Rzecznik Praw Dziecka proponuje, by wszystkim uczniom w Polsce podnieść oceny na świadectwach. To potwierdzenie tego, co czuje od dawna wielu rodziców: edukacja zdalna okazała się nieporozumieniem, więc karanie dzieci za słabe oceny byłoby niesprawiedliwe. Po prostu dajmy już spokój i zacznijmy wakacje.
– Proszę o to, aby oceny dla wszystkich uczniów w Polsce były plus jeden, żeby wszyscy mieli promocję do następnej klasy – zaapelował w niedzielę do nauczycieli Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak.
Zdaniem rzecznika to pozwoliłoby wszystkim uczniom na rozpoczęcie nauki we wrześniu z czystą kartą i dobrym humorem.
Pan rzecznik ma rację. Tak właśnie powinni zrobić nauczyciele, bo system edukacji zdalnej nie spełnia swojej funkcji.
Apel rzecznika to potwierdzenie, że ten zbudowany na kolanie system nauczania w czasie kwarantanny okazał się niewypałem. Zmarnowano kilka miesięcy pracy dzieci i nauczycieli. Szkoda, że na taką refleksję urzędnicy zdobyli po raz pierwszy od 25 marca, dnia wprowadzenia nauki zdalnej. Szkoda też, że podniesienia ocen nie zaproponował Minister Edukacji Narodowej.
Ministerstwo Edukacji tygodniami upierało się, że system nauki zdalnej spełnia swoje zadanie. Te trzy miesiące pokazały, że nie ma szans na wprowadzenie stałych lekcji online w Polsce.
Nauczycielom brakowało pomysłów na lekcje, dzieciom brakowało serca do nauki online, rodzicom puszczały nerwy.
Rzecznik niewiele może
Zaproponowane rozwiązanie jest idealne. Zamiast podwyższać oceny wypracowane przez uczniów i powiedzmy szczerze, ich rodziców w tym semestrze, należało zostawić oceny półroczne i zająć się poprawą stopni uczniów zagrożonych. Co dostaliśmy w zamian? Technologiczny i edukacyjny chaos, który kończy się apelem, o to, by nie brać poważnie ocen z drugiego półrocza.
Nauczyciele mają pretensje do rzecznika, że wygłasza takie sądy podczas gdy należało raczej zmienić zasady oceniania jeszcze przed wprowadzeniem obowiązku nauki zdalnej.
– Teraz to może sobie pan rzecznik pomarzyć, na wszystko potrzebny jest papier – burzą się nauczyciele na grupach facebookowych.
Inni mówią: dajmy dzieciom te lepsze oceny i zakończmy ten cyrk.
Według prawa oświatowego promocję do następnej klasy mogą otrzymać jedynie uczniowie "uczęszczający" do szkoły. Tyle że w czasie kwarantanny do szkoły nie uczęszczał nikt, a wiele dzieci całkowicie zniknęło nauczycielom "z radarów".
By dziecko mogło uczyć się w domu, niezbędne jest wydanie zgody na naukę poza szkołą. Jednak edukacja domowa to coś innego niż nauka zdalna.
Zgodnie z prawem oświatowym, nawet jeśli uczeń nie brał udział w zajęciach, nauczyciel ma obowiązek ocenić jego pracę. Powołując się na radę rzecznika - powinien ocenić ją pozytywnie, nawet jeśli w normalnych warunkach dziecko nie powinno zdać do następnej klasy.
Podwyższanie ocen krzywdzi uczniów
Co ciekawe uczniowie krytycznie oceniają zalecenie Rzecznika Praw Dziecka. Niektórzy czują się pokrzywdzeni, że ci, którzy nie przykładali się do nauki, zakończą rok z przyzwoitą średnią.
Odezwało się wielu maturzystów, którzy proszą by na egzaminie wstawić im na starcie 30 procent, co umożliwia otrzymanie świadectwa. W końcu oni też zostali skrzywdzeni przez wadliwy system edukacji.
Nauka zdalna pokazała też zacofanie technologiczne wśród nauczycieli. Nie wszyscy poradzili sobie z prowadzeniem zajęć online, niektórzy świadomie unikali lekcji na żywo, by nie dokładać sobie pracy. Woleli przesyłać uczniom zadania do zrobienia albo wręcz teksty do przepisania (!) do zeszytu.
Mało atrakcyjna forma zajęć, wpłynęła na rozleniwienie uczniów. A więc i na ich oceny.