Kapitan Jack Sparrow jednak powróci! Johnny Depp zagra w nowych "Piratach z Karaibów"

Artur Grabarczyk
18 lutego 2025, 14:32 • 1 minuta czytania
Może i jest skompromitowany po procesie z Amber Heard. Może i część widzów uważa go za brutala, który bił żonę. Ale jako Jack Sparrow jest niezastąpiony, więc kręcenie bez niego "Piratów z Karaibów" nie ma sensu. Do takich wniosków doszli szefowie Disneya, którzy po długim namyśle postanowili dogadać się z Johnny'm Deppem i zatrudnić go do kolejnej odsłony pirackiej sagi.
Johnny Depp zagrał we wszystkich pięciu częściach "Piratów z Karaibów". I choć pokłócił się z wytwórnią Disneya, to ostatecznie zostanie zatrudniony do części szóstej. fot. materiały prasowe Disney
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Gdy jakiś czas temu jeden z amerykańskich dziennikarzy zapytał Johnny'ego Deppa, czy zgodziłby się po raz kolejny wcielić w postać kapitana Sparrowa, aktor buńczucznie stwierdził, że owszem, ale pod warunkiem, że wytwórnia Disneya zapłaci mu za to "300 milionów dolarów i milion alpak".


Depp znów w kultowej roli

Ta absurdalna stawka wynikała z tego, że gwiazdor był obrażony na słynne studio. Gdy bowiem Amber Heard oskarżyła Deppa o przemoc domową, wytwórnia błyskawicznie się od niego odcięła. Mało tego, Disney zabrał mu też role w swoich kolejnych filmach, przez co Depp stracił spory zarobek.

Wygląda jednak na to, że czas wzajemnych fochów się skończył. Jak bowiem donosi portal "The DisInsider", wytwórnia Disneya zamierza zatrudnić Deppa do swojego kolejnego projektu. I to nie byle jakiego – chodzi o szóstą część "Piratów z Karaibów". O tym, że ten film powstanie, amerykańskie media pisały już w grudniu. Wtedy jeszcze Disney nie była gotowy na zatrudnienie Deppa. Dlatego pomysłodawca serii i producent Jerry Bruckheimer zlecił napisanie dwóch wersji scenariusza. W jednej miała być postać Jacka Sparrowa, w drugiej słynny kapitan "Czarnej Perły" miał się nie pojawiać na ekranie ani przez sekundę.

Jednocześnie Bruckheimer, który prywatnie jest dobrym kumplem Deppa, przekonywał szefów studia Disneya, by jednak wybrali tę pierwszą wersję, a do zagrania roli Sparrowa ponownie zaprosili aktora, który wykreował tę postać. Jeśli wierzyć informacjom portalu "The DisInsider", producent okazał się w tych negocjacjach skuteczny.

Co to za piraci bez kapitana Sparrowa?

Fakt, że wytwórnia Disneya chce znów współpracować z gwiazdorem, nie powinien dziwić. Owszem, wskutek oskarżań o bicie żony Depp stracił wielu fanów. Owszem, jego proces z byłą żoną, który zmienił się w festiwal prania brudów małżeńskich, mocno nadszarpnął jego reputację. Producenci i reżyserzy muszą brać to pod uwagę. I biorą, bo Depp nie jest już tak rozchwytywany jak przed skandalem z Heard.

Dlatego Disney wciąż może nie chcieć go zatrudniać do nowych projektów. Ale realizować bez niego kolejną odsłonę "Piratów z Karaibów"? To pomysł zbyt ryzykowny. Tysiące wielbicieli tej serii na wieść o tym, że w nowej części nie gra Depp, po prostu zrezygnowałyby z pójścia do kin. Wizja klapy finansowej okazała się skuteczną motywacją, by się z Deppem dogadać.

Raczej nie było to trudne. Żeby przekonać Deppa, nie trzeba było ani płacić 300 milionów, ani dorzucać do tego miliona alpak. Gwiazdor tak naprawdę bardzo chciał wrócić do roli kapitana Sparrowa, by – jak mówił – "godnie pożegnać się" z tą postacią. Po tym, jak jego kariera się załamała, wcielenie się w słynnego pirata do dla niego szansa, by znów pokazać swój talent i odzyskać utraconą pozycję megagwiazdy Hollywood.

Nowa, szósta część "Piratów z Karaibów", nie powstanie szybko. Na razie, oprócz gotowego scenariusza i decyzji, że zagra Depp, nie ma jeszcze nic. Wybór obsady, realizacja zdjęć, postprodukcja – to wszystko potrwa ze dwa lata. Przy dobrych wiatrach nowa odsłona trafi do kin w 2027 roku, czyli dokładnie 10 lat po premierze ostatniej części, filmu "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara". Wszystkie nakręcone dotąd części serii zarobiły łącznie 3,7 miliarda dolarów. 

Źródło: "The DisInsider"

Czytaj także: https://dadhero.pl/294815,piraci-z-karaibow-jednak-powroca-ale-niekoniecznie-z-johnnym-deppem