufladkę i zabawić się umysłowo wybierając z oceanu oferowanej nam rozrywki najbardziej "męskie" filmy. Pamiętając zarazem, że każdy człowiek jest w stanie z nich czerpać taką samą przyjemność.
Oto 7 filmów, które każdy mężczyzna powinien obejrzeć przynajmniej raz w życiu.
Skazani na Shawshank
Film, którego nie wystarczy obejrzeć raz w życiu. Film, który każdy człowiek powinien oglądać co najmniej raz w roku. Scenariusz oparty na długim opowiadaniu Stephena Kinga jest prawdziwym arcydziełem kinematografii. Poznajemy w niej historię Andy’ego Dufesnere, bankiera, który zostaje niesłusznie skazany na karę dożywocia i który trafia do najgorszego więzienia w USA — Shawshank.
Nakręcony przez Franka Darabonta obraz początkowo okazał się porażką finansową, ale z czasem zamienił w projekt kultowy. Cytowany przez raperów, wspominamy w setkach innych produkcji filmowych, jako film idealny. "Skazani na Shawshank" stał się czymś więcej niż po prostu filmem, stał się jednym z gigantów, na których opiera się kultura przełomu wieków.
— Oglądamy go czasami z kumplami, gdy gramy w pokera — opowiada mi Michał. — Za każdy razem, gdy go włączamy wszyscy początkowo jeszcze gramy, ale od 30 minut nikt już się nie przejmuje kartami i po prostu zachwycamy się Morganem Freemanem i Timem Robbinsem.
Michał dodaje, że jeszcze nigdy nie nie zdecydował się na związek z dziewczyną, dopóki nie pokazał jej "Skazanych" i nie usłyszał, że jej się podobają.
Glengarry Glen Ross
Gdy dorastałem, John Lemon był dla mnie śmiesznym komikiem z "Pół żartem, pół serio" i filmów z Walterem Matthau. Dopiero gdy zobaczyłem remake "12 Gniewnych Ludzi" i "Glengary Glen Ross" dowiedziałem się, że jest po prostu genialnym aktorem. "GGR" to z pozoru prosta historia, w której grupa mężczyzn musi poradzić sobie z presją spełnienia wymagań nakładanych na nich przez ich firmę. Jednak genialny zbiór aktorów i świetnie napisany scenariusz zamienia biurową kłótnię w film, który nawet przez sekundę nie przestaje trzymać w napięciu.
— Zawsze uważałem, że to ciekawy pokaz, tego, jak toksyczna męskość jest w stanie zrujnować życie człowieka — mówi Tomek. — Nigdy nie chciałbym być przymuszony do bycia kimś takim, jak bohaterowie, którzy przyduszeni przez kapitalizm uważają, że to jak idzie im w pracy, przekłada się na to, czy zasługują na nazywanie się mężczyznami.
Każda postać tego filmu jest na swój sposób ofiarą. Zwycięzcy są ludzie, którzy nigdy nie będą w stanie zaspokoić swoich pragnień opartych na chorym dążeniu ku perfekcji. Przegrani z góry są skazani na swój marny koniec.
Rudy
Kiedyś Samwise Gamgee był legendą futbolu amerykańskiego. Tak jak wielu chłopaków pierwszy raz zobaczyłem ten film ze swoim tatą. Nie wiedziałem nic o tym sporcie, ale "Rudy" to chyba najlepszy sposób, aby ktoś zakochał się w NFL. Cała historia Rudy'ego jest niesamowita. Człowiek, który mimo braku wyraźnego talentu, braku możliwości fizycznych i finansowych spełnia swoje marzenie dołączenia do wymarzonego college'u, a następnie staje się częścią jednej z najlepszych drużyn sportowych w całym Stanach. Rudy to idealny film dla każdego fana sportu i osób, które potrzebują czasami poczuć, że nic nie jest nieosiągalne.
— Zawsze chciałem być sportowcem, dlatego ten film zachwycił mnie od pierwszego razu — opowiada Krzysiek. — Pamiętam, jak oglądałem NBA i marzyłem o tym, żeby być pierwszym Polakiem w lidze. Byłem beznadziejny w kosza, ale dzięki "Rudy’emu" i tak trenowałem. Po prostu wierzyłem w siebie. Ostatecznie mi się nie udało, ale gdy "Rudy" pojawił się ostatnio na Netflixie, to bez zastanowienia stwierdziłem, że nie idę spotkać się ze znajomymi, tylko przypomnę sobie, jak genialny jest to film.
