
Reklama.
Zaczął Rafał Madajczak swoim tekstem o tym, czego nauczyła go córka. Moja pierwsza reakcja - czego dziecko może nauczyć rodzica? Zazwyczaj to działa w drugą stronę, prawda? To my uczymy, pokazujemy oswajamy... Wszystko się zgadza, do pewnego momentu, aż przychodzi ten dzień, w którym to ty zaczynasz odbierać od dziecka lekcje. Oto mój zestaw - czego nauczył mnie mój dziesięcioletni syn.
1. Twoje ciuchy już nie są tylko twoje
Nie chodzi o to, że wydaję na nie majątek (choć z cenami sneakersów rząd powinien coś zrobić). Po prostu to wygląda tak: żyjesz sobie w przekonaniu, że twoja szafa jest tylko twoja, a z ubraniami możesz zrobić, co zechcesz. Do czasu aż któregoś dnia spostrzegasz, że zaczynają w niej grzebać jakieś małe ręce. Wtedy wszystko się zmienia. Okazuje się, że nie możesz już powiedzieć, że ta bluza czy tamta jest na 10-latka za duża o jakieś osiemset rozmiarów (co powtarzałeś przez poprzednie dziewięć lat jego życia). Bo już wcale nie jest. W związku z tym jedyne, co przychodzi ci do głowy to refleksja, że w sumie oversize jest teraz modny.
Nie chodzi o to, że wydaję na nie majątek (choć z cenami sneakersów rząd powinien coś zrobić). Po prostu to wygląda tak: żyjesz sobie w przekonaniu, że twoja szafa jest tylko twoja, a z ubraniami możesz zrobić, co zechcesz. Do czasu aż któregoś dnia spostrzegasz, że zaczynają w niej grzebać jakieś małe ręce. Wtedy wszystko się zmienia. Okazuje się, że nie możesz już powiedzieć, że ta bluza czy tamta jest na 10-latka za duża o jakieś osiemset rozmiarów (co powtarzałeś przez poprzednie dziewięć lat jego życia). Bo już wcale nie jest. W związku z tym jedyne, co przychodzi ci do głowy to refleksja, że w sumie oversize jest teraz modny.
2. Nie ma czegoś takiego jak telewizja
Nie pamiętam, kiedy ostatnio włączyłem telewizor, żeby obejrzeć jakikolwiek program. Najdłużej wytrzymałem z transmisjami meczów Ekstraklasy (śmiało, możecie mówić że jestem masochistą, zrozumiem), ale nawet to już mi przeszło. Istotniejsze jednak jest to, że nie pamiętam, kiedy mój syn chciał obejrzeć cokolwiek w telewizji. Rozumiecie - ten obrazek kilkulatka przyklejonego nosem do ekranu znam już tylko ze zdjęć. To medium po prostu nie istnieje, do tego stopnia, że kiedy popsuł się pilot do telewizora, żaden z nas nie wyraził nawet odrobiny zainteresowania tym faktem. Ignorowanie telewizji jako medium trwa już ładnych parę lat i nie wygląda na to, żeby cokolwiek miało ulec zmianie. Mam wrażenie, że moje dziecko w ogóle zapomniało, po co nam antena satelitarna.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio włączyłem telewizor, żeby obejrzeć jakikolwiek program. Najdłużej wytrzymałem z transmisjami meczów Ekstraklasy (śmiało, możecie mówić że jestem masochistą, zrozumiem), ale nawet to już mi przeszło. Istotniejsze jednak jest to, że nie pamiętam, kiedy mój syn chciał obejrzeć cokolwiek w telewizji. Rozumiecie - ten obrazek kilkulatka przyklejonego nosem do ekranu znam już tylko ze zdjęć. To medium po prostu nie istnieje, do tego stopnia, że kiedy popsuł się pilot do telewizora, żaden z nas nie wyraził nawet odrobiny zainteresowania tym faktem. Ignorowanie telewizji jako medium trwa już ładnych parę lat i nie wygląda na to, żeby cokolwiek miało ulec zmianie. Mam wrażenie, że moje dziecko w ogóle zapomniało, po co nam antena satelitarna.
3. Twoje pasje to twoja sprawa...
Piłka nożna - pudło. (To jedna z moich największych życiowych porażek).
Boks - nic z tego.
Wyścigi samochodowe - "weź to wyłącz".
