Spędziliśmy cały miesiąc w domach, razem z dziećmi. Odpowiadaliśmy na ich pytania i wysłuchiwaliśmy ich opowieści. Byliśmy jednak zaganiani, więc wiele rzeczy wylatywało nam drugim uchem. Wiem, jak to nadrobić: przygotujcie sałatkę jarzynową wspólnie z dziećmi. To okazja, do tego by rozmawiać i słuchać.
Z moim tatą zawsze wspólnie przygotowywaliśmy sałatkę jarzynową na święta. Rano mój ojciec gotował warzywa, wszystkie składniki czekały potem do wieczora.
Wtedy siadaliśmy w kuchni, każde z własną deską, i zaczynaliśmy świąteczny rytuał. Najpierw obieraliśmy, a potem kroiliśmy warzywa.
Technika krojenia nie była ważna. Tata zawsze zajmował się krojeniem cebuli. Nie płakał przy tym, choć czerwieniły mu się oczy. Zawsze też gotowaliśmy jedno jajko więcej, bo każde z nas podjadało w czasie krojenia.
Ojciec robił też ozdoby z jajek, rzodkiewek i marchewki, trafiały potem na czubek sałatki. To był mój ulubiony element. Mój tata jest bardzo uzdolniony manualnie, umiał wyczarować kurczaczki, pisanki, koszyki wielkanocne z nowalijek czy końcówek natki pietruszki.
Jednak tym, co się dla mnie się wtedy (i teraz) liczyło najbardziej, był czas spędzony z ojcem. W ciągu roku mieliśmy dużo pracy, bo mieszkałam na wsi w gospodarstwie. Pracowaliśmy razem, jedliśmy razem obiady, ale nie rozmawialiśmy. Aż do świąt.
Może uznacie, że krojenie sałatki dwa razy w roku to za mało, by zbudować dobrą relację ojca z córką, ale to nie tak. To nie był nasz jedyny wspólny rytuał. Oglądaliśmy też wspólnie mecze (jedząc przy tym ogromne ilości czipsów paprykowych).
To wystarczało.
Piszę o krojeniu sałatki, bo właśnie to teraz robię. Odeszłam na chwilę od deski, bo odżyły wspomnienia. Od kilku lat mam rodzinę i choć moje dzieci nie towarzyszą mi w krojeniu warzyw, bo brakuje im i cierpliwości i umiejętności, chcę w przyszłości zbudować z nimi podobny rytuał.
W ostatnim miesiącu wszyscy spędziliśmy bardzo dużo czasu z dziećmi. Bywało różnie, zdarzało się zdenerwowanie z powodu łączenia pracy z obowiązkami domowymi. Wydaje się nam, że po tych kilku tygodniach spędzonych z rodziną wiemy o sobie wszystko.
Tymczasem zachęcam was, byście usiedli z dziećmi do wspólnego przygotowywania sałatki i spokojnego wysłuchania tego, co mają wam one do powiedzenia. To będzie wartościowy czas, który obiecaliśmy sobie, gdy podejmowaliśmy decyzję o tym, że zostaniemy rodzicami.
Teraz, w czasie epidemii, głupie krojenie sałatki bardzo mnie poruszyło, bo to pierwsze moje święta, których nie spędzę z rodzicami. Nie zepsuję mamie żurku, dodając za dużo mąki i nie wysłucham narzekań babci na zbyt pikantną i zbyt drobno pokrojoną marchewkę.
W tym roku mogę jedynie przygotować własną sałatkę, dodać kurczaczka z jajka z grzebieniem z marchewki, a potem zrobić zdjęcie całości i wysłać je do rodziców, żeby poczuli, że mimo wszystko te święta w jakiś sposób spędzamy razem.