Chorwacja nawet z małym dzieckiem to dobry pomysł na urlop. Ale pamiętaj o tych siedmiu rzeczach

Piotr Rodzik
21 czerwca 2023, 10:26 • 1 minuta czytania
Daleko, trzeba jechać samochodem, a do tego wszystkie plaże kamieniste. Tylko czy aby… na pewno? Urlop w Chorwacji pewnie nie brzmi najlepiej, jeśli jesteś ojcem małego dziecka, ale prawdę mówiąc, to trochę strachy na lachy. Oto siedem rzeczy, o których musisz pamiętać, organizując taki wyjazd – zapewniam, że będzie udany. Chociaż trzeba będzie iść na pewne kompromisy – do Dubrownika, który widzisz na zdjęciu głównym, raczej nie dotrzesz.
Do Dubrownika może być za daleko, ale Chorwacja z dzieckiem to wciąż dobry pomysł. Fot. MICHAL ADAMOWSKI/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

1. Postaw na apartament z kuchnią

To niby truizm, bo to najpopularniejsza forma wypoczynku w Chorwacji, czyli wyjazd do wynajętego mieszkania, ale przecież wcale nie jest tak, że nie da się inaczej. W całej  nadmorskiej Chorwacji jak najbardziej można znaleźć hotele i to takie z pierdyknięciem – all inclusive, z wielkimi basenami, masą usług itp itd.


Ale raczej będzie problem z taką głupotą jak krzesełko dla dziecka do jedzenia. Do tego jesteś uzależniony od godzin posiłków i niespecjalnie masz możliwość manewrowania (chyba że pojedziesz do sklepu i coś kupisz specjalnie dla maleństwa). Weź też pod uwagę, że kuchnia chorwacka niekoniecznie musi podpasować twojemu dziecku.

Owszem, takie klasyki jak jajka czy naleśniki do śniadania będą, ale czy wieczorem na kolację twoje dziecko zje mięso utopione w aromatycznych, bałkańskich przyprawach?

Tak będzie po prostu łatwiej, z większym polem manewru, a przy okazji też… taniej. Owszem, trzeba będzie popracować chwilę w kuchni, co pewnie dla wielu osób mija się z celem bycia na urlopie, ale… Szczerze? Jak chcesz spać w hotelu, to nie jedź do Chorwacji. Po prostu. Od tego jest Hiszpania czy Grecja.

2. Poszukaj piaszczystej plaży. Tak, one są też w Chorwacji

Okej, może nie na każdym kroku. A ten piasek to też nie będzie taki piasek, jaki znasz nad Bałtyku. Ale da się taką znaleźć. Po co ci taka plaża?

Po pierwsze – zaznasz jakiegokolwiek spokoju na urlopie. Czytaj i tak będziesz pilnować swojej pociechy na plaży, ale chociaż odpadnie pilnowanie go nawet pół metra od twojego ręcznika. Jeśli nigdy nie byłeś na kamienistej plaży, to wiedz, że chodzenie po takiej jest po prostu trudne nawet dla dorosłego człowieka.

Sam mam nieco ponad półtoraroczną córkę i po prostu wiem, że na kamienistej plaży pozdzierałaby kolana w ciągu trzech minut. I po co komu taki problem na urlopie?

Żeby nie być gołosłownym – kilka przykładowych miejsc, gdzie znajdziecie piaszczyste plaże w Chorwacji:

A to tylko kilka przykładów.

3. To wcale nie jest tak daleko

Wielogodzinna podróż samochodem (większość z nas w ten sposób dociera do Chorwacji) z małym bombelkiem nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? Cóż, jeśli mieszkasz w północnej Polsce – czy nawet w Warszawie – to rzeczywiście może to być koszmarna droga.

Ale jeśli mieszkasz gdzieś na południu Polski, sytuacja wygląda już zgoła inaczej. Z Katowic do Władysławowa nad Bałtykiem masz 574 kilometry. Ale już do Crkvenicy w Chorwacji masz 906 kilometrów. Z grubsza 300 kilometrów dalej, czyli powiedzmy, że trzy godziny drogi więcej (chociaż tak naprawdę mniej, bo jedziesz autostradą). Z jednej strony – z dzieckiem to może być koszmar. Z drugiej strony wiesz, że to do zrobienia.