Astronomia - zieeew. Zróbmy coś innego.
Wniosek: dorośli zawsze przegrają w starciu z książkami z cyklu "Dziennik cwaniaczka" czy z serią "Domek na drzewie".
Piłka nożna - pudło. (To jedna z moich największych życiowych porażek).
Boks - nic z tego.
Wyścigi samochodowe - "weź to wyłącz".
Astronomia - zieeew. Zróbmy coś innego.
Wniosek: dorośli zawsze przegrają w starciu z książkami z cyklu "Dziennik cwaniaczka" czy z serią "Domek na drzewie".
4. ...ale czasami jest inaczej
Najabardziej niesamowite jest jednak to, że nigdy nie wiesz kiedy coś "zażre". Liczba opcji jest nieograniczona, od "nigdy" po "za sekundę". Po prostu nie wiesz, więc najlepiej próbować i pokazywać, a nuż coś jednak chwyci? Nie ma nic fajniejszego niż dziecko, które jara się tym samym co ty. Na przykład, kiedy nikt nie patrzy, oglądasz sobie Złomnika na Youtubie, śmiejesz się z jego sucharów o gratach i druciarstwie w polskiej motoryzacji i nagle widzisz że razem z tobą filmiki o Fordzie Escorcie za złotówkę czy o Fiacie Multipli w różowe kwiatki ogląda ktoś jeszcze... Tak, jaramy się wspólnie filmikami Złomnika. Ja - bo pamiętam te samochody i niektóre z nich wciąż kocham dziwną, chorą miłością kogoś, kto sam jeździ gratem. On - w sumie nie wiem czemu, ale kiedyś się dowiem.
Najabardziej niesamowite jest jednak to, że nigdy nie wiesz kiedy coś "zażre". Liczba opcji jest nieograniczona, od "nigdy" po "za sekundę". Po prostu nie wiesz, więc najlepiej próbować i pokazywać, a nuż coś jednak chwyci? Nie ma nic fajniejszego niż dziecko, które jara się tym samym co ty. Na przykład, kiedy nikt nie patrzy, oglądasz sobie Złomnika na Youtubie, śmiejesz się z jego sucharów o gratach i druciarstwie w polskiej motoryzacji i nagle widzisz że razem z tobą filmiki o Fordzie Escorcie za złotówkę czy o Fiacie Multipli w różowe kwiatki ogląda ktoś jeszcze... Tak, jaramy się wspólnie filmikami Złomnika. Ja - bo pamiętam te samochody i niektóre z nich wciąż kocham dziwną, chorą miłością kogoś, kto sam jeździ gratem. On - w sumie nie wiem czemu, ale kiedyś się dowiem.
5. Rogale Seven Days to obiekt kultu
Nie Playstation. Nie nowe buty. Nie cola.
Zawinięta w folię bułka z czymś, co przypomina krem czekoladowy, ale z dużym prawdopodobieństwem nim nie jest. Nieważne. Na sto wizyt w jakimkolwiek sklepie spożywczym, sto kończy się modlitwą do rogala w alufolii. Znam już wszystkie rodzaje Seven Daysa, nie wiem jeszcze, co w nich jest tak fascynującego, ale powinni tego zakazać.
Nie Playstation. Nie nowe buty. Nie cola.
Zawinięta w folię bułka z czymś, co przypomina krem czekoladowy, ale z dużym prawdopodobieństwem nim nie jest. Nieważne. Na sto wizyt w jakimkolwiek sklepie spożywczym, sto kończy się modlitwą do rogala w alufolii. Znam już wszystkie rodzaje Seven Daysa, nie wiem jeszcze, co w nich jest tak fascynującego, ale powinni tego zakazać.
6. Dzieci mają więcej odwagi niż dorośli
Dziesięciolatki są już w sumie za duże na place zabaw. Tam swój raj mają przedszkolaki, to dla nich projektowana jest większość atrakcji. Dziesięciolatek w takim towarzystwie nawet nie ma się do kogo odezwać, no bo o czym da się pogadać z przygodnie poznanym kolegą z przedszkolnej grupy Muchomorków, który nazwę Fortnite słyszy pierwszy raz w życiu? Zawsze jednak można odezwać się do dorosłych. A właściwie - opierdzielić ich, jeśli włażą na plac zabaw i korzystają z atrakcji nie biorąc pod uwagę tego, że byli już na to zbyt ciężcy jakieś dwadzieścia kilogramów temu? Dziesięciolatek grzecznie wyprasza dorosłych, a ty stoisz z boku i nie posiadasz się z dumy.
