Nikt nie wie o bólu i woli walki tyle, co biegacze długodystansowi. Oba tematy mogliby wykładać na uniwersytetach. Nie warto pytać ich, po co biegają długie dystanse, zapewne, tak jak himalaiści pytani o wspinaczkę, odpowiedzą: bo są. Dodadzą pewnie jeszcze coś o tym, że bardzo długie biegi wygrywa się głową, a nie siłą mięśni. W takim razie co siedzi w głowie Łukasza Sagana, zwycięzcy legendarnego biegu w Grecji na dystansie 490 kilometrów?
Nie byłoby biegania długodystansowego, gdyby nie Filippides, Ateńczyk, który po zwycięskiej bitwie z Persami pod Maratonem w 490 roku p.n.e., puścił się biegiem do Aten, by ostrzec mieszkańców przed zbliżającą się flotą perską, a następnie zmarł z wycieńczenia.
Dystans z Maratonu do Aten to około 40 kilometrów, na pamiątkę wyczynu Filippidesa, który ocalił Ateny, ustanowiono bieg maratoński (oficjalny dystans: 42195 metrów).
Jednak niektórzy twierdzą, że bieg z Maratonu do Aten, nawet w greckim upale, nie mógł zabić Filippidesa, i dowodzą, że w rzeczywistości pokonał on 10-krotnie dłuższy dystans, obiegając między innymi Spartę. Właśnie do tego mitycznego wyczynu nawiązuje bieg Authentic Phidippides Run na dystansie 490 kilometrów.
To mniej więcej trasa z Gdańska do Katowic, ale w piekącym upale i z przewyższeniami jak w górach. A to już nie są żarty. Biegacze powiadają, że każdy jest w stanie ukończyć maraton, pytanie tylko, ile czasu będzie potrzebował na pokonanie trasy. Authentic Phidippides Run to coś zupełnie innego, bieg dla najbardziej doświadczonych i najtwardszych, ludzi, którzy znają swoje ograniczenia i są gotowi je pokonać.
Łukasz Sagan zna ten bieg bardzo dobrze. W Authentic Phidippides Run brał udział dwa razy, w 2019 roku zwyciężył. Był też rekordzistą Polski w biegu 48-godzinnym.
Łukasz to legenda świata biegów ultra w Polsce i na świecie. Pierwsze biegowe kroki zaczął stawiać w 2006 roku. Jak wspominał, na początku kariery bał się, że jego serce nie wytrzyma biegu na 10 kilometrów. Teraz nie ma trasy, która byłaby dla niego za długa.
Jak często słyszysz, że biegi ultra są niezdrowe i robisz sobie krzywdę?
Taka krytyka jest normą, staram się tym nie przejmować. Czytam takie komentarze w sieci, często są one bardzo zabawne. Pewne dyscypliny sportu zaadaptowaliśmy do naszego życia i na nikim nie robią wrażenia. Mam na myśli piłkę nożną, kolarstwo, skoki narciarskie, lekką atletykę czy biegi maratońskie. Zawody na dystansie dwustu czy więcej kilometrów odbiegają od naszej rzeczywistości, to nie jest dyscyplina sportu, którą ludzie znają z telewizji, więc pojawia się myśl, że to coś dziwnego, niebezpiecznego, niezdrowego.
Zapominamy przy tym, że historia biegów długodystansowych, czy jak je teraz nazywamy biegami ultradystansowymi, sięga odległych czasów. Człowiek uprawiał bieganie ultradystansowe na długo, zanim powstały popularne dyscypliny sportu. Ludzie są w stanie zabiegać każde zwierzę na Ziemi. Są zwierzęta od nas szybsze, silniejsze, są takie, które lepiej pływają, ale nie ma bardziej wytrzymałej istoty od człowieka.
Obecnie większym niebezpieczeństwem jest całkowity brak aktywności fizycznej, to coraz bardziej powszechne zjawisko. Tym trzeba się martwić. To niestety plaga naszych czasów. W przypadku wielu osób aktywność fizyczna kończy się w momencie zakończenia szkoły.
Od jakiego dystansu zaczyna się dla Ciebie "ultra"?
Według definicji ultramaraton to każdy dystans powyżej maratonu. Dla mnie to bardzo ogólne pojęcie, gdyż ta dyscyplina sportu jest bardzo rozległa. W maratonie nie ma tego problemu, tam sprawa jest jasna, w biegu maratońskim dystans zawsze wynosi 42195 m.
W biegach ultra istnieje dolna granica, ale w zasadzie brak jest ograniczeń dotyczących długości dystansu. Obecnie najdłuższym oficjalnym ultramaratonem są zawody rozgrywane na dystansie 3100 mil, to 5000 km. Niedawno ten bieg ukończył Paweł Żuk i jest jedynym Polakiem, któremu udała się ta sztuka. Pierwszym moim ultramaratonem był bieg na dystansie 80 km. Obecnie zawody, w których startuję, zaczynają się od dystansów powyżej 200 km.
Jak wygląda doba biegacza, który mierzy się z tak dużym dystansem?
Ultramaraton to sztuka cierpienia, tutaj cierpi się dłużej, gdzie dochodzi jeszcze brak snu. W ultra biegacz musi nauczyć się być skutecznym, kiedy ma zarwaną noc, jedną albo kilka. Wtedy wysiłek nabiera zupełnie innego wymiaru.
