"Piraci z Karaibów" jednak powrócą. Ale niekoniecznie z Johnnym Deppem w roli głównej
Głośny rozwód z Amber Heard, a potem jeszcze głośniejszy proces o zniesławienie, mocno wyhamowały spektakularną karierę Johnny'ego Deppa. Po tym, jak była żona oskarżyła go o przemoc domową i seksualną, od gwiazdora odwrócili się najwięksi producenci i uznane wytwórnie filmowe. I choć podczas wspomnianego procesu aktor zdołał przekonać ławników, że zarzuty jego byłej żony były fałszywe, to do tej pory nie udało mu się odbudować nadszarpniętej reputacji.
Oskarżenia Heard i publiczne pranie małżeńskich brudów zaszkodziło nie tylko karierze Deppa. Zatrzymały również triumfalny rejs "Piratów z Karaibów". Wytwórnia Disneya, która wyprodukowała wszystkie pięć części tej serii, nie chciała nawet słyszeć o współpracy ze skompromitowanym aktorem. A kręcenie kolejnej części bez niego wydawało się pomysłem zbyt ryzykownym. No bo kto pójdzie do kina na "Piratów z Karaibów" bez kapitana Sparrowa?
Wszystko wskazuje jednak na to, że ten impas się kończy. Jak bowiem donosi magazyn "Variety", prace nad kolejną, szóstą już częścią serii, właśnie ruszyły. Nie są zaawansowane, ale obiecujące. Oto bowiem producent Jerry Bruckheimer zlecił napisanie scenariusza filmu. A właściwie dwóch. W jednym z nich fabuła ma zakładać udział Johnny'ego Deppa, a w drugiej piraci mają sobie radzić bez niego.
Fakt, że Bruckheimer zatrudnił już scenarzystów, jeszcze o niczym nie przesądza. Warto jednak pamiętać, że ten producent nie lubi porzucać projektów, w które jest zaangażowany. To on jest ojcem sukcesu serii "Gliniarz z Beverly Hills", to on doprowadził też, że po wielu latach powstała kontynuacja filmu "Top Gun". A jako że Bruckheimer od początku związany jest z serią o piratach z Karaibów, to można zakładać, że stanie na głowie, by realizacja szóstej odsłony doszła do skutku.
Trudniej jest za to odpowiedzieć na pytanie, czy w tej szóstej części pojawi się Depp. Bruckheimer, który nazywa aktora swoim przyjacielem, chce go mieć w obsadzie. Ale decyzja w tej sprawie nie należy tylko do niego. Na angaż gwiazdora musi zgodzić się też wytwórnia Disneya. A z nią Depp wciąż nie ma dobrych relacji.
Szanse na to, że do realizacji trafi wersja scenariusza zakładająca udział Deppa są jednak spore. A to dlatego, że kręcenie filmów, zwłaszcza kolejnych części popularnych serii, to po prostu biznes, na którym wszyscy chcą jak najwięcej zarobić. Kiedy więc oba scenariusze powstaną i Disney stanie przed pytaniem "kręcić z Deppem czy bez niego?", to na pewno zrobi rzetelną kalkulację potencjalnych zysków. A z niej na pewno wyniknie, że zatrudnienie Deppa przyniesie znacznie większe pieniądze.
Problemów raczej nie będzie sprawiał sam gwiazdor. Już kilka lat temu publicznie powiedział, że chce wrócić do roli kapitana Sparrowa i "godnie pożegnać się" z tą postacią. Co prawda jednocześnie stwierdził, że "wroga" wytwórnia Disneya musiałaby mu zapłacić za występ "300 milionów dolarów i milion alpak", ale te żądania należy uznać raczej za foch obrażonego gwiazdora. Za darmo na pewno nie zagra, ale 9 milionów dolarów i procent od zysków powinien go zadowolić.
Do tej pory powstało pięć odsłon serii "Piraci z Karaibów": "Klątwa Czarnej Perły" (2003), "Skrzynia umarlaka" (2006), "Na krańcu świata" (2007), "Na nieznanych wodach" (2011) i "Zemsta Salazara" (2017). Oprócz tego powstał jeszcze krótkometrażowy film "Tales of the Code: Wedlocked", który w roku 2011 trafił jako bonus do zestawu płut Blue ray zawierającego cztery pierwsze cztery części. Cała seria jest dla producentów żyłą złota. Wszystkie pięć części zarobiły łącznie 3,7 miliarda dolarów. A że takich zyskownych projektów nie odkłada się na półkę, to można zakładać, że szósta część "Piratów" powstanie dość szybko. I raczej wystąpi w niej Johnny Depp.
Źródło: Variety
Czytaj także: https://dadhero.pl/285275,gwiezdne-wojny-skywalker-odrodzenie-film-bedzie-krotszy-niz-planowano