Dziesięciolatki są już w sumie za duże na place zabaw. Tam swój raj mają przedszkolaki, to dla nich projektowana jest większość atrakcji. Dziesięciolatek w takim towarzystwie nawet nie ma się do kogo odezwać, no bo o czym da się pogadać z przygodnie poznanym kolegą z przedszkolnej grupy Muchomorków, który nazwę Fortnite słyszy pierwszy raz w życiu? Zawsze jednak można odezwać się do dorosłych. A właściwie - opierdzielić ich, jeśli włażą na plac zabaw i korzystają z atrakcji nie biorąc pod uwagę tego, że byli już na to zbyt ciężcy jakieś dwadzieścia kilogramów temu? Dziesięciolatek grzecznie wyprasza dorosłych, a ty stoisz z boku i nie posiadasz się z dumy.
7. Święty Mikołaj to jednak kiepski wynalazek
Będę szczery - sam ukręciłem na siebie ten pejcz. Najpierw przez lata walczyłem o to, żeby ocalić dziecięcą wiarę w starszego pana z długą brodą, który w święta przylatuje na saniach zaprzężonych w renifery i przynosi dzieciom prezenty. Nie rodzice, nie pan kurier z DPD. Mikołaj. Nieskończenie dobry dziadek z nieskończenie dużymi rezerwami gotówki. Już łapiecie? Człowiek brnie w tę dziecięcą wiarę w sympatycznego brodacza, bo wydaje mu się, że to takie fajne, ale nie docenia jednej rzeczy: rodzice zawsze muszą przegrać z siłą reklamy. Wniosek: wiara w Mikołaja jest fajna u przeszkolaków. Potem dziecko odkrywa gazetki Media Markt i czar pryska, a pojawia się rodzicielski koszmar, bo skoro Mikołaj jest taki dobry, to przecież oczywiste, że przyniesie iPhone'a 11 Pro Max?
Będę szczery - sam ukręciłem na siebie ten pejcz. Najpierw przez lata walczyłem o to, żeby ocalić dziecięcą wiarę w starszego pana z długą brodą, który w święta przylatuje na saniach zaprzężonych w renifery i przynosi dzieciom prezenty. Nie rodzice, nie pan kurier z DPD. Mikołaj. Nieskończenie dobry dziadek z nieskończenie dużymi rezerwami gotówki. Już łapiecie? Człowiek brnie w tę dziecięcą wiarę w sympatycznego brodacza, bo wydaje mu się, że to takie fajne, ale nie docenia jednej rzeczy: rodzice zawsze muszą przegrać z siłą reklamy. Wniosek: wiara w Mikołaja jest fajna u przeszkolaków. Potem dziecko odkrywa gazetki Media Markt i czar pryska, a pojawia się rodzicielski koszmar, bo skoro Mikołaj jest taki dobry, to przecież oczywiste, że przyniesie iPhone'a 11 Pro Max?
8. Masz nowego kumpla
To najbardziej zaskakująca rzecz. Dziecko się rodzi i wydaje ci się, że zawsze będzie dla ciebie właśnie dzieckiem. A potem okazuje się, że to dziesięciolatek w piątek wieczorem wyciąga cię na miasto, chociaż wcale nie chce ci się nigdzie ruszać. Z drugiej strony - dobrze, że jeszcze wyciąga. Czekam na moment, kiedy zacznie się domagać żebym zostawiał go za rogiem szkoły, bo nie chce "przypału" wśród kolegów. Nadejdzie, wiem że nadejdzie...
To najbardziej zaskakująca rzecz. Dziecko się rodzi i wydaje ci się, że zawsze będzie dla ciebie właśnie dzieckiem. A potem okazuje się, że to dziesięciolatek w piątek wieczorem wyciąga cię na miasto, chociaż wcale nie chce ci się nigdzie ruszać. Z drugiej strony - dobrze, że jeszcze wyciąga. Czekam na moment, kiedy zacznie się domagać żebym zostawiał go za rogiem szkoły, bo nie chce "przypału" wśród kolegów. Nadejdzie, wiem że nadejdzie...