Poza tym Chorwacja to duży kraj. Ruszając ze wspomnianych Katowic do np. Dubrownika, masz aż 1342 kilometry do pokonania i to będzie piekło. Więc tak, nie dotrzesz autem wszędzie. Prawdopodobnie. Ale wspomniana Crkvenica, stolica tzw. Riviery Crikvenickiej (tam też są piaszczyste plaże) jest już dużo bliżej.

4. Rozważ samolot

O tym napisałam już cały tekst w dadHERO, więc tutaj nie będę się specjalnie nad tym rozwodził. W każdym razie – wbrew obiegowej opinii do Chorwacji można dostać się nie tylko samolotem. Z polskich miast (nie tylko Warszawy) jest sporo połączeń do różnych miast w Chorwacji – Zadaru, Splitu, Dubrownika, Puli.

Taka podróż nie musi być też specjalnie droższa od tej samochodowej, chociaż trzeba się liczyć z pewnymi wyrzeczeniami. Ale chociaż dziecko nie będzie narzekać w samochodzie przez bite dziesięć godzin. To też jakiś plus, prawda?

Więcej szczegółów tutaj:

Czytaj także: https://dadhero.pl/291707,wakacje-z-malym-dzieckiem-w-chorwacji-rozwaz-samolot

5. Nie zapomnij o dobrym ubezpieczeniu

To też trochę truizm, ale łatwo o tym zapomnieć. Wakacje w Chorwacji raczej nie będą wakacjami z biurem podróży – gdzie ktoś za ciebie znajdzie hotel, wskaże ci pobliską plażę, a z lotniska zapewni transfer autokarem do hotelu. To tak po prostu nie działa.

Wakacje w Chorwacji oznaczają albo wspomnianą długą podróż autem, albo (prawdopodobnie) wynajęcie auta na lotnisku i przemieszczanie się nim po kraju.

Nie jestem tu po to, żeby kogokolwiek niepotrzebnie straszyć, ale w takim kontekście warto pomyśleć o dobrym ubezpieczeniu. Przed tobą sporo jazdy samochodem po obcych krajach/kraju.

6. Jeśli już jedziesz samochodem – zabierz te rzeczy ze sobą

Nie, nie mam na myśli tony przekąsek i zabawek dla dziecka, chociaż to też. Ale pamiętaj, że będziesz jechać przez szereg krajów (Czechy, Austria, Słowenia, możliwe są też trasy przez Słowację i Węgry), w których obowiązują różne przepisy dotyczące wyposażenia auta.

Dlatego upewnij się, że masz nie tylko gaśnicę, apteczkę i trójkąt ostrzegawczy, ale też komplet zapasowych żarówek czy rzecz w Polsce raczej ignorowaną – kamizelkę odblaskową. I pamiętaj o winietach. Wiele z nich możesz kupić online, przed podróżą.

To cenne minuty na drodze ze zniecierpliwionym dzieckiem. Nie będziesz musiał zjeżdżać na stację benzynową, stać w kolejce, kupować winietę, naklejać ją na szybę itd.

Czytaj także: https://dadhero.pl/291593,jakie-auto-dla-rodziny-od-jednego-do-piatki-dzieci

7. Nie jedź na odludzie

Last but not least – pamiętaj, żeby w miarę możliwości trzymać się jakiejś większej osady ludzkiej. Oczywiście ten punkt jest dyskusyjny, można się z nim kłócić, a ty możesz zwyczajnie poszukiwać urlopu z dala od ludzi i ja to rozumiem.

Ale w kwestii małego dziecka na totalnej prowincji ciężko będzie o lekarza, jeśli twoja pociecha nagle dostanie np. wysokiej gorączki. A w kontekście punktu pierwszego ciężko będzie też o zakupy spożywcze dla dzieci.

To przykład z innego kraju, ale znam parę, która zdecydowała się na pobyt we włoskiej agroturystyce z małym dzieckiem. Ale naprawdę małym. I co? Nagle wysoka gorączka. Oczywiście byli świetnie ubezpieczeni, ale na przyjazd lekarza musieli poczekać kilka ładnych godzin.