Pole Marzeń
Nie ma wielu filmów, które doprowadzałyby każdego faceta łez. Ale gdy oglądamy "Pole Marzeń" nawet na samą myśl o tym filmie wielu zaczyna mieć łzy w oczach. "Pole Marzeń" może wydawać się dziwnym i prostolinijnym filmem. Farmer grany przez Kevina Costnera słyszy dziwny głos, który namawia go, aby zamiast pracować na polu, zbudował boisku do baseballa. Gdy się na to decyduje, na boisku zaczynają pojawiać się legendarni nieżyjący już gracze. Jednak głos w głowie Costnera nie przestaje go prześladować. Historia, która nie tylko wzrusza, ale zachwyca każdego faceta, który tęskni za swoim ojcem albo który go po prostu kocha.
— Ten film był takim trochę memem dla mnie. Słyszałem o nim w amerykańskich sitcomach, dlatego, gdy pierwszy raz go obejrzałem, nie spodziewałem się, że spędzę, kilkanaście minut płacząc — wyjaśnia swój wybór Bartek. — Po prostu zacząłem myśleć o moim ojcu, o tym, co mnie ominęło i nie mogłem się powstrzymać.
Według niego nie istnieje facet na świecie, który by się nie wzruszył, oglądając ten hit z 1988 roku.
Szklana Pułapka
Jeden z najlepszych filmów świątecznych w historii. John McClane był jednym z pierwszych filmowych bohaterów, który nie wyróżniał się ani ilością mięśni, ani intelektem, był po prostu normalnym gościem, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. I ten normalny facet nie tylko pokonał dziesiątki terrorystów, którzy przejęli kontrolę nad Nakatomi Plaza, ale dał radę również jednemu z najlepszych "złoli" w historii kina, granemu przez Alana Rickaman, Hansowi Gruberowi.
— Pamiętam, że zawsze mieliśmy dwie kolacje wigilijne w mojej rodzinie — opowiada Jacek. — Na pierwszej u mamy mojego ojca po prostu siedzieliśmy w dużej grupie i gadaliśmy. Na drugiej, u babci od strony mamy było nas mniej, więc żarliśmy, przy okazji oglądając telewizję. I zawsze, każdego roku, z wypiekiem na twarzy oglądałem Bruce’a Willisa w podkoszulku, który kopał ludziom tyłki.
Dla Jacka oglądanie "Szklanej Pułapki" stało się świąteczną tradycją tak samo, jak jedzenie sałatki warzywnej i prezenty.
Chłopcy z ferajny
Trudno o bardziej uwielbiane filmowe trio niż De Niro, Pesci i Scorsese. Historia Henry’ego Hilla i jego życia jako członka amerykańskiej mafii wychowała już kilka pokoleń. Trudno opisać, jak gigantyczny wpływ miała ta produkcja nie tylko na kinomanów, ale na tysiące reżyserów, aktorów i scenarzystów, którzy marzyli o nakręceniu tak genialnego filmu, jak Scorsese.
— Według mnie każdy człowiek powinien obejrzeć wszystkie filmy, jakie w swojej karierze nakręcił Scorsese — podkreśla Maciek. — Ale jeśli muszę wybrać jeden to pewnie "Chłopaków". Po prostu jest w tym filmie coś magicznego. Jest śmieszny, przerażający, wciągający, genialnie zagrany… Idealny w każdym calu.
Rio Bravo
Nakręcony w 1959 roku western opowiada historię szeryfa, który musi zapobiec atakowi na jego miasta grupy rabusiów chcący wyciągnąć z więzienia jednego z szefów swojej bandy. Aby temu zapobiec grany przez Johna Wayne'a, John T. Chance, musi przygotować obronę swojego miasteczka, a jego jedynym wsparciem jest pijak i narwany dzieciak.
— Dostałem "Rio Bravo" na Boże Narodzenie i z miejsca się zakochałem — opowiada Andrzej. — Wydaje mi się, że od tego czasu obejrzałem ten film setki razy. Możliwe, że wiele osób wymieni lepsze i sławniejsze westerny, ale dla mnie to właśnie ten film jest ucieleśnieniem tego, jak historia o dzikim zachodzie powinna być opowiedziana. Zmęczony prawy człowiek, który staje naprzeciwko złu. Pomocnicy, którzy nie powinni być w stanie mu pomóc. Po prostu było w nim coś, co przemówiło do mnie, gdy miałem 8 lat. I już na zawsze się w nim zakochałem.