Ledwie parę dni temu wrocławski Transporter, człowiek zajmujący się przewozem luksusowych supersamochodów, wrzucił na Instagram zdjęcia auta, które dostarczył klientowi do Wrocławia. W sieci zawrzało - to Porsche 962, rzadka i bardzo droga wyścigówka z lat 80., motoryzacyjny rarytas, jakiego Polska jeszcze nie widziała.
Na punkcie nowego wrocławskiego Porsche wybuchła gorączka, ale człowiek który kryje się pod pseudonimem Jason, prowadzący profil (i firmę) Transporter nie miał czasu obserwować dyskusji i zachwytów nad tym samochodem, bo zajęty był ładowaniem na lawetę i przewożeniem po Europie jeszcze rzadszego - i wielokrotnie droższego supersamochodu - Bugatti Chiron w wersji przygotowanej przez firmę Mansory.
Ten model Bugatti w takiej wersji istnieje tylko w jednym egzemplarzu. Wiosną tego roku był wystawiany na targach motoryzacyjnych w Genewie. Teraz niespodziewanie znalazł nabywcę. Kim jest ta osoba? Jedno wiemy na pewno, zrobiła sobie niesamowity prezent na święta.
Chiron Mansory Centuria, bo tak nazywa się ten model, kosztuje abstrakcyjne pieniądze - ok. 4 milionów euro czyli jakieś 17 milionów złotych. Ostatnio śmialiśmy się, że za nowy komputer Apple'a w pełnej wersji trzeba dać tyle, co za kawalerkę. Tutaj musisz wybierać - samochód albo cała kamienica.
Bugatti Chiron ma szesnastocylindrowy silnik o pojemności ośmiu litrów, wspomagany przez cztery turbiny. Moc auta to 1500 koni mechanicznych. W wersji podstawowej takie Bugatti kosztuje ok. 2,4 miliona euro. Jest niesamowicie szybkie. Jak bardzo? O, tak:
Ale to nie jest zwykły Chiron, ale wersję na sterydach, model przerobiony przez niemiecką firmę Mansory, specjalizującą się w modyfikacjach luksusowych aut. Ta praca słono kosztuje, bo za Bugatti w tej wersji trzeba zapłacić niemal dwukrotnie więcej.
Dokąd Jason, właściciel wrocławskiej firmy Transporter, specjalista od przewożenia najdroższych i najrzadszych aut, dowiózł to Bugatti? Czy to możliwe, żeby ten samochód trafił do Polski? Tego na razie nie wiemy.
Jason nabiera wody w usta i nie komentuje sprawy, choć zazwyczaj podaje, dokąd dojechał. Tutaj - nic, cisza. Ustalmy jednak fakty - jeśli spojrzeć na instagramowy profil Mansory to w piątek rano Jason odbierał samochód z siedziby firmy w bawarskim mieście Brand. Polak potwierdził na Facebooku, że to jego załadunek widać na Instastory firmy. Do Wrocławia z Bawarii jest niecałe 500 kilometrów.
Chiron pewnie dałby radę pokonać tę trasę w półtorej godziny. Iveco z Bugatti na pace zajęłoby to nieco dużej, ale też jest to całkowicie wykonalne, by wieczorem być na Dolnym Śląsku.
Transporter ma wielu klientów w Polsce i bardzo często przywozi tutaj samochody - choćby tego rzadkiego McLarena Sennę.
Nie jest więc wykluczone, że Bugatti Chiron Mansory przyjechało nad Wisłę, a dokładnie - nad Odrę, do Wrocławia, miasta, które dzięki nieobliczalnym kolekcjonerom samochodów, zyskało miano "Zjednoczonych Emiratów Wrocławskich".
Równie dobrze jednak możemy się nigdy nie dowiedzieć - czasami kolekcjonerzy za wszelką cenę unikają afiszowania się z zawartością swoich garaży, a takie auta traktują jak lokatę kapitału i wolą takie supersamochody trzymać pod kloszem niż pozwolić, by dostawca Uber Eats oparł o nie swój rower.