Nie kaszlę na przekleństwach, ale tej płyty nie puszczę synowi. Szkoda, to najlepszy polski hiphop

Andrzej Chojnowski
Nikt w Polsce nie robi hiphopu lepiej niż Oskar i Steez z grupy Pro8l3m. Nie trzeba być dziennikarzem muzycznym lub fanatykiem hiphopu, by to wiedzieć.
Fot: Facebook/Pro8l3m
Ciemna i zimna hala na terenie dawnej fabryki FSO na warszawskim Żeraniu. W środku głównie pusto, pomijając rozstawione po bokach i odpowiednio podświetlone niemieckie samochody, Mercedesy i BMW.

Każdy z nich to youngtimer, wszystkie są z lat 80. albo 90. Mercedes W124, Mercedes W201, BMW E34. Zimne światło, dziwny mrok i oczekiwanie, co się zdarzy. Przyszedłem na najbardziej nietypowy koncert, jaki mógłbym sobie wyobrazić. To premiera płyty, ale bez udziału artystów. Muzyka poleci z odtwarzacza. Na dobrą sprawę nie da się tego nawet nazwać koncertem. To widowisko multimedialne. Który zespół tak robi? W Polsce tylko jeden, Problem.

Pro8l3m: opowiadacze historii

Tak, wiem, że Oskar i Steez upierają się, żeby nazwę zespołu zapisywać jako "Pro8l3m", ale są zbyt poważnymi muzykami, bym miał się trzymać takich gimnazjalnych patentów. Umówmy się więc, że na potrzeby tego tekstu Pro8l3m stanie się Problemem.


Wyjaśnijmy sobie też, że nie jestem ekspertem od hip-hopu. Z odtwarzacza w moim samochodzie (zauważcie, że piszę o odtwarzaczu, a nie o Spotify, co już pokazuje, że macie do czynienia z grzybem) nie wychodzi Biggie, którego uważam za największego (nomen omen) rapera w historii. 90 procent nowego polskiego hip-hopu po prostu nie przyjmuję do wiadomości.

Ekspertem nie jestem, to już wiemy. Rzecz w tym, że nie trzeba być fachowcem od hip-hopu, w ogóle nie trzeba znać się na tej muzyce, by uznać, że to, co tworzą wspólnie Oskar i Steez to rzeczy w polskiej skali wyjątkowe. I to nie jest tak, że udało im się raz, czy dwa. Im się w ogóle nic nie udaje. Oni po prostu umieją.

Co takiego umieją? – zapytacie. Otóż przede wszystkim potrafią opowiadać historie tak jak nikt inny. Jedna z moich koleżanek stwierdziła ostatnio, że takiego storytellingu jak Oskar nie ma nikt w kraju. Na dobrą sprawę, by się o tym przekonać, nie trzeba sięgać po ich nowy mixtape Art Brut 2, który kilka dni temu pojawił się i w sieci, w sklepach.

Oskar swoje umiejętności opowiadania pokazuje od lat. Serio, pokażcie mi kogoś, kto lepiej snuje opowieści niż on. Jego teksty to coś pomiędzy hardkorowym językiem ulicy, a poezją. Utwór "National Geographic" z ubiegłorocznej płyty "Widmo" uważam za jeden z najlepszych polskich tekstów ostatnich lat.

Art Brut2: niepokojąco dobra płyta

Nowa płyta Problemu, część druga projektu Art Brut, czyli własne teksty na tle sampli z najbardziej klasycznych polskich piosenek lat 80. i 90., nie przynosi odmiany. Oskar wciąż opowiada historie jak nikt inny.

W jednym z utworów robi to z rozdzierającą wręcz szczerością, bo dotyka szczególnie bolesnego tematu, śmierci matki. W tle lecą zaś chwytające za serce sample z "Domów z betonu" Martyny Jakubowicz. Piorunujący efekt. W ogóle cała płyta "Art Brut 2" jest niepokojąco wręcz dobra.
Tak dochodzimy do widowiska multimedialnego w hali dawnej fabryki FSO. Światła, LEDy, projekcja wideo, klimat pustej hali, muzyka zewsząd i stojący nieruchomo ludzie, jak podczas nabożeństwa, tak mniej więcej wyglądało widowisko nazwane przez zespół Test Driv3 (znowu ten gimnazjalny humor).




To wydarzenie było jeszcze jednym dowodem na to, że Problem umie znacznie więcej niż tylko tworzyć nośne utwory z dobrymi tekstami. Oni myślą o muzyce bardzo szeroko i wiedzą, że dzisiaj potrzeba znacznie więcej niż tylko dobrych piosenek. Fani oczekują spektaklu, unikatowego przeżycia. Właśnie tym są te multimedialne widowiska Problemu przygotowywane przy okazji premier kolejnych płyt.

Chciałbym się podzielić nową płytą Problemu z moim synem, ale nie mogę, bo to naprawdę nie są teksty dla dzieci. Oskar opowiada w nich o bardzo surowym i bezkompromisowym życiu, lepiej, żeby dzieci nigdy go nie poznały w tej wersji, nawet w piosenkach. Nawet jeśli to tylko kreacja.

Nowy Art Brut Problemu to świetna płyta. Nie jest tak dobry, jak pierwsza edycja, która nawet dzisiaj, po paru latach, brzmi rewelacyjnie. Ale nie mogę nie zgodzić się z moją koleżanką — nikt tak dobrze nie opowiada historii w polskim hip-hopie jak Oskar do świetnej muzyki Steeza.