Zdecydowanie dużo łatwiej się biegnie, gdy człowiek jest wypoczęty czy zregenerowany. W ultra często przekraczamy te granice. W żadnej dyscyplinie sportowiec nie doświadcza czegoś takiego. W ultra trzeba umieć sobie radzić ze zmęczeniem, im lepiej sobie poradzisz, tym większe masz szanse na sukces. W bieganiu długodystansowym potrzeba zupełnie innego nastawienia, innej mentalności, wytrzymałości.
Jedyna droga do sukcesów w tym sporcie to nauka na własnych błędach?
Ta zasada obowiązuje w każdej dyscyplinie sportu, a także w życiu codziennym. To jedyna droga rozwoju. Nie popełniają błędów ci, którzy nic nie robią. Na zawodach jest tak samo, nawet najbardziej utytułowanym i doświadczonym zawodnikom zdarza się popełniać błędy. Najważniejsze jednak, aby wyciągać z nich naukę. Żadnego wielkiego sukcesu nie da się osiągnąć bez popełnienia błędów w drodze na szczyt.
W zeszłym roku, przez kilka głupich błędów zaprzepaściłem starty w dwóch bardzo ważnych dla mnie imprezach, ale dzięki temu dzisiaj jestem mądrzejszy. Bardzo ważne jest też, aby umieć przyznać się do własnych błędów, także publicznie. Wielu zawodników ma z tym kłopot.
Brak snu czy bóle mięśni - co jest większym utrapieniem w biegach ultra?
To kwestia indywidualna. Każdy z nas odbiera inaczej te dolegliwości. Wszystko w jakimś stopniu da się wytrenować, ale dla niektórych biegaczy brak snu może okazać się przeszkodą nie do pokonania. Nie będą w stanie biec przez dobę bez snu.
Często jest tak, że walka o dobry wynik na mecie oznacza, że trzeba zrezygnować ze snu. Jeśli chodzi o ból, nie wiem, jak boli innych. Jednego natomiast jestem pewien, w pewnym momencie każdy biegacz zaczyna czuć ból. Najważniejsze jest, aby nauczyć się sobie z tym radzić.
Wygrywają ci, którzy najlepiej sobie z tym poradzą. Często ból jest moim jedynym kompanem przez setki kilometrów. Jest takie powiedzenie wśród biegaczy: "zaprzyjaźnij się z bólem, a nigdy nie będziesz samotny".
Jak zbudować wytrzymałość psychiczną niezbędną do udziału w biegach na tak długich dystansach?
W biegach ultra o sukcesie decyduje głowa. Oczywiście, jeśli nie jesteśmy odpowiednio wytrenowani to głowa cudów nie zdziała. Jedno idzie z drugim w parze, ale gdybym miał wybierać to trening mentalny stawiam na pierwszym miejscu. W sporcie zawodowym za psychikę sportowca odpowiada psycholog, czasem jest to nawet cały sztab ludzi. Ja dbam o to sam, dużo czytam i słucham. Często wykorzystuję też treningi biegowe do tego, by ćwiczyć głowę.
Czy Polska jest krajem dla ultrasów?
Zdecydowanie tak. Kiedy w 2012 roku startowałem w swoich pierwszych zawodach ultra, tego typu biegi w Polsce można było policzyć na palcach jednej ręki. Obecnie mamy w zatrzęsienie zawodów powyżej maratonu, najczęściej są to biegi górskie. Polacy mają talent i serce do ultra, mamy w tej dyscyplinie ogromne sukcesy.
Mamy również jedną z najlepszych na świecie reprezentacji w biegu 24-godzinnym. Niestety w Polsce jest niedoceniana, mimo sukcesów, które regularnie odnosi. Dla mnie największym rozczarowaniem oraz paradoksem jest to, że największe pieniądze inwestowane są w dyscyplinę, w której odnosimy najmniej sukcesów. Nasuwa mi się pytanie: czy dzisiaj w sporcie najważniejszy jest sukces? Każdy powinien spróbować sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Jakie wyzwania przed tobą?
W głowie mam wiele planów, więc na brak pracy nie mogę narzekać przez kilka najbliższych lat.
Nie brakuje mi potencjału, ambicji i serca do biegania. Gorzej z realizacją planów, gdyż do tego potrzebny jest czas i ogromny budżet, a o pieniądze na ultra jest bardzo trudno, nawet jeśli ktoś odnosi sukcesy na świecie.
Mam w planach kilka zawodów, w których jeszcze nie startowałem. Chciałbym również poprawić swoje wyniki w zawodach, w których brałem już udział. W planach jest między innymi powrót na Spartathlon (bieg z Aten do Sparty, dystans 246 km - przyp. red.) i UTMB (bieg w masywie Mont Blanc - przyp. red.) i powalczyć o dobry wynik w obu tych imprezach. Taka sztuka nie udała się jeszcze nikomu, najbliższy był Amerykanin Scott Jurek, który wygrywał Spartathlon trzy razy, ale w UTMB był dopiero 19. To dwie zupełnie różne imprezy. Czołówka biegaczy ze Spartathlonu nie startuje w typowo górskich ultramaratonach i odwrotnie, elita biegaczy z UTMB nie startuje w zawodach na asfalcie powyżej 200 km. Odniesienie sukcesu w tych dwóch imprezach jednocześnie jest dla mnie miarą mistrzostwa w biegach ultra. Niestety, bez czasu i pieniędzy będzie to raczej niemożliwe do zrealizowania.
Co robisz, gdy nie biegasz?
Pracuję, a także zdobywam pieniądze na start w kolejnych zawodach. To dużo trudniejsze od przygotowywania się do startu w zawodach.