Choć ta gra jest klasyką, znaną ludzkości od dawna (została opatentowana już w roku 1937), to dopiero teraz – dzięki wynalazcom z Podkarpacia – doczekała się odsłony godnej XXI wieku. Oto RoboSoccer, nowy polski wynalazek.
O co w ogóle chodzi? O piłkarzyki, grę którą znasz bardzo dobrze i na pewno grałeś w nią nieraz ze znajomymi. Dwóch Polaków wymyśliło grę w piłkarzyki zupełnie od nowa i wygląda na to, ze ich pomysł spodobał się na całym świecie.
– Idea narodziła się spontanicznie, podczas wyjścia z kolegą na piwo. W barze zaczęliśmy planować stworzenie gry towarzyskiej dającej wielkie emocje. Szybko przeszliśmy do konkretów. Minęły dwa lata i oto nasz RoboSoccer jest dostępny w przedsprzedaży na Kickstarterze – mówi serwisowi dadHero Vadym Melnyk.
Wyjaśnijmy: rozmawiamy ze specem od nowoczesnych technologii – pochodzącym z Ukrainy, a mieszkającym w Polsce od kilkunastu lat – który podczas studiów w Stanach Zjednoczonych zaraził się pasją do budowania robotów.
W jego przypadku wszystko zaczęło się od projektu drona służącego do walki z kłusownikami polującymi w Afryce na nosorożce. Dziś Vadym jest właścicielem firmy Dronhub Innovations, współpracującej z Europejską Agencją Kosmiczną.
Wspominany kolega z baru to Witold Mielniczek – absolwent robotyki i wzornictwa przemysłowego na londyńskim Middlesex University oraz założyciel firmy B-Technology.
Oglądałeś film "Niezniszczalni 3"? Zapewne kojarzysz jedno z dzieł Witolda, które pojawiło się w tym filmie akcji – mowa o dronie Xerall X-Tankcopter, będącym połączeniem pojazdu terenowego i minihelikoptera.
Vadym i Witold pracują w podkarpackiej Jasionce i tam narodziła się ich gra RoboSoccer, a potem przeszła wszystkie fazy prototypowania oraz produkcji wstępnej.
W pewnym momencie nadszedł czas na założenie spółki w Wielkiej Brytanii (Polska nie widnieje na liście krajów, które mogą zgłaszać swoje projekty na Kickstarterze) i rozpoczęcie podboju całego świata.
Głównym założeniem obu wynalazców była rezygnacja z tradycyjnych plastikowych figurek, przytwierdzonych do prowadnic umieszczonych w stole do gry. Vadym i Witold mieli zupełnie inny pomysł. Miejsce figurek miały zająć roboty sterowane za pomocą padów.
Brzmi prosto? Pozory. Gra wymagała rozwiązania mnóstwa problemów natury technicznej, dlatego prace nad RoboSoccerem zajęły aż dwa lata.
– Największym wyzwaniem była wielkość robotów – chodziło o to, aby rozmiarem przypominały myszkę komputerową. Drugi ważny element: boisko. Na początku składało się z kilkunastu elementów, których złożenie zajmowało sporo czasu. Finalny projekt składa się z dwóch części, dzięki czemu całość jest gotowa do użycia od razu po wyjęciu z pudełka – mówi Melnyk.
Jak wyglądają efekty owych prac? Każdy ze zrobotyzowanych graczy mierzy jedynie 10 na 4,5 centymetra, natomiast wykonane z tworzywa planszo-boisko (wizualnie inspirowane stołecznym Stadionem Narodowym) waży zaledwie 205 gramów.
Dzięki temu całość jest kompaktowa i łatwa w transporcie, gdy chcesz rozegrać mecz u sąsiada albo mieszkającego dalej kolegi.
Specjalna aplikacja na smartfony nie tylko zlicza gole, lecz także mierzy czas gry (do wyboru: 3, 5 i 10 minut). Niestety, na razie nie potrafi jeszcze odgwizdywać fauli.
Jesteś człowiekiem, który wierzy nie tylko w talent, lecz i ciężką pracę? A więc do dyspozycji masz również tryb treningowy.
Plan minimum to rozgrywka jeden na jednego, choć na boisko można wprowadzić maksymalnie sześć robotów. Każdy z nich przemieszcza się na trzech kółeczkach typu omni, zapewniających niesamowitą zwinność – ową zdolność do błyskawicznych zmian kierunku jazdy docenisz, gdy będziesz chciał zagiąć przeciwnika oszałamiającym dryblingiem.
Co istotne, możliwości zawodników nie kończą się na banalnych płaskich strzałach – szczwane roboty potrafią także wykopywać piłkę w górę, dzięki czemu możesz wykonać efektowne loby nad przeciwnikiem.
– Różnice wynikają także z technicznych aspektów gry. Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z tradycyjnymi piłkarzykami, wie doskonale o tym, że piłka może utknąć w miejscu, do którego nie sięgają plastikowe figurki. W RoboSoccerze nie ma takiego problemu. Szybkie, zwinne i płynnie poruszające się roboty wykorzystują całą powierzchnię boiska – klaruje Vadym.
Każdy z robotów zasilany jest dwoma akumulatorami litowo-jonowymi o pojemności 1200 mAh. Ponoć zapewniają do czterech godzin użytkowania i – co fajne – są wymienne. Tak więc nawet jeżeli twój gracz opadnie z sił, a ty dysponujesz drugim zestawem baterii, nie trzeba przerywać zabawy na zbyt długo.
Jak zapowiada współtwórca projektu, wszystko dopiero się rozkręca – w przyszłości dojdą bajery takie, jak zastosowanie technologii VR, czy też dodatkowe funkcje wbudowane w aplikację (np. funkcja zdobywania supermocy, dzięki której będziesz mógł wytrenować swojego robota tak, aby poruszał się szybciej).
Do tego wisienka na torcie: możliwość personalizacji "koszulek" zawodników, czyli zamawiania wymiennych obudów na roboty. Oczywiście czekamy na podkarpackie barwy w stylu zespołów Orzeł Wólka Niedźwiedzka, Błażowianka Błażowa czy też Strumyk Malawa!
Kogo najbardziej ekscytuje RoboSoccer – dzieci czy ojców?
– To dosyć ciężkie pytanie, bo okazuje się, że ogromną frajdę z gry mają obie te grupy. Na początku obawialiśmy się, że nasza gra w ogóle nie trafi w gusta nastolatków, bo to w końcu gra planszowa; niemodna, mało atrakcyjna i nie tak fajna jak gry komputerowe. Jednak prędko okazało się, że to zabawa dla wszystkich. Nie ograniczamy się do konkretnej grupy wiekowej – mówi Vadym Melnik.
Pełen zestaw obejmuje m. in. boisko z interaktywnymi bramkami i dwa roboty. Do tego: dwa pady (te zasila się przy pomocy kabla USB), trzy piłki, cztery baterie i ładowarka. Taki komplet wyceniono w kickstarterowej przedsprzedaży na równowartość ok. 595 zł (planowana cena detaliczna ma wynosić nieco ponad 1200 zł).
Projekt został już sfinansowany w serwisie Kickstarter – cel, ustalony na nieco ponad 76 000 zł, został osiągnięty w zaledwie parę dni. Do końca zbiórki pozostało jeszcze kilkanaście dni, tak więc jeszcze zdążysz dołączyć do crowdfundingowych inwestorów, którzy mogą kupić RoboSoccera w promocyjnej cenie.
Zła wiadomość: niestety, to cudo nie wyląduje w tym roku pod twoją choinką, pierwsi klienci swoje zestawy otrzymają w lipcu 2020 r.